A A+ A++

W drozdowskim muzeum ponownie odbył się „Dzień ziół narwiańskich”. – Po rocznej przerwie i w innym terminie, bo wcześniejsze edycje odbywały się w maju, choćby z powodu majowej pokrzywy oraz z racji obecnych obostrzeń wywołanych Covid-19, ale udało nam się wrócić! – mówi kustosz Teresa Grużewska. W prelekcjach i pokazach uczestniczyło około 70 osób, które znacznie poszerzyły swą wiedzę na temat diety przeciwzapalnej, roślin sił witalnych czy pożytecznych ziół, takich jak wiązówka błotna, szelężnik większy czy zagorzałek późny.

Organizowany od roku 2016  przez Muzeum Przyrody – Dwór Lutosławskich w Drozdowie i Fundację Sztuk i Dialogu „Dzień ziół narwiańskich” cieszy się sporym zainteresowaniem miłośników zdrowego trybu życia. Bohaterką pierwszej edycji imprezy była pokrzywa, kolejnej  żywokost, zaś w dalszym ciągu przedstawiono zioła na cukrzycę i przeciwko bezsenności. Teraz przyszła pora na kwestie przeciwzapalne, bardzo ważne dla prawidłowego funkcjonowania ludzkiego organizmu. Być może dlatego frekwencja była rekordowa, bo miejsc siedzących pod wiatą zabrakło bardzo szybko.
– Temat był na pewno na czasie, bo o działaniu przeciwzapalnym ziół – zauważa Teresa Grużewska. – Niekiedy bywa i tak, że słyszymy od kogoś: jakie zioła czy rośliny przy grypie czy przeziębieniu?! A tymczasem stosowano je przez całe stulecia i były niezwykle skuteczne – jeśli o tym zapomnimy, stracimy konkretny dorobek tych wcześniejszych pokoleń, a do tego zubażamy swoją wiedzę.

Dr Marta Żebrowska-Gamdzyk, adiunkt na Wydziale Zdrowia łomżyńskiej PWSIiP, zaczęła od prelekcji „Dieta przeciwzapalna”, wyjaśniając zebranym czym jest stan zapalny, jak do niego dochodzi i jak go zwalczać: choćby dietą z roślin strączkowych czy przez ograniczenie spożywania mięsa, nawet jednego dnia w tygodniu.
Brat Jan z Dukli Ścieranka, Bonifratrzy Iwonicz, goszczący w Drozdowie już po raz piąty, skoncentrował się na temacie „Aspiryna – lek przełomu wieków: szkodzi czy leczy”. – Aspiryna  jest dobra, ale musimy pamiętać o tym, że nie jest panaceum, chociaż obniża gorączkę, łagodzi ból i stany zapalne – mówił zakonnik, przybliżając zebranym wielowiekową historię dochodzenia ludzkości do aspiryny w obecnej postaci, co co stało się faktem w roku 1897, po dokonaniu przez naukowców pracujących dla firmy Bayer, syntezy kwasu acetylosalicylowego.
Teresa Grużewska z drozdowskiego muzeum wygłosiła referat „Poznajmy od strony leczniczej królową polskich lasów bagiennych”, traktujący o olszy czarnej, podkreślająca, że przyszłość ziołolecznictwa to leczenie jej kwiatostanami i liśćmi, zawiera bowiem wiele substancji, kwasów, olejków i witamin, wykazując silne działanie przeciwzapalne, przeciwreumatyczne, przeciwalergiczne, a do tego choćby przeciwkrwotoczne czy uspokajające. 

– Olsza imponuje mi od zawsze – podkreśla Teresa Grużewska. – Zanim rozwiną się jej pylniki, to kwiatostany męskie mają taki kolor brązowo/bordowy i to jest taka barwna linia u podnóża rezerwatu Kalinowo, kiedy wiosna już rusza i zaczynają się rozwijać, co nie wszyscy dostrzegają. Rzadko które rośliny radzą sobie w tak ekstremalnych warunkach bagiennych lasów,  a olsza tak – to typowe, bagienne drzewo, a do tego prawdziwy skarb. 

Była też mowa o królu, to jest o szelężniku większym, mającym działanie przeciwgorączkowe oraz rozkurczowe nie gorsze od No-spy, czy zagorzałku późnym, skuteczniejszym w leczeniu oczu niż świetlik oraz oczywiście o wiązówce błotnej, naturalnej aspirynie z racji dużej zawartości salicylanów, również przeciwgorączkowej, a do tego przeciwwirusowej, przeciwreumatycznej czy przeciwbakteryjnej.
Z kolei Joanna Jaroć z Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie skoncentrowała się na temacie „Rośliny sił witalnych – dawniej i dziś”, mowiąc o mandragorze, rozmarynie, lubczyku czy rucie, a do tego przeprowadzając pokaz wykonania domową metodą balsamu czekoladowego do ust, zawierającego również szczyptę miodu i róży, ale bez parafiny i konserwantów. Do tego organizatorzy zachęcali uczestników, by nie ograniczali się do teoretycznego poznawania leczniczych właściwości ziół, ale też podziwiali je w ich naturalnym środowisku.
– Ważne jest też wyjście w teren, zobaczenie tego na żywo, żebyśmy mieli ogląd całości – mówi Teresa Grużewska. – Oglądając coś w komputerze coś jednocześnie tracimy, nie widzimy piękna przyrody, nie możemy rośliny powąchać czy wziąć do ręki… Dlatego u nas nieustannie na kasie fiskalnej jest coś takiego jak warsztaty terenowe, możliwość wyjścia w teren za 14 złotych, a to nie jest jakaś cena zaporowa. Nie trzeba tu zbierać grupy, nawet najlepsza jest jedna osoba, żeby takie wyjście dało jak najlepsze efekty. 

Imprezie towarzyszył koncert duetu Radosław Koper – altówka i Malwina Marciniak – fortepian, którzy wykonali, między innymi, kurpiowskie pieśni oraz kompozycje Karola Szymanowskiego.

– Jeśli uda nam się coś zorganizować za rok, myślę o pokazaniu pospolitych roślin, których nikt nie docenia – zapowiada Teresa Grużewska. – Mam tu na myśli choćby babkę lancetowatą, która działa przeciwgorączkowo, przeciwzapalnie i przeciwkaszlowo, a do tego przyspiesza gojenie się ran czy oparzeń. A te pospolite gatunki są przez nas lekceważone; to, co mamy na co dzień, wydaje nam się mało ważne, powszednieje. Na jedno ze spotkań zawiozłam w doniczce jaskółcze ziele i tłumaczę, że to rewelacyjna roślina lecznicza, przebadana i opisana przez doktora Różańskiego. I wtedy reakcja była taka: to?! To taki chwast, ja to wywalam! Chcemy więc edukować, pokazywać ludziom co jest dobre i pożyteczne, a rośnie w zasięgu ręki.

Wojciech Chamryk

Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCo by tu jeszcze spieprzyć, panowie?
Następny artykułFan zdobył się na odwagę. Krótka i bezpośrednia odpowiedź Dody