A A+ A++

Najważniejsze, aby nie zatracić właściwej perspektywy. 13 grudnia 1981 roku to my – opozycja – staliśmy po właściwej stronie. A oni – komuniści – po stronie zła. Owszem, po tamtej stronie zdarzali się ludzie mniej umoczeni, mniej źli, nie zmienia to faktu, że służyli złej sprawie – mówi Salonowi 24 Przemysław Miśkiewicz, lider stowarzyszenia Pokolenie, w latach 80. działacz antykomunistycznego Niezależnego Zrzeszenia Studentów.

Pod Pana wpisem o stanie wojennym pojawił się komentarz zarzucający Wam, ludziom antykomunistycznej opozycji w okresie PRL, „kombatanctwo” i pójście wręcz „drogą Moczara”. Skąd takie porównania i atak na ludzi “Solidarności”?

Przemysław Miśkiewicz: Nie przesadzajmy, nie uważam, żeby to był jakiś brutalny atak na nas. Człowiek, który napisał ten komentarz jest zdeklarowanym lewicowcem, ale też nie atakuje naszej postawy w latach 80. Uważa jednak, że dziś mówienie o przeszłości jest przejawem jakiegoś przesadnego kombatanctwa. Ja się z tą opinią nie zgadzam. Dla mnie dni między 11 a 16 grudnia 1981 roku były najważniejszym, najbardziej pamiętanym okresem w życiu. Mogę ze szczegółami opisać, co robiliśmy godzina po godzinie. Będę o tym czasie zawsze przypominał. Mój syn urodził się dokładnie 16 lat po wprowadzeniu stanu wojennego, 13 grudnia tego roku skończył 25 lat. Złożyłem mu życzenia, aby nie zapomniał, z jakiego pnia się wywodzi. Żeby wiedział, że antykomunizm jest dziś rzeczą wciąż bardzo ważną. I aby nigdy nie przebaczał w imieniu tych, których zdradzono o świcie. Ale też mam świadomość, że dla większości młodych ludzi to wszystko się bardzo rozmyło. Nie wiedzą, czy 16 grudnia 1981 roku zginęło 9 górników z kopalni Wujek, czy może Janek  Wiśniewski. Dla niektórych nasze wspomnienia są niezrozumiałym kombatanctwem. Uważam jednak, że tym bardziej należy o tamtym czasie opowiadać. A w przypadku świadków tamtych zdarzeń to wręcz obowiązek.

Przeczytaj też: Uczczenie Gierka? Bez jaj! On kierował zbrodniczą partią, a na złodziejstwo przyzwalał

Ale czy nie uważa Pan, że skoro młode pokolenie Was nie rozumie, ponieśliście w jakimś sensie porażkę?

Nie wiem. Jednak w kwestii pamięci i oceny “Solidarności” oraz stanu wojennego zrobiono bardzo wiele. Na początku lat 90. była narracja, że “Solidarność” to „styropianowi bohaterowie”, którymi nie warto się zajmować. To dzięki działaniom IPN, wielu organizacji społecznych, nastąpiła zmiana. Ten odbiór jest inny. Natomiast oczywiście być może należało zrobić więcej. Wydawało się, że rządy Prawa i Sprawiedliwości ten przekaz do młodego pokolenia poprowadzą. I poprowadziły, ale w sposób polityczny, bardzo prosty. Tymczasem młodzi potrzebują chyba bardziej wysublimowanej formy.

Mówi Pan, że zrobiono wiele dla pamięci. Ale też wiele jest przekazów, że generał Jaruzelski działał w stanie wyższej konieczności, że ratował kraj. Z kolei po śmierci propagandysty stanu  wojennego Jerzego Urbana pojawiają się wspominki, że to postać niejednoznaczna,  bardzo inteligentna.

Akurat w przypadku Urbana sprawa jest jasna. Tu nie chodzi o jego funkcję, poglądy, czy stosunek do Kościoła. Ale o to, że był po prostu złym człowiekiem. On nawet nie próbował czynić mniejszego zła. Świadomie czynił zło, służąc złej sprawie. Oczywiście można mówić, że byli po stronie władzy komunistycznej ludzie mniej źli, mniej zepsuci. Ale trzeba jasno podkreślić – każdy, kto był w PZPR, służył złu. Co nie musi świadczyć, że był złym człowiekiem. Miałem dziadka, który był w partii. I go kochałem. Był dobrym człowiekiem. Ale  był po niewłaściwej stronie. Nie wolno tego rozmywać. Na Śląsku przeraża mnie kult wojewody Jerzego Ziętka. To człowiek, który służył okupantom. A to, że przy okazji zrobił coś dobrego, nie może nam tego przesłonić.

Wróćmy do rocznicy 13 grudnia. Według niektórych przekazów generał Wojciech Jaruzelski działał w stanie wyższej konieczności, stan wojenny był mniejszym złem, bo groziła nam inwazja ze strony Sowietów. W dodatku w 1989 roku oddał jednak władzę stronie solidarnościowej?

Są ujawnione dokumenty, z których wynika niezbicie, że to nie generał chronił nas przed interwencją, ale że o nią prosił. Moskiewscy towarzysze kazali mu, by radził sobie sam. Więc wypowiedział wojnę narodowi. Niektórzy mówią, że przecież oddał władzę. Owszem. Ale oddał ją w momencie, gdy widział, że strona komunistyczna już władzy nie utrzyma. W dodatku nie oddał jej od razu. Początkowo został jeszcze prezydentem. Ale – już pomijając to wszystko – najważniejsze, aby nie zatracić właściwej perspektywy. 13 grudnia 1981 roku to my – opozycja – staliśmy po właściwej stronie. A oni – komuniści – po stronie zła. Owszem, po tamtej stronie zdarzali się ludzie mniej umoczeni, mniej źli, to nie zmienia faktu, że służyli złej sprawie.

O ile po stronie liberalnej mamy do czynienia z wybielaniem Jerzego Urbana czy generałów, tak po stronie prawicowej od jakiegoś czasu widać narrację pozytywną dla innego dyktatora, Edwarda Gierka. Chwali się go za inwestycje, które miały rozwijać kraj, dawać ludziom pracę, poprawić dobrobyt. I robią to często publicyści kojarzeni dziś z dobrą zmianą?

Powiem szczerze – nie byłem w stanie obejrzeć w całości filmu o Edwardzie Gierku. Dla mnie ckliwe obrazki z internowania, przedstawianie go jako wręcz głównej ofiary komuny, są absurdalne. Pamiętam doskonale czasy Edwarda Gierka. Ten człowiek za to, co zrobił narodowi polskiemu powinien siedzieć w więzieniu. Inwestycje owszem, były. Ale często nie miały uzasadnienia ekonomicznego. Tak, za Gierka nie było masakr ludzi. Ale władza strzelanie do protestujących także dopuszczała. Były ścieżki zdrowia. Dziś oczywiście można porównywać Bieruta, Gomułkę, Gierka, Jaruzelskiego. Rozważać, który z tych dyktatorów był bardziej, a który mniej szkodliwy. To jednak dyskusje szczegółowe, które nie mogą przesłonić głównej tezy – komunizm był potwornym złem. Strasznym nieszczęściem, jakie spotkało Polskę. I każdy, kto komunie służył, wysługiwał się złu. Nawet, jak czasem zrobił coś dobrego.

Nie tak dawno w mediach publicznych, za rządów dobrej zmiany, wyemitowano program wychwalający pod niebiosa serial „07 Zgłoś się”. I powiem szczerze – ja nie mam nic przeciwko temu, żeby takie seriale emitować, choć powinno się jednak opatrywać je jakimś komentarzem. Ale we wspomnianym programie zasugerowano, że porucznik Borewicz był wręcz forpocztą antykomunizmu, a serial był robiony w celu walki z komuną…

Błagam! Ten serial oglądaliśmy z kolegami w okresie liceum, gdy nie mieliśmy żadnego wyrobienia, świadomości antykomunistycznej. I już wtedy, jako dzieciaków, bardzo nas propagandowy przekaz śmieszył. Oczywiście, to serial dobrze zrobiony. Podobnie jak dobrze zrobione były inne produkcje: „Czterej pancerni i pies”, „Stawka większa niż życie”. Ale nikt normalny nie uzna ich za dzieła antykomunistyczne.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Przeczytaj też:

Śmierć wciąż szuka pieszych. Zmiany w przepisach nie zadziałały?

Bardzo ważne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Chodzi o zatrzymanie prawa jazdy

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW Ameryce Południowej mieszka sobowtór Czesława Michniewicza. Podobny?
Następny artykułWjechała na chodnik i potrąciła pieszego