A A+ A++

Pod płaszczykiem troski o zdrowie publiczne rozgłos zaczynają zyskiwać opinie, które niosą ze sobą brunatny smrodek. Albo czerwony – do wyboru, do koloru. W końcu totalitaryści mogą wymieniać się personelem.

Czy to naprawdę takie ważne?

Są różne drogi do odporności. Nic dziwnego, że ludzkość szuka rozwiązań, zwłaszcza w obliczu nowego, całkowicie nieprzewidywalnego zagrożenia. Jedną z nich są również szczepionki. Pozostaje jednak wiele niewiadomych i każdy człowiek sam, bez angażowania państwowej machiny, powinien zdecydować, czy chce przyjąć preparat pozostający w trzeciej fazie testów czy nie. Zwolennicy szczepień lubią odwoływać się do moralności. Odpowiedzialność, ograniczenie możliwości zarażania, troska o innych, itd. W moim odczuciu niemoralne jest natarczywe agitowanie za przyjęciem szczepionki, która – co warto podkreślić – nadal jest w fazie sprawdzania. Zostawmy wolny wybór.

Dziwi mnie jednak dyskusja, jaka rozgorzała w ostatnim czasie wokół kwestii szczepień. Oto wskazuje się palcem sceptyków i zarzuca im (tylko czy to odpowiednie słowo w obliczu agitki o wspaniałości szczepień?) przyjęcie preparatu. Nawet jeśli informacje są wyssane z palca.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czy Jan Pospieszalski naprawdę się szczepił? TYLKO U NAS odpowiedź publicysty i muzyka

Tylko czy naprawdę to jest najbardziej istotne? Jan Pospieszalski jako dziennikarz zwracał uwagę na wątpliwości wokół kwestii szczepień. Nie zaszczepił się, ale równie dobrze mógłby to zrobić. To jego decyzja, jego wybór.

Kto jest doradcą premiera?!

Niestety z kwestii, która powinna być indywidualną sprawą każdego człowieka zrobiliśmy wybór moralny. Przy olbrzymiej polaryzacji społeczeństwa udało nam się wprowadzić jeszcze jedną oś sporu.

Bardziej od podjęcia takiej czy innej decyzji przez jednego czy drugiego dziennikarza interesuje mnie to, dlaczego do ucha premiera Morawieckiego dostęp mają takie osoby jak prof. Miłosz Parczewski, który publicznie zaproponował zakaz przemieszczania się między województwami dla osób, które nie chcą się szczepić.

Pan profesor dobrotliwie przyznał, że nie można nikogo siłą, ani przepisami zmusić do szczepienia się przeciwko Covid-19, ale zaznaczył jednocześnie, iż można sprawić, żeby taka osoba sama zdecydowała, że się zaszczepi.

Prof. Parczewski powinien jednak zdawać sobie sprawę, że można też sprawić, by osoby zgłaszające postulaty pozbawione logiki, w których można dopatrzyć się znamion dyskryminacji czy szantażu (a w moim subiektywnym odczuciu – można), przestały pleść androny w przestrzeni publicznej. Oburzeni widzowie i czytelnicy zakończyli niejedną karierę medialną, nawet jeśli nazwisko eksperta poprzedzał znaczący tytuł.

Vox populi, vox Dei, Drogi Panie Profesorze. Zwłaszcza gdy lud oglądający, czytający i płacący podatki może przełączyć kanał, zamknąć okienko, a nawet wysłać skargę do nadawcy czy urzędnika.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMałopolska kurator o „prawie do zabijania niewygodnego nauczyciela”
Następny artykułIle trwa i ile kosztuje pozycjonowanie stron internetowych?