Wiem, ze tytuł brzmi jak pełen egzaltacji nagłówek z listów to BRAVO, ale jest celowy. Na dysforyczne zaburzenie przedmiesiączkowe cierpię prawdopodobnie “od zawsze”, czyli odkąd miesiączkuję, w moim przypadku jest dziedziczne i z dużą dozą prawdopodobieństwa dotknie moją córkę, choć normalnie torturuje jakieś 5% miesiączkujących bab. Do tego momentu chciałabym, aby miała wiedzę i wsparcie, bo mi jej zabrakło.
Dysforyczne zaburzenie przedmiesiączkowe – czym jest?
Kiedy je zdiagnozujesz, twym oczom ukaże się suchy opis nasilonych objawów PMS – tzw. Zespołu Napięcia Przedmiesiączkowego, które dotyka od 30-50% procent kobiet. W jakimś stopniu chyba każdej, bo nie słyszałam, żeby któraś z otaczających mnie pań “nie czuła”, że “się zbliża”. Czym różni się PMS od zaburzenia dysforycznego (PMDD)? Ujmę to tak: PMS wypiło jedno piwo i poszło spać, opowiada jakie było narąbane. PMDD ćpa, chla perfumy, rzyga pod siebie, demoluje Ci dom i wypróżnia na środku pokoju. Tak bym to ujęła.
Jeśli PMS to zespół, to dysforyczne zaburzenie jebana symfonia wraz z psychofanami.
Zabawne? No nie.
Dysforyczne zaburzenie przedmiesiączkowe – dlaczego o nim nie słyszałaś?
Sad 505857 1920 1
Powodów może być kilka, np.:
- Na oficjalnej liście zaburzeń, które można leczyć farmakologicznie znajduje się od kilku lat. Wcześniej, z tymi samymi objawami byłam diagnozowana jako chora na depresje. Leczenie przebiega podobnie, ale problem ma inne źródło.
- W naszym społeczeństwie przyjęło się, że KOBIETY TAK MAJĄ, że przed okresem je nosi, boli i drażni, TO NORMALNE
- Nie ma obiektywnej skali objawów, bo za bardzo nie możesz porównać, czy boli Cię bardziej niż kogoś, a z jaką babą byś nie gadała, to będzie sie licytować i wyjdzie na to, że obydwie histeryzujecie
Dlaczego o tym piszę?
Bo muszę żyć z tą mendą, bo żyje mi się lżej odkąd umiem obsługiwać i może pomoże Tobie albo innej kobiecie, która cierpi.
Na czym polega?
U części kobiet (4 – 5%) PMS może nasilać się do tego stopnia, że nie są one zdolne do pracy i muszą pozostać w łóżku. Ta najcięższa odmiana PMS określana jest skrótem PMDD od angielskiego terminu PreMenstrual Dysphoric Disorder. W języku polskim PMDD określane jest jako przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne. PMDD jest poważnym problemem, może wyraźnie utrudniać pracę zawodową i wpływać na relacje rodzinne. PMDD jest oficjalną medyczną kategorią diagnostyczną.
Natężenie objawów, zwłaszcza tak charakterystycznego dla PMDD psychicznego napięcia, “chandry” i poczucia bezwartościowości własnej i świata, może być bardzo silne i prowadzić do niezdolności do pracy oraz sprostania zadaniom domowym. Obraz zaburzenia i jego skutki bardzo przypominają więc stan osoby z depresją. “źródło:
Najogólniej rzecz ujmując PMDD zaczyna się już zaraz po owulacji, więc w drugiej połowie cyklu i najmocniej nie daje żyć jakiś tydzień przed (objawy mogą trwać dłuzej/ krócej, być różne i mieć zróżnicowane nasilenie. Poza kobietami w mojej rodzinie nie znam nikogo, kto przechodziłby to aż tak, dlatego swój przypadek warto zdiagnozować – z psychiatrą, który jest na bieżąco i nie będzie Was zbywał “przesadza Pani” / “u kobiet to normalne”. Bo nie to nie jest normarne, że:
- regularnie, bez przyczyn środowiskowych cierpię na stany depresyjne i nie chce mi się żyć, cieszyć, wstawać
- co miesiąc wije się z bólu i to jeszcze przed okresem – bolą mnie nerki, plecy, głowa, pada mi odporność, łapię infekcję, krawię z nosa etc.
- nie mogę ustać na nogach i nie mam na nic siły
- obiektywnie byłam w stanie stwierdzić, że w najdotkliwszym etapie traciłam absolutną kontrolę nad sobą i czułam, jakbym np. nikogo nie kochała. Będąc w szczęśliwym związku etc.
- moja masa ciała w drugiej fazie cyklu potrafi zmienić się o 5kg
- tracę chęci do życia, poczucie sprawczości i sensu
- jestem słaba, mogłabym spać 20 godzin
- tracę zainteresowanie wszystkim, co normalnie dla mnie ważne
Nie chcę myśleć, ile decyzji i sytuacji rozgrywało się w moim życiu, kiedy nie potrafiłam nazwać tego co się ze mną dzieje.
Jak mnie zdiagnozowano?
Po prostu z ulicy, w stanie już zaniedbanego zaburzenia, które czynniki zewnętrzne sprawnie ukulały w depresję, trafiłam do drzwi psychiatry, która zasugerowała mi PMDD. Wertowanie internetu było jak informacja o wyroku, ale jednocześnie światło nadziei, że da się z tym żyć. Wróciłam pod skrzydła swojego psychiatry, który diagnozował mi depresję i wyjaśnił, że raptem dwa lata wcześniej PMDD nie było na liście zaburzeń, formalnie nie istniało.
Co daje diagnoza?
Świadomość tego, co się dzieje i możliwość wprowadzania działań prewencyjnych. Nie da się tego wyeliminować w całości, ale i mniejsze nasilenie dla kogoś kto męczy się X lat to spora ulga. Ja mam na swoim koncie lepsze i gorsze cykle – zdecydowanie gorzej znoszę je, kiedy mam intensywny czas i nie daję sobie czasu na regenerację, a że jestem wtedy nie do życia, to wiem, że lepiej dla świata, kiedy po każdym wysiłku zaciągam ręczny.
Co robię?
PMDD jest nadal dość mgliście zdiagnozowane (bo jak zweryfikujesz, czy kobietę A będącą w grupie badawczej coś boli bardziej niż kobietę B? Poza tym w świetle “poważnych” chorób i stanu polskiej psychiatrii, komu by się chciało wchodzić w tak “błahy” temat, który nie jest spektakularny i dotyczy ułamku społeczeństwa? Z tego co czytałam lekarze wyodrębnili około 150 (!) objawów, które PMDD mogą towarzyszyć…
- Przyjmuję leki przepisywane przez psychiatrę, które prawdopodobnie będę przyjmować zawsze, bo każdorazowe odstawienie kończyło się stanami depresyjnymi z których nie dawałam rady się wygrzebać w momencie względnej równowagi, a co dopiero przed miesiączką. LEKI MNIE NIE ZMIENIAJĄ! One pomagają utrzymać równowagę i sobą być.
- Monitoruje kalendarz i bliżej terminu okresu unikam: spotkań, wyjść, wyjazdów, spędów, stresu. W całości się nie da, ale potrafię już wyegzekwować weekend sam na sam ze sobą zamiast wyjazdu do teściów, bo wiem, że w takim stanie generuje tylko troski i pytania i sprawiam, że wszyscy czują dyskomfort.
- Po każdym “wysiłku energetycznym” – wyjeździe, spotkaniu, występie – tym, co wiąże się z dawaniem z siebie 200% komuś, rezerwuję minimum tyle samo czasu na regenerację.
- Edukacja otoczenia – nie wszystkich, dla wielu nadal będziesz jęczybułą, ale partnera, dzieci, koleżanek. Podsunięcia im artykułu medycznego o zaburzeniu, zaświadczenia od lekarza.
To trudne, mój mąż wie doskonale, co mi jest, jest ze mną od samej diagnozy, a mimo to regularnie nie okazuje wyrozumiałości i jest zdziwiony. Ja już nie oczekuje, że świat będzie ojojciał, bo jednak da się z tym żyć, tylko otwarcie mówię, że przez kilka dni muszę zredukować bieg, że jest mi źle i potrzebuję wsparcia i odciążenia. To chyba nie jest aż tak wiele biorąc pod uwagę ilość pracy jaką wkładam we wspólne życie i deklaracje bycia ze sobą na dobre i na złe?
Przy PMDD warto zmienić także tryb życia w kwestii używek -i ja-fanka wina i cydru- świetnie wiem, że używki tj. alko a nawet za duża ilość kawy skutecznie rozstrajają i utrudniają organizmowi odnalezienie równowagi.
Jak to wygląda? (U mnie, bo przebieg ma cechy wspólne, ale i indywidualny sznyt)
“Uwaga! Jedyne, co odróżnia PMDD od depresji to:
objawy fizyczne jak np. obrzmienie piersi
oraz to, że objawy choroby pojawiają się cyklinie, podczas gdy depresja towarzyszy choremu stale. “źródło:
Zaczyna się od wkurwienia, które nie ma źródła. Rzeczy, które normalnie mi nie przeszkadzają, spędzają sen z powiek. Najchętniej spałabym tydzień, wpadam w furię z byle powodu i mam ochotę tylko być sama, bo męczy mnie najkrótsza wymiana zdań. Potem dochodzą dolegliwości bólowe, męczliwość i ogólne poczucie niemocy. Ból się nasila, a ja czuję, że wybuchnę, że mi źle bardzo ze sobą. Napięcie i chujowość samopoczucia mija mniej więcej 2-3. dnia cyklu, a wtedy czuję się, jakby ktoś odkręcił wentyl i pozwolił ujść powietrzu.
Co się zmieniło od diagnozy?
Szanuję swój organizm i akceptuję przypadłość, bo nie ma sensu walczyć z wiatrakami. Leki zdecydowanie podniosły komfort życia, teraz najgorsze są 2,3 dni “przed”, a nie równia pochyła przez 2 tygodnie. Przeorganizowałam sobie sposób funkcjonowania – w lepszym momencie cyklu robię jedzenie na zapas, piszę więcej itd., aby w tym trudnym móc wywiesić czerwoną kartkę, a świat kręcił się dalej. Nie pytam o zgodę, tak jak ktoś kto złamał nogę. Ja po prostu mam kontuzję duszy co miesiąc. I chuj.
Pewnie drugą stroną tego, z czym się mierzę jest wrażliwość, czujność, trafność obserwacji i inne cechy, dzięki którym doświadczam, pracuję, czerpię z życia.
Co robić, kiedy druga połówka to ma?
Tu napiszę oddzielny tekst. Nie tylko dla hardkorowych przypadków. Za moich czasów tematy z menstruacją omawiało się na lekcjach biologii bez chłopców w klasie (sic!), więc dla nich to naprawdę abstrakcja.
Dla przypomnienia
Leki to żadne zło. Przynoszą ulgę, wspierają organizm w przesyłaniu serotoniny, łagodzą przede wszystkim psychiczne objawy. Jak masz potrzebę się męczyć i być super bohaterką, to nie proś o znieczulenie u dentysty, olej zalecenia diabetologa gdy masz cukrzycę i odstaw leki na serce, mimo zaleceń kardiologa. Głupie nie? No właśnie.
UWAGA! Nie jestem lekarzem. Nie przyniosę Wam ulgi i nie zamierzam być tą od depresji czy zaburzenia. Ja sobie z nimi żyje, jakoś radzę, może moje sposoby przyniosą komuś ulgę, będą wskazówką do przyjrzenia się sobie. Nie chcę wracać do tego tematu, bo moja codzienność jest nim z lekka nasączona jak biszkopt alko – życie się toczy “przed” i “po” każdego miesiąca.
Jednak mimo to staram się ogarniać. Nie zawsze wychodzi. Często nie, jednak – żyję, funkcjonuję, utrzymuję się. Teraz na swoim ciut mi łatwiej (nie ma pytań ludzi, czemu siedzę zawinięta w sweter smutna), ale na etacie, w pracy męczyłam się na tyle długo, by móc powiedzieć – wiem, jak to jest, nie musi być aż tak.
Pozdrawiam, aktualnie dojechało mnie okrutnie i o ile głowa ma się ok, po prostu odpuszczam dywagacje o życiu, o tyle w tym miesiącu ból wybrał sobie kręgosłup – bo mam siedzącą pracę, bo nagle postanowiłam włazić na 10 piętro, bo śpię byle jak w pozycji złej i w końcu się to na mnie zemściło, dlatego tak ważne jest długofalowe dbanie o siebie i komfort swojego życia i głowy.
Artykuły na ten temat:
- opracowanie psychiatrów
- artykuł o przebiegu, objawac
- artykuł Polki.pl
- rozważania na temat przyczyn abc.portal.zdrowie
- o stosowanych metodach leczenia
- jeszcze jeden artykuł o różnicach między PMS a PMDD
OGROMNA PROŚBA!
Udostępnij ten tekst innym kobietom, a jeśli problem Cię dotyczy poświęć kilka minut i zostaw komentarz – nie po to, by się użalać nad sobą, ale kobiecie, która przechodzi przez tu i czuje się sama, dodać otuchy, że jest nas więcej.
Historie w komentarzach są ANONIMOWE. Nie wysyłajcie mi prywatnych wiadomości, bo ja wiem, z czym to się je aż za dobrze, nie udźwignę i w ten sposób nikomu nie pomożemy. Z góry dzięki.
Ola.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS