Dynastie toczyły waśnie od zarania dziejów. Na terenie Trzech Królestw niemal przez wieki. Skonstruowana na eposie wojowników z “Trzech Królestw” seria Dynasty Warriors znów stara się przypomnieć o swoim istnieniu. I tylko na staraniach się kończy, gdyż próg lepszej jakości jest zdecydowanie za niski aby mówić o wyłożeniu pełnej kwoty za tak powierzchowne traktowanie odbiorców. Zapraszam do recenzji.
To mocno rozwarstwiony produkt, gubiący się niekiedy w iluzorycznym ogromie możliwości porozbijanych na podsystemy, bez jednego właściwego. Dynasty Warriors to seria ściśle trzymająca się japońskiego stylu rozgrywki, baśnią tysiąca i jednej postaci, zerkaniem na garść statystyki i grzebaniem w menusach. Koei Tecmo postanowiło ubarwić nam życie za sprawą imperialnej wariacji dziewiątej odsłony serii. Przed Państwem recenzja Dynasty Warriors 9: Empires.
Waśni ciąg dalszy w Dynasty Warriors 9: Empires
Dynasty Warriors 9 w powszechnej świadomości fanów uznano za krok wstecz w historii całej serii. Ta jest często porównywana ze strategią chwilowo popularną kilka minut po nowym millenium. W 2000 roku wydano Kessen. Część graczy mylnie interpretuje obie franczyzy. Seria Koei Tecmo opiera się na wystawieniu jednej, dopakowanej statsami postaci naprzeciw setkom zerojedynkowych jednostek wroga. To obarczony japońskim feudalizmem hack’n’slash z elementami strategicznymi. Na aspekt zarządzania w zamyśle stawiać ma podseria Empires, przypisywana kolejno głównym, numerycznym grom cyklu. Wpierw skupmy się na tym co de facto zmieniło się wraz z debiutem Dynasty Warriors 9 w 2018 roku? Pierwszy raz realia cyklu rozeszły się na otwarty świat. Trendy iluzorycznej swobody poruszania się po dużej mapie dotarły również do deweloperów, Omega Force. Dziewiąta odsłona cyklu dokonała silnej polaryzacji wśród fanów pamiętających najlepsze lata serii za czasów PlayStation 2. Problematyczna premiera naprawiana miesiącami za pośrednictwem łatek ledwo zmieniła ten stan rzeczy. Systemowe fundamenty nadal bazowały na zasadzie 1 vs. 1000, czyli sławetne walki musou.
Blisko 90 postaci z własną historią rodu. Zaszczepienie w grze struktury otwartego świata okazało się średnio udanym eksperymentem. Stąd mocno liczyłem na szereg niezbędnych usprawnień w ramach kolejnej wariacji “Empires”. Twórcy postanowili dodać kilka nowych opcji wpływających na bardziej taktyczny przebieg batalii na drodze podbojów. Słowa dotrzymali, lecz mocno powierzchownie. Gra wita nas możliwością edytowania własnego oficera. Edytor przypomina ten znany z NiOh 2. W tym miejscu jednak ujawnia się prawdziwa natura Dynasty Warriors 9: Empires. To projekt bardzo pazerny w stosunku do graczy zaznajomionych z uniwersum DW. Umowna dostępność strojów zwiększa się jedynie na drodze odpłatnego pobrania kolejnych paczek kostiumów w formie DLC. Koei Tecmo wyraźnie udziela się polityka ostatnich inkarnacji Dead or Alive. Biorąc pod uwagę żądanie pełnej kwoty za tak drastyczne ciecią podstawowej zawartości, recenzowana gra markuje łatwy skok na kasę. System walki pozostał niezmieniony. Identyczny moveset oparty na czterech rodzajów ataków łączonych w jeden łańcuch ciosów. Niezależnie od klasy oficera, walka smakuje identycznie i nie ma realnej różnicy w balansie rozgrywki.
W recenzowanym Dynasty Warriors 9: Empires w zasadzie nie ma żadnego balansu na czele z poziomem trudności. Ten jest mocno wygórowany i dla osób nie ogrywających wcześniejszych gier będzie zbyt frustrującym doświadczeniem. Szkoda, że ostatnie cztery lata niczego nie zmieniły w stosunku do Dynasty Warriors 9. Tytuł cierpi na identyczne problemy standardowej edycji oraz dokłada garść nowych. Skupmy się jednak na pewnych zmianach w prowadzeniu rozgrywki. Gra umownie stawia na aspekt polityczny, dyplomatyczny oraz strategiczny. Aby wzmocnić militarną potęgę możemy werbować oficerów oraz budować ich zaufanie w stosunku do naszej postaci. Im wyższy próg zaufania, tym bardziej pomocni okażą się w trakcie bitew. W miarę postępów, oficerowie służą wprowadzeniem tajnych planów, pewnej nowości w rozgrywce. Z proponowanych rozwiązań możemy skorzystać, lecz nie każde okaże się receptą zwycięstwa. W obliczu porażki ciężko wygrać bitwę z armią wroga. Stąd ważnym jest regularne niszczenie oraz korzystanie z maszyn oblężniczych. Ten aspekt wydaje się niezbędny podczas oblężeń zamków, gdzie liczy się każdy punkt strategiczny na mapach.
Dynasty Warriors 9: Empires stara się uczyć polityki i dyplomacji
Recenzowane Dynasty Warriors 9: Empires stara się zachęcić gracza możliwością prowadzenia armii w iście generalskim stylu. Możesz wysłać jednostki do poszczególnych miejsc na całej mapie Trzech Królestw, lecz walki toczone są niezależnie od siebie. Standardowe bitwy oraz oblężenia różnią się jedynie obecnością maszyn bojowych. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś toczył bój w stylu Dynasty Warriors przebijając się przez setki wrogich jednostek. Przy okazji trafisz na oficerską opozycję co wprowadza nastrój pojedynku w myśl zasady jeden na jednego. Gorzej kiedy wróg dysponuje kilkoma o wyższej randze. Dlatego warto skupić się przede wszystkim na rekrutacji oficerów by skutecznie odciążyć główną postać w trakcie walk. System polityczny zapewnia nie tylko możliwość budowy zaufania lecz także zasoby w postaci złota, żywności oraz liczebności armii. Ma to znaczenie w misjach terytorialnych, kolejnej nowości w grze. Deweloperzy postanowili dać nam możliwość podążenia historyczną wiernością, co nie jest żadnym wymogiem. Dynasty Warriors 9: Empires wprowadza pewną decyzyjność w trakcie zdobywania zamków.
Po sukcesywnej batalii naprzeciw wychodzą ostatni oficerowie, więc w obliczu totalnego zwycięstwa mamy szansę aby schwytać i zwerbować istotne jednostki na potrzeby dalszej ekspansji Trzech Królestw. Plusem DW9: Empires jest możliwość wyboru znanej postaci lub kreacji totalnie spersonalizowanego awatara wojennej ścieżki. Gra posiada wiele podsystemów mających realny wpływ na rozrost w strefie działań wojennych. To najbardziej istotne z nowości w Dynasty Warrios 9: Empires. Koei Tecmo chciało wprowadzić pewne systemy planowania, adaptacji do dynamicznie zmieniającej się narracji walki. I wprowadzono te nowości, lecz gra ma jeden zasadniczy problem. Chaotyczność. Solą w oku recenzowanej produkcji jest totalna randomowość działania. Kwestie techniczne nie pomagają, gdyż bazują na tych samych assetach. Oprawa prezentuje poziom sprzed czterech lat. W ogrywanej na PlayStation 5 wersji drastycznie na odbiór wpływa nagminny screen-tearing. Spada również płynność animacji, natomiast pop-up obiektów zakrawa na zbrodnię. Zupełnie jakby grę pisano miesiącami, nie latami. Słowem, nowe/stare Dynasty Warriors 9 cierpi na pazerność.
Bo jak inaczej nazwać fragmentację otwartej mapy na mniejsze obszary otoczone niewidzialnymi ścianami? To rozwiązanie idące maksymalne na łatwiznę, niestety komplikujące świat przedstawiony, dość ubogi w pomniejsze detale. Dynasty Warriors 9: Empires w sferze formalnej oferuje szereg interesujących nowości. System polityczny, misje terytorialne, werbowanie oficerów, oblężenia i wreszcie kreację własnej postaci. Niestety wszystko jest spięte sekundami rozgrywki, ponieważ gra nie stara się nam o tym przypominać. Nadal punktem wyjścia jest mashowanie tych samych sekwencji ataków, wybijanie wrogów w powietrze i dopakowywanie oręża dzięki zdobywanym kryształom (planowane jest zdobywanie odpłatnie). Nie poprawiono technikaliów, to przekopiowana gra z iluzją fundamentalnych zmian w strategicznym podejściu do rozgrywki. Tylko dla największych fanów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS