Leicester City przegrywa na wyjeździe w spotkaniu 18. kolejki Premier League z Liverpoolem 1:2. Nastroje w ekipie trenera Brendana Rogersa byłyby zgoła inne, gdyby nie postawa obrońcy gości – Wouta Faesa. 24-latek wpisał się na listę strzelców dwa razy. Problem w tym, że w obu przypadkach trafił nie do tej bramki, co trzeba.
Co za pech obrońcy Leicester City. Dwa samobóje odebrały prowadzenie
Leicester prowadziło od czwartej minuty, kiedy to wynik otworzył Kiernan Dewsbury-Hall. Dramat rozpoczął się pod koniec pierwszej połowy. Dośrodkowanie w pole karne posłał wówczas Trent Alexander-Arnold, przeciął je Wout Faes, a futbolówka poszybowała w górę, po czym spadła tuż przy dalszym słupku. Trafienie – choć samobójcze – było wyjątkowej urody.
Siedem minut później mieliśmy powtórkę z rozrywki. Tym razem z szybkim atakiem popędził Darwin Nunez. Urugwajczyk wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem, ale trafił w słupek. Napastnika Liverpoolu wyręczył jednak Faes, od którego następnie odbiła się piłka i wpadła do siatki. Dzięki temu Liverpool objął prowadzenie 2:1.
Obrońca Leicester City dzięki dwóm trafieniom samobójczym stał się czwartym zawodnikiem, który tego dokonał w jednym meczu Premier League. Wcześniej na tej niechlubnej liście zapisali się Jamie Carragher (1999, Liverpool – Manchester United), Michael Proctor (2003, Sunderland – Charlton) i Jonathan Walters (2013, Stoke – Chelsea).
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS