Julia Theus: Na gmachu kościoła Zbawiciela w Warszawie zauważyłam wysprejowany napis “Nolite te bastardes carborundorum”, czyli: “Nie pozwól, by dranie doprowadzili cię do upadku”. Dlaczego ktoś napisał to akurat tam – na ścianie kościoła?
Prof. Maria Poprzęcka, historyczka sztuki, dyrektorka Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego: Odpowiedź jest prosta. Część społeczeństwa, która sprzeciwia się zakazowi aborcji – a zwłaszcza orzeczeniu tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego zmuszającego kobiety do rodzenia śmiertelnie chorych dzieci – ma świadomość, że ogromną rolę w podjęciu tej decyzji odegrał Kościół katolicki.
Jako instytucja konsekwentnie sprzeciwiająca się aborcji bez względu na sytuację życiową kobiety kościół jest postrzegany – zaraz obok rządu, jako główny sprawca tego – co się stało.
Cytat z muru pochodzi z książki “Opowieść podręcznej”. Bohaterka widzi go na ścianie, gdy jest w kryzysie psychicznym: państwo zmusiło ją do urodzenia dziecka z gwałtu i oddania go obcej rodzinie. Czy Kościół stał się symbolem opresji?
Zależy dla kogo. Kościół bardzo szybko zmienia swoje relacje ze społeczeństwem, a jego rola w historii Polski była ogromna. Podczas zaborów, kiedy wielu hierarchów kolaborowało z wrogiem, Kościół katolicki jako całość był ostoją polskości. W nieistniejącym państwie, podzielonym między trzy sąsiednie kraje, był miejscem zjednoczenia.
Dawniej podczas wojen budynek kościoła bywał azylem, miejscem schronienia dla ludzi.
Podobnie w PRL–u, kiedy w Polsce została wybudowana ogromna liczba kościołów. Powstała m.in. Arka Pana w Nowej Hucie, symbol walki o wolność, oporu wobec totalitarnej władzy. Po stanie wojennym Kościół ofiarował wolność opozycjonistom, decydentom czy artystom. Zaczęło się to zmieniać w latach 90.
Jak jest teraz?
Teraz polski Kościół katolicki stał się takim, jakim wymyślił go prymas Stefan Wyszyński. To kościół popularny, ludowy, masowy, który kładzie nacisk na rytualną stronę wiary, a nie na przeżywanie jej w głęboki sposób. Jest też oparciem dla prawicowej władzy. A w dodatku, jak się okazuje, ma poważne grzechy na swoim sumieniu, które próbuje zamieść pod dywan.
Dla ogromnej rzeszy ludzi nadal jest ostoją wiary i tożsamości. Tożsamości, która zakłada, że o polskości przesądza katolicka wiara. Że Polak – to katolik. Inni widzą potężną, bogatą instytucję o charakterze korporacyjnym, na której ciąży szereg oskarżeń wypowiedzianych przez ofiary księży.
To krytyczne spojrzenie podziela zarówno część wierzących, jak i ateiści i byli katolicy…
…czy osoby, które przechodzą potężny kryzys wiary. Bo z takim mamy do czynienia.
Świadczą o tym masowe apostazje, czy wypisywanie się młodych osób z lekcji religii. Kościół okazał się inną instytucją, niż ta, która jawiła się poprzednim pokoleniom Polaków.
Napis na kościelnym gmachu to symbol. Ale dwojako interpretowany. Dla jednych będzie gestem walki o wolność i wyzwolenia się z opresji. Dla innych – obrazą uczuć religijnych, atakiem na świętość.
Bardzo często używamy ostatnio tego sformułowania w Polsce. Jest nawet w prawie karnym. Ale to pojęcie nieostre, bo każdy z nas czuje inaczej. To młot na czarownice, który może uderzyć każdego. Dla jednych tęczowa aureola wokół Matki Boskiej będzie obrazą, dla innych nie.
Właśnie, kolejny symbol – wizerunek Matki Boskiej. Trzy aktywistki stanęły przed sądem, bo okleiły wizerunek Maryi tęczową aureolą. Protestowały w ten sposób przeciwko homofobicznej instalacji w kościele św. Dominika w Płocku. Zostały uniewinnione.
Dla pewnej grupy osób to obraza do tego stopnia, że twórczynie pozywa się do sądu. Dla innych będzie to znak tego, że Matka Boska otacza swoją opieką wszystkie swoje dzieci, także te o odmiennej orientacji seksualnej. Nie chodziło tutaj przecież o zbezczeszczenie wizerunku Matki Boskiej, nikt nie zdeptał jej niczym Nergal. Nie jest to wizerunek bluźnierczy, a niektórzy twierdzą inaczej.
Ludzie, dla których świętości były lub nadal są nienaruszalne i oczywiste, nagle dowiedzieli się, że nie tylko nie wszyscy kochają ich religię i symbole, ale wieszają na ich sacrum dziecięce buciki, rzucają w nie jajkami, piszą po ścianach.
Pojęcie “obrazy uczuć religijnych” jest niebezpieczne, bo można nim różne emocje rozbudzać, można nimi sterować, manipulować, nie tylko wtedy, gdy pojawia się ono w dyskursie publicznym, ale również w sądzie. Niebezpieczna jest możliwość sięgania po pojęcie “obrazy uczuć religijnych” nie tylko jako inwektywy, ale również jako narzędzia kodeksu karnego. Trzeba uważać, aby go nie nadużywać, bo odczucia to niesłychanie delikatny i subiektywny grunt, którym można łatwo manipulować.
Z czego wynika ta chęć manipulacji?
To efekt przemian. Polska, głównie dzięki przynależności do Unii Europejskiej, stała się krajem o wiele bardziej otwartym. Polska przedwojenna nigdy nie była krajem tak jednolitym etnicznie i wyznaniowo, jak PRL. Wszyscy byliśmy Polakami, a jak ktoś był Ślązakiem, to się z tym krył. Wszyscy byliśmy również katolikami. Ludziom, którzy żyli spokojnie i po cichu mogło się wydawać, że cały świat taki jest, że wszyscy jesteśmy synami Chrystusa, a przede wszystkim synami Matki Boskiej. Bo to kult Matki Boskiej jest w Polsce niezwykle żywy.
Żywe jest też starcie o rolę kobiet w społeczeństwie. Maryja, krzyż – czy to nie są symbole patriarchalnego porządku, naprzeciw którego stanęła błyskawica?
Kościół broni krzyża, ale błyskawica w niego nie uderza. To nie jest konflikt. Błyskawica Ogólnopolskiego Strajku Kobiet uderza nie w religię, w Boga, a w instytucję Kościoła. Instytucję, którą jej przeciwnicy widzą jako drapieżną korporację, a nie jako dom Boży czy dom ludzi, którzy są następcami Chrystusa czy apostołów.
Gdy Strajk Kobiet wziął za symbol błyskawicę, prawicowe media i politycy usiłowali powiązać ją z symboliką SS, czyli czymś w Polsce wyklętym.
Chęć dezawuacji czy dyskredytacji czerwonej błyskawicy polskich kobiet przez porównanie z symbolem SS to nadużycie.
To bardzo mocny symbol. Błyskawica to najpotężniejsza siła natury. Ma kolor czerwony, przez co nie jest jednoznaczna, a zawsze ambiwalentna. Czerwień może być kolorem władzy, miłości, przemocy, krwi czy ognia. A krew może być życiodajna, ale może być również krwią, która wycieka z rany.
Kolejny symbol, wokół którego powstał podział, to tęcza. Przez lata instalacja “Tęcza” na placu Zbawiciela, stojąca na wprost kościoła, była regularnie palona.
Bo tęcza też jest silnym symbolem, który na przestrzeni wieków nabierał wielu znaczeń. Tęcza biblijna to połączenie Boga z Ziemią. Pojawia się jako znak nadziei i przebaczenia boskiego po potopie. Jest też symbolem wspólnoty. Przecież pierwsza w Polsce spółdzielnia Społem również ma znak tęczy!
Tęcza ma różne możliwości wchłaniania w siebie treści. Około 30 lat temu stała się symbolem społeczności LGBT+. To, co było pięknem, symbolem zgody i wspólnoty, nagle dla przeciwników różnorodności seksualnej stało się symbolem wrogim.
Dlaczego? Chodzi o potrzebę identyfikacji wroga przez symbol?
Dokładnie tak. Społeczność LGBT+ identyfikuje się przez tęczową flagę, przyjęła ten symbol jako swój. Na późnośredniowiecznym wizerunku Sądu Ostatecznego Jezus trzyma nagie stopy na tęczy, która łączy Boga i Ziemię. Mimo tego, że jest to stary symbol chrześcijański, jako symbol ruchów LGBT+ jest znienawidzony przez ich przeciwników.
Podzieliliśmy się symbolami w Polsce?
Bardzo. Symbole pozwalają na prostą identyfikację. Większość Polaków utożsamia się z flagą biało-czerwoną, ale niektórzy też z zielonym sztandarem nacjonalistów, a jeszcze inni z czerwienią socjalistów. Sztandar to coś, co miało identyfikować oddziały w boju. To bardzo stara tradycja, bezpośrednia kontynuacja bitewnych podziałów.
Są w Polsce symbole, które niby łączą – orzeł biały, flaga polska. Ale nie są wspólne. Obie strony odmawiają ich sobie nawzajem.
To bardzo przykra sprawa. Flaga i orzeł zostały zawłaszczone przez środowiska nacjonalistyczne i narodowe. Obecna władza nie może pozwolić, żeby z prawej strony od niego urosło w siłę skrajnie prawicowe ugrupowanie, więc próbuje te ruchy oswajać poprzez nieme i przyzwolenie na ich działania – ksenofobiczne, antysemickie czy antyimigranckie. To jest bardzo niebezpieczne. Krzywdzi tym wielu polskich obywateli.
A przecież są w Polsce ludzie dalecy od poglądów nacjonalistów, dla których to też są symbole narodowe. Utożsamiają się z nimi. Ja też utożsamiam się z biało-czerwoną flagą, z naszym godłem, którym jest orzeł biały. I to jest wielki ból, kiedy widzimy, że drogie nam symbole są przejmowane i ktoś manipuluje nimi w taki sposób, że czyni z danej osoby – przywiązanej do tego symbolu – jego rzekomego wroga.
Jesteśmy jak dwa plemiona, które wzajemnie wykluczają się symbolami?
Tak. Walczymy w Polsce na symbole, na słowa, na transparenty, na napisy uliczne. To nasze znaki, które pozwalają rozpoznać “swojego” i “obcego”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS