Była zima 1938 roku. Wojciech Kossak, słynny malarz, specjalizujący się przede wszystkim w tematyce patriotycznej, scenach batalistycznych, koniach i ułanach, wysłał do Gdańska swoje dwa obrazy. Miał to być prezent noworoczny dla ludzi, którzy pomagali mu podczas wypraw do Gdańska. Zatrzymywał się u słynnej rodziny Szmelterów, Marii Hildegardy i Franciszka.
To gdańscy Polacy, patrioci, prowadzący propolską działalność, ważni działacze lokalnych organizacji polonijnych w Wolnym Mieście Gdańsku. Organizowali oficjalne i zakulisowe życie polskiej społeczności, wspierali polskie instytucje charytatywne, jako bogaci ludzie przekazywali spore sumy na Fundusz Obrony Narodowej – z ich pieniędzy sfinansowano kupno dla polskiej armii dwóch samolotów i tankietki.
Prowadzili wtedy popularną i cenioną restaurację w budynku głównego dworca kolejowego. To oni zarządzali także innymi dworcowymi miejscami gastronomicznymi i handlowymi: kawiarnią, cukiernią, peronowymi bufetami i kioskami, oferującymi polską prasę.
Obsługa była polska, a cały kompleks Szmelterów uważany był za enklawę polskości w coraz bardziej germanizującym się Gdańsku – na obiady, kolacje i rozmowy przychodziła tam cała polska elita: urzędnicy Komisariatu Generalnego RP, pracownicy polskich firm, kolejarze.
Przy okazji oferowali także miejsca noclegowe w pokojach na drugim piętrze budynku dworca. Sypiali tam Polacy, którzy z różnych względów nie mogli mieszkać w gdańskich hotelach. W jednym z nich Kossak nocował podczas swoich wizyt w Wolnym Mieście. Artysta zaprzyjaźnił się z właścicielami, był im wdzięczny za pomoc w zorganizowaniu wizyt w mieście, doceniał także ich patriotyczne zaangażowanie.
Obrazy w podziękowaniu
Nic więc dziwnego, że pewnego dnia postanowił odwdzięczyć się im w sposób najbardziej właściwy dla artysty – przekazał im dwa obrazy własnego autorstwa.
Były to dzieła bardzo charakterystyczne dla jego twórczości: jeden z nich przedstawiał żołnierza napoleońskiego na koniu, drugi – salutującego ułana w mundurze 3 Pułku Ułanów Śląskich. Wszystko wskazuje na to, że to autoportret samego Kossaka. Datowanie obrazów wskazuje, że powstały w 1938 roku, a na ręce gdańskich restauratorów trafiły w Nowy Rok roku następnego.
Ciekawostką jest, że na odwrocie domniemanego autoportretu artysta umieścił swoisty list dedykację dla Marii Szmelter. Można w nim znaleźć m.in. takie słowa: “Już ze trzy tygodnie temu, chcąc w części chociaż odwdzięczyć się za tyle uprzejmości i ambarasu mojem lekarstwem drogiej Pani pozwoliłem sobie przesłać obrazek mojej ręki. Ułan z mojego 3 pułku Ułanów, melduje że przyprowadził konia dla Pani Szmelterowej od p. majora Kossaka. Wysłałem go pocztą, i dotąd nie znając słówka od Pani że doszedł do Jej ręki, zaczynam się obrażać czy nie zaginął. Załączam list pocztowy, w razie gdyby trzeba reklamować. Bo przecie obrażać się o tę formę kawaleryjską chyba Pani nie przyszło do główki. Zanadto Pani nie z jakim szacunkiem i wszelką przyjaźnią jestem dla obojga Państwa. Jeszcze raz najlepsze życzenia na ten rok całemu domowi.”
Do Gdańska po latach wróciły dwa lata podarowane rodzinie Szmelterów przez Wojciecha Kossaka Fot. A. Grabowska (Muzeum Gdańska)
“Kossaki” znowu w Gdańsku
Wojenne losy Szmelterów były tragiczne – Franciszek, znany z działalności polonijnej, podejrzewany także o współpracę z polskim wywiadem, trafił do obozu koncentracyjnego Stutthof, gdzie w 1941 roku poniósł śmierć.
Marii, która miała żydowskie pochodzenie, szczęśliwie udało się uciec z miasta. Wróciła tam po wojnie, odbudowała restaurację i prowadziła ją do lat 50. W obozie Stutthof był także jeden z dwóch synów Szmelterów, Kazimierz. Udało mu się uzyskać zwolnienie, wyjechał do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie zaangażował się w działalność zbrojnego podziemia. Po wojnie był zmuszony do emigracji. Najpierw wyjechał do Szwecji, a potem do Kanady.
Wraz z nim Polskę opuściły także obrazy Kossaka. Opiekowała się nimi żona Kazimierza, Leontyna. Małżeństwo nie miało dzieci, Leontyna zdecydowała, że po ich śmierci obrazy mają wrócić do Gdańska. Właśnie udało się zrealizować jej wolę. Stało się to za sprawą działań podjętych przez Radę Społeczną Centrum Pamięci o Polakach z Wolnego Miasta Gdańska im. Brunona Zwarry. Ze strony kanadyjskiej przekazanie obrazów koordynował Jerzy Grodecki, dawny gdańszczanin mieszkający w Toronto, w Polsce współpracował z nim członek Rady, Bogdan Radys, dawny przyjaciel Kazimierza Szmeltera.
Po dostarczeniu obrazów do Gdańska i dokonaniu najważniejszych prac zabezpieczających, zostały zaprezentowane podczas specjalnej uroczystości. Od przyszłego roku będą do obejrzenia w Muzeum Poczty Polskiej. Staną się częścią powstającej tam właśnie wystawy stałej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS