Można chyba powiedzieć, że w Sosnowcu spotkali się dziś dwaj przegrani poprzedniego sezonu. Skala rozczarowania była oczywiście inna, ale już nadzieje na obecne rozgrywki są w Zagłębiu i Widzewie identyczne. Po dwóch kolejkach lepsze nastroje mają jednak w Łodzi. Także dlatego, że ekipa Janusza Niedźwiedzia wróci dziś do domu z trzema punktami w kieszeni.
Nie było to tak oczywiste, jakby się mogło wydawać. Łodzianie w pierwszym meczu ograli Sandecję 3:0, jednak tym razem skala trudności wzrosła. Z kolei po tym, jak komplet punktów wywiózł z Gdyni Chrobry, ciężko było ocenić czy remis Zagłębia z Arką na inaugurację oceniać jako +1, czy jednak jako -2. Sosnowiczanie nad morzem musieli gonić wynik, bo to Arka jako pierwsza trafiła do siatki.
Teraz było odwrotnie. To Zagłębie wyszło na prowadzenie, ale ostatecznie schodziło z boiska pokonane.
Zagłębie – Widzew. Miłe złego początki
Bramka dla Zagłębia nie była jednak oczywistością. Widzew pod wodzą trenera Niedźwiedzia stawia na dominację na boisku i potrafi przełożyć teorię na praktykę. W pierwszych minutach łodzianie mieli mocne akcenty – tak z gry, jak i ze stałych fragmentów. Najpierw jednak z dobrego podania Dominika Kuna nie skorzystał Paweł Tomczyk, który zgubił piłkę w starciu z obrońcą w polu karnym, a potem Patryk Stępiński po dośrodkowaniu ze stojącej piłki trafił w poprzeczkę. Gospodarze odgryzali się kontratakami. Pierwszy koncertowo spartolił Wojciech Szumilas, który dostał piłkę wyłożoną do nogi, w polu karnym, po akcji Maksymiliana Banaszewskiego. Nie dało się tego zrobić lepiej, wydawało się też, że nie da się tego zepsuć, ale jednak – Szumilas w piłkę nie trafił.
Znacznie lepiej zakończyła się kontra napędzona po drugiej stronie boiska. Stoperzy Widzewa – Michał Grudniewski i Konrad Nowak – nie dogadali się ze sobą skacząc do główki, co otworzyło gospodarzom drogę do bramki. Patryk Bryła obsłużył więc podaniem Szymona Sobczaka, który huknął przy bliższym słupku. Nie wiemy, czy to, że Sobczak przed strzałem spojrzał w kierunku piątego metra zmyliło Jakuba Wrąbla, ale na pewno bramkarz Widzewa mógł zachować się w tej sytuacji nieco lepiej. Sam chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo po tym, jak piłka zmieściła się między nim a bliższym słupkiem, rzucił pod nosem parę słów, których cytować nie wypada.
Widzew odwrócił wynik jeszcze przed przerwą
Na jego szczęście koledzy tym golem się nie załamali. To akurat pozostałość po Widzewie z poprzedniego sezonu – łodzianie z „przegranej” pozycji, czyli po stracie bramki, ugrali dziewięć punktów, co według wyliczeń portalu „taktycznie.net” było trzecim najlepszym wynikiem w lidze. Podobnie było tym razem, a wszystko rozpoczął świetnie dysponowany dziś Kun. Pomocnik drużyny gości wpadł w pole karne i był faulowany przez rywala. Nie było to wejście brutalne, ale nieprzepisowe – jak najbardziej. Do piłki podszedł więc Paweł Tomczyk, który zapisał na koncie drugiego gola w tym sezonie. I drugiego z 11 metrów.
Remis na tablicy wyników nie utrzymał się jednak zbyt długo. Obrońcy Zagłębia Sosnowiec znów pomogli rywalom, choć było w tym sporo pecha. Aktywny dziś Mateusz Michalski przegrał pojedynek w polu karnym, ale zdołał wycofać piłkę do Radosława Gołębiowskiego. Młodzieżowiec długo się nie zastanawiał – huknął na bramkę, obił przy okazji Dominika Jończego i w ten sposób dał swojej drużynie prowadzenie. Gołębiowski to zresztą kolejna postać, którą można wyróżnić za dzisiejsze zawody. Lewa strona łodzian sprawiła Zagłębiu sporo problemów.
Widzew wygląda na odbudowany zespół
Po przerwie Widzew nie poszedł za ciosem, za to Jakub Wrąbel zdecydowanie się zrehabilitował. Choćby wtedy, kiedy wyjął nogą strzał z pięciu metrów Sobczaka. Bramkarz łódzkiego klubu wybronił też dwa inne uderzenia Zagłębia, może mniej groźne, ale jednak takie, które mogły sprawić, że Zagłębie wróci do gry. Ale jeszcze większe wrażenie robili inni zawodnicy, którzy zdawali się być już straceni. Zwłaszcza Dominik Kun, który po dwóch pierwszych spotkaniach odbudował swoją pozycję w oczach kibiców. W każdym z tych spotkań Kun wypracował bramkę, asystę i asystę drugiego stopnia po dwóch meczach ma na koncie także Mateusz Michalski.
Jedno jest pewne – choć to dopiero start sezonu, Widzew wygląda już o niebo lepiej niż w poprzednich rozgrywkach. A przecież w wyjściowym składzie tak wiele zmian jeszcze nie zaszło.
Zagłębie Sosnowiec – Widzew Łódź 1:2 (1:2)
Sobczak 17′ – Tomczyk 33′ (k), Gołębiowski 39′
fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS