A A+ A++

Przed startem sezonu 2024/2025 mało kto spodziewał się, że liderem po pięciu kolejkach może być Lech Poznań. Latem w stolicy Wielkopolski zaszło sporo zmian – zatrudniony został Niels Frederiksen – choć nie tak dużo, jak życzyliby sobie tego kibice, albowiem włodarze klubu przeprowadzali transfery wątpliwej jakości. Lechici pod wodzą duńskiego szkoleniowca wystartowali jednak bardzo obiecująco. W sześciu meczach zgromadzili 13 punktów. 

Zobacz wideo Karolina Owczarz porównała zarobki w Fame MMA i KSW

Ich piątkowi rywale – Stal Mielec – byli na przeciwległym biegunie. Cztery punkty, tylko jedno zwycięstwo i miejsce w strefie spadkowej sprawiły, że Kamil Kiereś nie mógł być pewny kontynuacji pracy. Mielec był jednak dla Lech miejscem przeklętym. Ostatni raz na Podkarpaciu wygrali w 1983 roku, a trzy ostatnie wizyty to remisy 0:0.

Całkowita dominacja Lecha. Dwa mocne ciosy pokonały Stal

Już w czwartej minucie tę klątwę strzałem zza pola karnego przerwał Dino Hotić, lecz Bośniak miał pecha, albowiem we wcześniejszej fazie akcji na spalonym był Mikael Ishak, więc sędzia liniowy słusznie podniósł chorągiewkę. To już drugi gol Hoticia w tym sezonie nieuznany przez ofsajd kolegi. Szwedzki napastnik gości na zamknięcie pierwszego kwadransa był blisko wykorzystania dobrego dośrodkowania Michała Gurgula. Lechici całkowicie zdominowali rywali. Narzucił wysoki pressing, nie pozwalając im opuścić własnej połowy.

Przewaga podopiecznych Nielsa Frederiksena została udokumentowana w ostatnim kwadransie pierwszej połowy. Najpierw kapitalnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Dino Hotić, a pięć minut później nieporadnością wykazali się defensorzy Stali Mielec. Ich niecelne podanie przejął Antoni Kozubal, który błyskawicznie dograł do Mikaela Ishaka, a kapitan Lecha nie miał problemów z finalizacją sytuacji sam na sam z bramkarzem. “Kolejorz” w pięć minut zyskał dwubramkową przewagę, co było wynikiem jak najbardziej zasłużonym. Stal także miała swój krótki moment przed przerwą, gdy Maciej Domański obił poprzeczkę. 

Po zmianie stron drużyna Kamila Kieresia poruszała się w innym ustawieniu, a w jej poczynaniach było więcej energii. Zaczęli częściej meldować się na połowie Lecha, ale nie trwało to na tyle długo, aby goście mogli obawiać się o swoje prowadzenie. Po upływie kwadransa drugiej połowy ponownie całkowicie przejęli kontrolę nad grą. 

Na boisku działo się bardzo mało, żeby nie powiedzieć nic. Druga połowa po prostu się odbyła. Lech nie forsował tempa, a Stal była pogodzona z kolejną porażką – już piątą w tym sezonie. W dodatku w samej końcówce czerwoną kartkę obejrzał ich obrońca Bert Esselink. Natomiast zwycięstwo 2:0 pozwoliło “Kolejorzowi” utrzymać pozycję lidera, na której spędzi przerwę na reprezentacje. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRafał Brzozowski oficjalnie ogłosił. Trudno uwierzyć, co bo spotkało po odejściu z “Jaka to melodia?”
Następny artykułTYLKO U NAS.Czerwińska: Jesteśmy bardzo wdzięczni sympatykom