O Dursołtan Taganowej pisałem niedawno w tekście Piękna kontra bestia. Kim jest “turkmeńska Cichanouska”? Teraz przyszedł czas na publikację wywiadu, który przeprowadziłem z opozycjonistką. To pierwszy wywiad z nią w polskich mediach, a być może w ogóle pierwsza w naszym kraju medialna rozmowa z osobą reprezentującą kształtująca się turkmeńską opozycję.
O tym, że w Turkmenistanie rządzi bezwzględny (choć z naszej dalekiej perspektywy, często odbierany jako groteskowy) dyktator, opinia publiczna w Polsce jakąś wiedzę ma. Jakie są codzienne realia związane z działalnością Gurbanguły Berdymuhamedowa i jaki wpływ ma ona na pojedynczych ludzi, na rodziny i cały naród, wiemy już jednak mniej. Równie mało wiemy o zniewalającym kulcie jednostki, o sytuacji ekonomicznej, społecznej i demograficznej w tym środkowoazjatyckim kraju.
Kwestie poruszane przez moją rozmówczynię pomagają nam dowiedzieć się nieco więcej, choć nie sposób w jednej rozmowie opowiedzieć o wszystkim. Dursołtan rzuca światło na formułę zagadnień migracyjnych i ich skalę. Niektóre zjawiska są z naszego punktu widzenia niewyobrażalne. Obywatele Turkmenistanu muszą jednak mierzyć się z rzeczywistością, w jakiej nie chciałby znaleźć się nikt z nas – na miejscu ludzi żyjących w zniewolonym państwie na skraju ubóstwa. No bo jak poukładać sobie tzw. normalne życie w kraju porównywalnym pod wieloma względami chyba tylko do Korei Północnej, albo Erytrei?
O Turkmenistanie będę jeszcze pisał. A dziś zapraszam do przeczytania wywiadu z Dursołtan Taganową:
– Gdybyś miała w kilku zdaniach opowiedzieć o sytuacji w Turkmenistanie, co powiedziałabyś przede wszystkim?
Turkmenistan to kraj, w którym pełnie władzy sprawuje prezydent, jego najbliżsi i zaufani ludzie. To kraj, w którym nie istnieje wolność słowa, ludzie nie mają też pełnej swobody działania i nie mogą wyrażać swojego niezadowolenia i często zmuszeni są do emigracji, głównie z powodów ekonomicznych.
– Wielu jest takich emigrantów?
– Tak. Według oficjalnych statystyk liczba ludności Turkmenistanu wynosi ok. 6 milionów. Tymczasem z niezależnych źródeł wiadomo, że mieszka tam ok. 2 700 000 ludzi1, z czego większość stanowią dzieci i młodzież. Większość obywateli w wieku produkcyjnym wyjechała za granicę w poszukiwaniu możliwości zarabiania na utrzymanie rodzin. W efekcie wielu Turkmenów zostało odizolowanych od ojczyzny i od swoich bliskich.
– Ta izolacja zawsze była tak radykalna?
– Problem nasilił się w marcu 2020 r., kiedy władze Turkmenistanu zamknęły granice z powodu pandemii Covid-19. Zamknięcie było tak radykalne, że nawet nie próbowano sprowadzić turkmeńskich obywateli z zagranicy, którzy wyjechali „za pracą”. Uwięzieni za granicą zostali także i ci, którzy wyjechali z kraju na krótko, w odwiedziny do rodzin, albo w celu leczenia. Wszyscy zostali w obcych krajach bez jakiegokolwiek wsparcia, zdani na łaskę losu. Podam przykład – w marcu ubiegłego roku doszło do tragicznego zatrucia 53 turkmeńskich emigrantów. Zmarli po wypiciu sfałszowanej wódki, a pili ją bojąc się zakażenia koronawirusem. Używali tego alkoholu także nacierając skórę. Wszystko z obawy przed pandemią. Ludzie robili to nie mając dostępu do rzetelnych informacji o przyczynach zarażenia koronawirusem. Władze odmówiły sprowadzenia ciał do Turkmenistanu. Zmarli zostali pochowani na komunalnym cmentarzu w kwaterze dla osób nieposiadających rodzin, a Turkmenistan odmówił rodzinom żyjącym w ojczyźnie prawa wyjazdu na pogrzeb.
– Najprawdopodobniej z powodu obostrzeń w ruchu granicznym spowodowanych pandemią…
– Tylko, że równocześnie władze w mojej ojczyźnie uznały, że w kraju nie ma koronawirusa w ogóle, a używanie słowa covid zostało zabronione. Tymczasem od chwili zamknięcia granic, w Turcji zmarło wielu emigrantów z Turkmenistanu. Ludzie prosili o pomoc w konsulacie Turkmenistanu w Stambule, ale odpowiedź była jedna: „Nie mamy możliwości umożliwienia podróży przez granicę, ani transportu zwłok do Turkmenistanu. To zarządzenie najwyższych władz”.
– Jak w tej sytuacji wygląda życie na emigracji, bez kontaktu z najbliższymi, bez możliwości powrotu do domów?
– Większość emigrantów ekonomicznych z Turkmenistanu przebywa w Turcji. Niektórzy żyją tu nawet od 15 lat i nie mogą zobaczyć bliskich, którzy zostali w ojczyźnie – swoich dzieci, matek. Ja sama wyjechałam z kraju w 2011 roku zostawiając 2-miesięczne dziecko. Nie widziałam innej możliwości zdobycia środków na wyżywienie siebie i rodziny. Od tego czasu nie miałam możliwości powrotu do kraju, żeby zobaczyć się z dzieckiem, z krewnymi. Zdaję sobie sprawę z tego, że gdybym wróciła, nie będę już mogła wyjechać z kraju. Takich matek jak ja, są na emigracji tysiące.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS