34 minuty temu
Ilkay Durmus to bardzo udany transfer Lechii Gdańsk. Od czasów Piotra Grzelczaka nikt nie strzelał tak pięknych bramek dla Biało-Zielonych.
Flavio Paixao i Łukasz Zwoliński są najskuteczniejsi, Marco Terrazzino miał przebłyski geniuszu i zdobywał piękne bramki, Mario Maloca jest ostoją defensywy, a Maciej Gajos odzyskał formę pod kierunkiem trenera Tomasza Kaczmarka, ale to Ilkay Durmus grał najwięcej i najrówniej w pierwszej połowie sezonu 2021/22 w Lechii Gdańsk. Co więcej, słyszy się również opinie, że to najlepszy transfer przychodzący w bieżących rozgrywkach Ekstraklasy.
Nie tylko ilość, ale też jakość, właściwie trudno przypomnieć sobie mecz Lechii, w którym Durmus zagrał słabo. Turek rozegrał wszystkie dotychczasowe 17 spotkań dla Lechii Gdańsk w Ekstraklasie, w tym 16 w podstawowym składzie plus dwa pucharowe. Jedynym zawodnikiem obecnym oprócz Durmusa we wszystkich meczach ligowych Biało-Zielonych jest w tym sezonie Conrado, z tym że on trzy razy wchodził z ławki.
Zapewne Turek miałby, jako jedyny lechista komplet występów w podstawowym składzie, ale tydzień temu w meczu z Pogonią w Szczecinie wszedł z ławki dopiero od 46 minuty. Wszystko dlatego, że w tygodniu poprzedzającym mecz chorował i na Pomorze Zachodnie udał się dopiero w dniu meczu, a nie w przeddzień z całą drużyną.
– Odkąd pogoda się popsuła, tempo przeziębień mocno wzrasta. Niestety mnie też dopadło. Sztab trenerski Pogoni bardzo dobrze nas przeanalizował. Niestety w dniu meczu nie byliśmy w stanie pokazać naszej zwyczajnej formy na tle mocnego zespołu jakim jest Pogoń i przegraliśmy wysoko 1-5. Na szczęście dobrze zareagowaliśmy w meczu z Rakowem, w którym odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo 3-1 – tłumaczy Durmus.
Gdy Ilkay Durmus przychodził do Lechii Gdańsk latem 2021 r. niewiele było o nim wiadomo. Odświeżyłem znajomości nabyte w Szkocji m.in. w czasie gry Błażeja Augustyna, Adriana Mrowca, Arkadiusza Klimka i Krystiana Nowaka dla Hearts z Edynburga, ale niewiele dowiedziałem się o byłym pomocniku St. Mirren. “Święci” grają w miejscowości Paisley, która stanowi właściwie przedmieścia Glasgow, na kameralnym stadionie mieszczącym niecałe osiem tysięcy widzów. Drużyna St. Mirren znajduje się w głębokim cieniu Old Firm (Celtic i Rangers), a gdy w jej barwach grał Ilkay Durmus zajmowała kolejno dziewiąte i siódme miejsce w lidze szkockiej. Turecki pomocnik z niemieckim paszportem przez dwa lata zdobył siedem goli i miał cztery asysty. Jedyne bardziej nazwisko w St. Mirren to Djorkaeff, ale nie Youri, a jego syn Oan. Summa summarum nie ma się co dziwić, że niewielu, nawet w Szkocji słyszało o Durmusu, a co dopiero w Polsce. Co prawda były pewne przesłanki, że to dla Lechii dobry kierunek, właściwie dwie – to bracia Paixao, którzy w przeszłości grali w klubie jeszcze bardziej niszowym od St. Mirren – Hamilton Academical.
Tymczasem, właściwie od pierwszego dnia pobytu w Gdańsku, Ilkay Durmus wpasował się w drużynę Lechii jakby grał w niej od lat. Czy na obozie w Gniewinie, czy w meczach sparingowych było widać, że to zawodnik, który nie potrzebuje aklimatyzacji, gotowy do gry od razu. No i bramki, które są ozdobą jego gry i tzw. “truskawką na torcie”. Już w meczu sparingowym z Lechem Poznań jego mierzony strzał trafił do siatki bramkarza z Bułgarskiej.
O gustach się nie dyskutuje, ale ta wielkiej urody bramka była chyba najbrzydszą w historii występów Turka w Lechii, może oprócz rzutu karnego w nieszczęsnym meczu pucharowym w Nowym Dworze Gdańskim. Poza tym był jeszcze finezyjny rzut wolny z Wisłą Kraków, niesamowity “spadający liść” ze Stalą Mielec, wreszcie celny strzał głową z trudnej pozycji z Rakowem Częstochowa i potem niesamowita bomba “po widłach” z tym samym rywalem. Durmus to nie tylko nietuzinkowy piłkarz, ale i skromny człowiek.
– Wielkie dzięki jeśli uważasz, że moje bramki były ładne – mówi nam Ilkay Durmus nazajutrz po meczu z Rakowem. – Cieszę się, że mogę wspierać drużynę swymi golami – przyznaje Turek, jakby nie dowierzając, że ktoś chce z nim rozmawiać o jego występach. Drużyną St. Mirren media nie interesują się przesadnie. Drążymy temat, dopytując czy to dzięki grze w Szkocji Durmus wyszlifował grę głową, czy dzięki temu zdobył wyrównującą bramkę w meczu z Rakowem?
– To nawet nie o to chodzi. Muszę podziękować koledze z zespołu, Bartoszowi Kopaczowi za bramkę, ponieważ dośrodkował do mnie idealną piłkę – mówi nam Ilkay Durmus.
Ostatnim gdańskim piłkarzem, który trafiał do siatki wyłącznie “z orkiestrą” był Piotr Grzelczak, co zaowocowało … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS