A A+ A++

16 kwietnia w Bibliotece Publicznej w Żninie odbyło kolejne spotkanie z Anną Sawalą-Smoter w ramach cyklu edukacyjnego pt. Co w lesie huczy, a w trawie piszczy. Tym razem gościem spotkania był wąż Duduś.

Na każdej prelekcji z dziećmi z grup przedszkolnych prezentowane jest i omawiane inne zwierzątko (gad, płaz, ssak) z hodowli Anny Sawala-Smoter, właścicielki Kurzej Hacjendy w Wenecji. Gościem pierwszego (26 marca) była sowa Ola, tym razem zaś dzieci miały okazję zobaczyć z bliska i dotknąć węża. – U nas w Polsce nie ma takich węży, jakie występują w dżungli, gdzieś w Afryce czy w Kolumbii, czy w lasach deszczowych. W Polsce występuje kilka gatunków węży. Ja bym chciała żebyście zapamiętali tylko dwa: pierwszy pięknie się nazywa zaskroniec. To prześliczny wąż, którego możecie spotkać na łąkach. Zaskroniec nie zrobi wam żadnej krzywdy, bo nie jest jadowity, nie jest dusicielem, także spokojnie można go z daleka obserwować. Ma charakterystyczne żółte plamki za oczami. Ale jest w Polsce gatunek węża, który może zrobić nam krzywdę, to żmija zygzakowata – usłyszano. Sporadycznie spotyka się ją w lasach, a występuje głównie na południu Polski. – Jest jadowita, a to oznacza, że w przypadku ugryzienia trzeba zgłosić się do pogotowia ratunkowego, do szpitala – dodała pani Ania.

Wąż z hodowli pani Ani to pyton królewski pochodzący z krajów tropikalnych. – Ma na imię Duduś, jest to jeden z najmniejszych pytonów, nie jest jadowity, ale zalicza się do rzędu dusicieli czyli zdobywa swój pokarm poprzez uduszenie – usłyszano. Dzieci dowiedziały się, że wąż nie posiada uszu, a więc nie słyszy, za to widzi bardzo dobrze ale w podczerwieni. – Widzi to, co jest ciepłe czyli widzi to, co wydziela pewną określoną temperaturę – powiedziała pani Ania i dodała: – Tu, gdzie Duduś ma pyszczek, po bokach ma takie maleńkie dziurki. I te dziurki to nie jest nos. To to jest taki narząd Jacobsona i służy do tego, żeby wychwytywać zapach z powietrza i polować.

Język węża jest rozdzielony na dwie połówki, jest to też część jego narządu powonienia, dzięki któremu wyłapuje cząsteczki zapachowe. – Te dziureczki przy pyszczku plus ten języczek pozwalają mu wychwytywać cząsteczki i rozpoznawać czy w pobliżu jest ofiara – usłyszano. Węże, gdy całym swoim ciałem leżą na ziemi, wyczuwają też drgania ziemi, a tym samym zbliżającą się potencjalną ofiarę. – Ciekawostką jest, że żaden wąż nigdy nie rozpoczyna jedzenia myszy od ogona, bo gdyby zaczął jedzenie myszki od ogona to te łapki tylne i przednie by mu się tak ustawiły, że przez gardło by nie przeszły nigdy w życiu. Musi zacząć od głowy i wtedy łapki układają się wzdłuż ciała i jest łatwiej wężowi taką ofiarę zjeść – powiedziała Anna Sawala-Smoter, która obaliła też pewne mity dotyczące węży, jak chociażby te, że węże układając się wzdłuż ciała właściciela, mierzą go jako potencjalną ofiarę. – Nie wierzcie w to. Węże, które mamy w domach, czy to jest pyton siatkowy, czy to jest pyton tygrysi, czy to jest pyton królewski, to nie są węże, które są w stanie zjeść człowieka. One nie są nami zainteresowane. To są inteligentne zwierzęta, które nie rzucą się, żeby próbować zjeść coś, czego nie są w stanie połknąć, bo wąż doskonale wie, co może zjeść, a czego zjeść nie może – powiedziała prelegentka.

Pyton królewski, który był gwiazdą spotkania, haczykowate zęby ma z tyłu. – Te zęby działają jak haczyki i pomagają mu przesuwać ofiarę do środka, do gardła – usłyszano. Po zjedzeniu ofiary wąż znajduje sobie zaciszne miejsce, gdzie odpoczywa i trawi ofiarę. – Potrzebuje kilku dni. W zależności od gatunku węża i od tego, co zjadł, może to trwać kilka dni, nawet do tygodnia. Na świecie jest tylko jeden wąż, który jest w stanie zaatakować człowieka i spróbować go zjeść – to anakonda zielona, największy wąż.

Węże nie mają zapachu, a kiedy rosną, zrzucają naskórek. Dzieci dowiedziały się też jak to się dzieje, że węże potrafią swoją ofiarę połknąć w całości. – Jego żebra, które odchodzą od kręgosłupa, pod spodem nie są zrośnięte. Oznacza to, że jeżeli wąż łyka dużą ofiarę, to jego przewód pokarmowy się rozciąga i te żebra również się lekko rozchylają dając możliwość przesunięcia większego pokarmu czy kęsa kawałeczek dalej – powiedziała pani Ania, która przestrzegała dzieci, by nigdy nie głaskać węża po głowie. – Te zwierzęta nie tolerują dotyku w jednym miejscu, nie tolerują dotykania czubka głowy. My jako ludzie kiedy przychodzimy na świat to na czubku głowy mamy takie miejsce, które nazywa się ciemiączko. To są niezrośnięte kości, które z czasem się zrastają. Natomiast jeżeli chodzi o relikt z czasów prehistorycznych to gady zachowały go w postaci nie do końca zrośniętych kości i pośrodku znajdują się komórki, które mogą przypominać siatkówkę oka. Jest to więc bardzo wrażliwe i bardzo unerwione miejsce. To tak, jakby ktoś wam wsadzał palec do oka jakbyście go tak głaskali po głowie. Dlatego takich rzeczy robić nie wolno, bo nie wiadomo jak wąż może zareagować – usłyszano.

Dzieci mogły z bliska węża zobaczyć, a nawet go dotknąć, co wywołało wiele emocji.

Barbara Filipiak

Aktualizacja: 16/04/2024 14:46

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSINUSOIDA PIŁKARZY ORLĄT ŁUKÓW
Następny artykułZawiadomienie Prezydenta Miasta Oświęcim o wydaniu decyzji nr 4/2024 o środowiskowych uwarunkowaniach