A A+ A++

W transmitowanym na prezydenckim Twitterze i Facebooku wydarzeniu najciekawsze były pytania. Pokazywały one skalę obaw, lęków i trosk rodziców, uczniów i nauczycieli, od miesięcy zmagających się z tymi sami problemami, często w poczuciu, że zostali pozostawieni samym sobie.

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek oraz towarzyszący mu – nie wiadomo z jakiej racji – prezydent Andrzej Duda nie potrafili jednak udzielić żadnych konkretnych odpowiedzi na bardzo sensowne pytania.

Czytaj też: Kaczyński chciałby przykręcić śrubę Polakom. Ale maszyna PiS się zacięła

Wracały w nich cztery główne problemy stojące dziś przed polskim systemem edukacji. Pierwszy to problem epidemiczny, szczególnie znaczący w sytuacji, gdy od poniedziałku do szkół wracają uczniowie klas 1-3. Ta decyzja budzi szereg wątpliwości. Choć dzieci do dziesiątego roku życia nie są ani szczególnie narażone na chorobę, ani nie roznoszą szczególnie skutecznie wirusa, to tym nie mniej ryzyko, że ich powrót do szkół może przyspieszyć transmisję Covid-19 nie jest zerowe. Pojawiają się więc pytania, czy dzieci nie zarażą nauczycieli – którzy nie znaleźli się w priorytetowej grupie do szczepienia – oraz czy złapanej w szkole choroby nie przekażą rodzicom albo dziadkom.

Drugi problem związany jest z kosztami psychologicznymi oddzielenia dzieci i młodzieży od szkoły. Rok bez szkoły to rok bez normalnych relacji z rówieśnikami, bez pełnej, opierającej się także na relacjach z koleżankami i kolegami ze szkoły socjalizacji. To musi powodować psychiczne napięcia i problemy. Fakt, że zamknięcie niemal całej gospodarki nie zostawia młodym ludziom zbyt wielu możliwości rekreacji w czasie wolnym, też nie pomaga. Podobnie jak to, że psychiatria dziecięca już przed pandemią była w Polsce w stanie zapaści.

Czytaj też: Odwrót na z góry upatrzone pozycje. Gdzie się schował premier Morawiecki?

Trzeci problem związany jest ze zdalnym nauczaniem. Ciągle barierę stanowi to dostęp do internetu i podstawowego sprzętu komputerowego. W wielu gospodarstwach domowych dziecko nie ma swojego komputera, co przy zdalnej nauce przez cały rok byłoby wskazane. Ba, nie każde ma swój pokój, gdzie w miarę komfortowych warunkach mogłoby się uczyć – ponad jedna trzecia Polaków żyje w przepełnionych mieszkaniach. Problemem jest też dostęp do w miarę szybkiego Internetu, zwłaszcza na terenach wiejskich.

Czwarty problem, podnoszony w spotkaniu z ministrem Czarnkiem również związany jest ze zdalnym nauczaniem, a konkretnie jego jakością. Rodzice zadający przez internet pytania szefowi MEN i prezydentowi wyraźnie martwili się o wynik matur i innych egzaminów, jakie czekają ich dzieci. Zwracali też uwagę na przeładowanie podstaw programowych, które w warunkach edukacji w domu przez komputer w pełni ukazuje swój absurd.

Byle się trzymać przekazu dnia

Co na te wszystkie obawy miał do powiedzenia minister edukacji? Niewiele. Słuchając odpowiedzi Przemysława Czarnka, można było odnieść wrażenie, że wygłaszając kolejne kwestie w myślach powtarza sobie jak mantrę „byle się trzymać przekazu dnia, byle się trzymać przekazu dnia”.

Problem w tym, że przekaz dnia PiS w kwestii edukacji pełen jest nieścisłości i dziur. Często wydaje się stać obok realnych problemów. Weźmy kwestię wykluczenia cyfrowego jako bariery w pandemicznej edukacji. Co w tej kwestii miał do powiedzenia minister Czarnek? Że jest świetnie, a w razie czego dzieci mogą pójść do szkoły i tam się uczyć zdalnie, korzystając ze szkolnego sprzętu i sieci. To niepoważne, przecież po to robimy edukacyjny lockdown wielkim kosztem, by zminimalizować kontakty społeczne uczniów. W tej sytuacji państwo powinno uruchomić program skutecznie i szybko zwalczający cyfrowe wykluczenie.

Czarnek brzmiał niejednokrotnie, jakby bagatelizował problemy kierowanego przez siebie resortu. Pytany, czemu nauczycieli nie testuje się na obecność przeciwciał Covid-19 – co pokazałoby, kto już przeszedł chorobę, nabył odporność i nie musi specjalnie obawiać się ponownego zachorowania – odpowiedział, że przecież każdy w Polsce może wykonać test. Odpowiadając na pytanie o ryzyko kontaktów wracających do szkoły uczniów z rodziną, stwierdził, że zabezpieczenie seniorów to odpowiedzialność każdej rodziny. Szkoda, że nie powiedział, jak wywiązać się z tej odpowiedzialności w sytuacji, gdy w dwupokojowym mieszkaniu mieszkają trzy pokolenia – a to rzeczywistość niejednej polskiej rodziny.

Najdziwniejsza odpowiedź padła na sugestię, by zaszczepić nauczycieli w jednej z pierwszych grup – co nie wydaje się nierozsądnym postulatem. Czarnek, zamiast walczyć o interesy pracowników podległych jego resortowi, stwierdził, że szczepienia nauczycieli oznaczać będą kilkaset tysięcy niezaszczepionych seniorów, a to seniorzy mają najmniejsze szanse na przeżycie choroby. Zamiast rzetelnej odpowiedzi otrzymaliśmy moralny szantaż i napuszczanie jednej grupy w potrzebie, nauczycieli, na drugą – seniorów.

Czarnek zresztą nie mógł powstrzymać się od niepotrzebnego ataku nauczycieli. Gdy mówił o problemach związanych z zamrożeniem normalnego nauczania w szkołach, wypomniał pedagogom udział w strajku w 2019 roku, który także miał odebrać uczniom znaczną liczbę dni szkolnych.

Panie prezydencie, tak pan sobie nie przydaje powagi

Najbardziej zaskakująca w całym wydarzeniu była jednak obecność prezydenta Andrzeja Dudy. Milczący przez pierwsze miesiące drugiej kadencji prezydent nagle się uaktywnił i wystąpił w roli konferansjera ministra edukacji. Odczytywał z tabletu pytania internautów, wchodząc rolę, którą na tego typu wydarzeniach na ogół pełni rzecznik prasowy.

Czytaj też: „Afera szczepionkowa? To nie jest sprawa Krystyny Jandy, tylko rządu polskiego, który sobie z tym nie radzi”

Czasem sam próbował odpowiadać. Nie zawsze z najlepszym skutkiem. Pytany o to, czemu PiS nie finansuje psychiatrii dziecięcej, odpowiedział, że jest przecież finansowana, a jeśli chodzi o ostatnią dyskusję w Senacie, to miał w nim miejsce normalny spór między senatorami i część była przeciw zwiększeniu wydatków. Jest to przekłamanie tego, co zaszło w izbie wyższej polskiego parlamentu. Senator Gabriela Stanecka-Morawska z Lewicy złożyła poprawkę do ustawy budżetowej, zabezpieczającą 80 milionów złotych na psychiatrię dziecięcą i młodzieżową, która dramatycznie potrzebuje pieniędzy. Faktycznie wywiązał się spór między senatorami. Przeciw głosowało wszystkich 47 obecnych na posiedzeniu przedstawicieli PiS.

Takie skąpe gospodarowanie prawdą raczej nie zjedna prezydentowi sympatii. Można się też zastanawiać, po co w ogóle mu był wspólny występ z Czarnkiem? Ostatnio coraz częściej słyszymy, że Duda ma się politycznie usamodzielnić, budować sobie polityczną pozycję na czas po prezydenturze. Z pewnością trudno będzie mu ją zbudować, jeśli prześpi kryzysowe czasy pandemii.

Występowanie jako rzecznik prasowy ministra Czarnka na konferencji, gdzie nikt nie potrafi rozwiać sensownych obaw uczniów, rodziców i nauczycieli, raczej nie przyda jednak Dudzie powagi i potrzebnego mu do planów na dalszą karierę politycznych kapitałów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRozlało się piwo – niecodzienna sytuacja w Zaskalu
Następny artykułRoyce da 5'9″: “Jestem trochę zawstydzony nominacją do Grammy”