Biorąc pod uwagę, że przy premierze nowej generacji konsol gracze zawsze głośno wyrażają swoje niezadowolenie z faktu, że w zestawie dostają tylko jeden kontroler i muszą wydać dwie czy trzy stówki na drugi, decyzja Sony o dostarczeniu na rynek pada wycenionego na 1199 PLN wydaje się bardzo odważna. Tak, wcale nie przesadzam w tytule tego tekstu, obecnie za te pieniądze można kupić sobie nową konsolę, choćby Xboxa Series S czy Nintendo Switch Lite (albo używkę klasycznej wersji w świetnym stanie). Z drugiej strony użytkownicy PlayStation i tak długo czekali na „elitarną” wersję pada do swoich systemów (od producenta konsoli, alternatywne rozwiązania były dostępne), bo Microsoft zdecydował się na taki krok już wiele lat temu. I pamiętam jak dziś, że wtedy też wiele osób kręciło głową z niedowierzaniem, że zapłaciłam 600 PLN za pad do Xboxa.
Decyzja Sony o dostarczeniu na rynek pada wycenionego na 1199 PLN wydaje się bardzo odważna. Tak, wcale nie przesadzam w tytule, obecnie za te pieniądze można kupić sobie nową konsolę, choćby Xboxa Series S czy Nintendo Switch Lite.
Co prawda to zaledwie połowa ceny DualSense Edge, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że było to blisko 7 lat temu, a gigant z Redmond ewidentnie trochę „przyoszczędził” i pierwszy Elite – choć w czasie użytkowania nieustannie utwierdzał mnie w przekonaniu, że jego zakup był świetną decyzją – relatywnie szybko zaczął się sypać. Nie były to problemy uniemożliwiające korzystanie, ale takie szczegóły jak odchodzące gumowe panele potrafią być niezwykle irytujące i chętnie dopłaciłabym nieco grosza, żeby mieć pewność, że ulubiony kontroler będzie w świetnej formie latami. A piszę o tym dlatego, że choć nowa propozycja Sony jest znacznie droższa, to jednocześnie oferuje kilka dodatkowych elementów, których na próżno szukać u konkurencji i być może z punktu widzenia niektórych użytkowników warto będzie za nie tyle zapłacić.
Niektórych użytkowników… i tu dochodzimy do sedna sprawy, a mianowicie chociaż nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z DualSense Edge korzystali wszyscy zainteresowani, bo urządzenie nie porzuca żadnych funkcji klasycznego DualSense, jak haptyczne wibracje czy adaptacyjne spusty, to wydaje się, że na zakup zdecydują się nieliczni. Trochę z powodu ceny, trochę dlatego, że na rynku od jakiegoś czasu dostępne są profesjonalne pady do PS5 od firm trzecich, czyli SCUF Reflex Pro czy Razer Wolverine V2 Pro, które mogły nasycić docelową grupę odbiorców, a trochę dlatego, że część graczy będzie się zastanawiać, czy faktycznie potrzebuje tych dodatkowych funkcji, bez których dotąd dawali sobie radę. I tak, zdaję sobie sprawę, że z miejsca pojawią się argumenty, że kontroler skierowany jest do graczy profesjonalnych, ale… czy na pewno? Gdyby Sony liczyło tylko na scenę turniejową, to polska premiera nie miałaby dla firmy przecież większego finansowego sensu, prawda?
DualSense Edge – wygląd i jakość wykonania
DualSense Edge przychodzi do nas zapakowany w taki sam sposób, jak wszystkie inne akcesoria Sony do konsoli PlayStation 5, czyli w karton z biało-niebieską obwolutą, na której znajdziemy dużą grafikę produktu oraz najważniejsze informacje na temat jego funkcji, które mają pomóc nam „Osiągnąć perfekcję w grze”. W środku czeka zaś biało-czarne etui z tworzywa sztucznego, utrzymane w stylistyce samej konsoli, które zdaje się dobrze chronić cenny ładunek i umożliwia przechowywanie dodatkowych akcesoriów. A skoro już przy zawartości zestawu jesteśmy, to poza kontrolerem znajdziemy tu 2,8-metrowy przewód w tekstylnym oplocie (USB typu A do typu C) do ładowania lub grania po kablu, obudowę złącza, dwa dodatkowe zestawy nakładek na drążki (trzecia jest domyślnie założona), dwa zestawy przycisków tylnych, tj. przyciski półkopułowe i dźwigniowe oraz instrukcję obsługi.
No dobra, a jak wygląda sam kontroler? Na pierwszy rzut oka poza wyższą wagą (334 v 280 gramów) niewiele się tu zmieniło, ale po chwili zauważymy pewne różnice, stylistyczne i nie tylko. Jeśli chodzi o te pierwsze, to przyciski trójkąt, kółko, krzyżyk i kwadrat oraz przyciski kierunkowe są teraz czarne, podobnie jak panel dotykowy, który na dodatek – tak jak spusty – doczekał się wzoru w postaci symboli przycisków PlayStation, a wewnętrzna część uchwytów jest gumowana. Moim zdaniem efekt końcowy jest ciekawszy, ale w to gruncie rzeczy kwestia gustu, szczególnie że jakość wykonania stoi na podobnym poziomie – szkoda tylko, że czarny plastik na panelu okalającym gałki jest teraz błyszczący, a nie matowy, przez co wygląda tanio i najpewniej będzie się rysował od patrzenia, a panel dotykowy jest wiecznie pomazany. Wprawne oko szybko dostrzeże też nowe elementy, jak dwa przyciski oznaczone jako Fn pod gałkami, suwaki blokady spustów, przyciski tylne, drobna modyfikacja gniazda USB typu C na górze pada czy mały suwak o nazwie Release z tyłu, do którego jeszcze wrócimy.
DualSense Edge – nowe elementy i ich funkcjonalność
Jak jednak dobrze wiemy, nie o wygląd tutaj chodzi, więc najwyższy czas sprawdzić DualSense Edge w boju. Zacznę od tego, że wszystkie dodatkowe akcesoria mają swoje miejsce w etui, więc nie latają w środku i nie ma ryzyka, że przypadkiem wypadną podczas chowania czy wyjmowania pada. Jeśli zaś chodzi o ich wymianę, czyli personalizację pada do swoich potrzeb, to musimy zatrzymać się na dłuższą chwilę, bo mamy tu w sumie trzy systemy. Przyciski tylne wyposażone są w złącza magnetyczne, więc praktycznie same wskakują na miejsce i ich wymiana zajmuje dosłownie kilka sekund. Niestety Sony nie zdecydowało się na taki system w przypadku nakładek na drążki, które trzeba po prostu siłowo pociągnąć, a następnie wcisnąć wybraną wersję na miejsce, czemu towarzyszy nieprzyjemny plastikowy klik i choć teoretycznie mechanizm działa, to trudno powiedzieć, ile takich wymian będzie w stanie znieść – pod tym względem zdecydowanie lepiej sprawuje się magnetyczny system z pada Xbox Elite, gdzie ponadto zastosowano metalowe elementy, a nie z tworzywa sztucznego, jak u Sony.
Jeszcze inaczej wymienimy zaś cały moduł drążka, bo Sony przewidziało taką opcję, co jest ogromną zaletą DualSense Edge, której na próżno szukać u rozwiązań konkurencji. Oznacza to, że jeśli drążki zaczną dryfować albo całkowicie się popsują, nie musimy wymieniać całego pada, wystarczy dokupić moduł za 129 PLN. Co równie ważne, proces wymiany nie powinien nikomu sprawić problemów – przesunięcie wcześniej wspomnianego suwaka Release sprawia, że przedni panel okalający analogi odskakuje, dzięki czemu zyskujemy dostęp do dźwigni blokującej moduł, której zwolnienie pozwala wysunąć stary element i zastąpić go nowym. Ot, cała filozofia, przy której musimy uważać jedynie na sam panel i jego zatrzaski, który wydają się dość delikatne.
Jeśli chodzi o „fizyczne” nowości, to mamy jeszcze trzy, tj. 3-stopniowe suwaki, za pomocą których ustawiamy skok lewego i prawego spustu, dopasowując go do aktualnych potrzeb (długi, średni, krótki), dwa przyciski Fn, które pozwalają na wywołanie menu funkcyjnego (te umieszczone są pod gałkami i nie jest to najbardziej ergonomiczna lokalizacja), a także dostępną w zestawie obudowę złącza. Ta ostatnia pozwala zabezpieczyć przewód USB w gnieździe, dzięki czemu mamy gwarancję, że przypadkiem nie odepnie się podczas grania – mówiąc szczerze, opcja przydatna chyba jedynie dla profesjonalnych graczy, którzy faktycznie grają po kablu, ograniczając ryzyko wystąpienia najmniejszych choćby opóźnień, bo większość graczy korzysta z pada bezprzewodowego zgodnie z jego nazwą.
Szczególnie że DualSense Edge jest kompatybilny ze stacją ładującą PlayStation 5, która jest wygodniejsza niż każdorazowe wpinanie kabla do ładowania, więc będzie najpewniej pierwszym wyborem użytkowników (i niestety częstym, bo w moim przypadku pad wytrzymuje na baterii ok. 5 godzin przy domyślnych ustawieniach, czyli krócej niż podstawowa wersja). Ale jeśli należycie do grupy kablowej, to wspomnę jeszcze tylko, że etui umożliwia ładowanie pada, choć nie kryje się za tym to, co pierwsze przychodzi wam do głowy, czyli etui ładujące znane ze słuchawek bezprzewodowych czy Xbox Elite 2 – tu zamiast tego mamy… klapkę na rzep, którą można odchylić, żeby przepuścić przewód, co przy tej cenie wygląda słabo.
DualSense Edge – wsparcie systemowe
To skoro wiemy już, jakie dodatkowe elementy pojawiły się na padzie DualSense Edge względem klasycznej wersji i jakie możliwości oferują, czas zerknąć w ustawienia systemowe. Jako że mamy do czynienia z urządzeniem zaprojektowanym przez producenta konsoli, może ono liczyć na pełne wsparcie ze strony oprogramowania systemu i w ustawieniach PS5 pojawiła się specjalna zakładka dedykowana nowej wersji kontrolera (Ustawienia/Akcesoria/Kontroler bezprzewodowy DualSense Edge). Znajdziemy tam takie opcje, jak Profile niestandardowe, Sygnalizuj przełączenie profilu, Menu funkcyjne i Jasność wskaźników kontrolera, a także opcję obejrzenia prezentacji funkcji kontrolera, informację o wersji oprogramowania oraz opcję jego zresetowania.
Najważniejsze kryje się oczywiście w Profilach niestandardowych, gdzie zgodnie z nazwą dostajemy możliwość stworzenia własnego profilu, w którym zmienimy nie tylko mapowanie przycisków, ale i dostosujemy martwe strefy i czułość drążków (niezależnie dla obu), dostosujemy martwą strefę efektu trigger oraz wybierzemy intensywność wibracji i efektu trigger, który umożliwia odczuwanie różnych poziomów naprężenia i oporu przycisków L2 i R2 w odpowiedzi na rozgrywkę. Wszystkie te opcje działają bez zarzutu, a stworzone profile możemy przypisać do czterech skrótów menu funkcyjnego (Fn z wybranym przyciskiem – kwadrat, kółko, trójkąt lub krzyżyk) i przełączać się między nimi w locie podczas grania. A jeśli o samo menu funkcyjne wywoływane przytrzymaniem przycisku Fn chodzi, to dedykowana mu zakładka pozwala zdecydować, co ma się w nim wyświetlać: wszystkie funkcje, czyli profile, skrót do personalizacji profilu, regulacja głośności (strzałki góra-dół) i regulacja balansu między audio z gry a czasem (strzałki prawo-lewo); przypisane profile czy tylko wybrany profil. Nazwy pozostałych dwóch zakładek mówią same za siebie, czyli pozwalają wybrać sposób sygnalizacji zmiany profilu oraz dostosować jasność podświetlenia pada.
A kiedy już dopasujemy wszystkie elementy i ustawienia DualSense Edge, nie pozostaje nic innego, jak tylko grać. I muszę przyznać, że w moim przypadku było to bardzo przyjemne doświadczenie, bo chociaż żaden kontroler, nawet ten najdroższy, nie wygra za nas potyczki z bossem czy innymi graczami w starciach sieciowych, to jest w stanie znacząco poprawić komfort i doświadczenia płynące z gry. I tak właśnie jest w tym przypadku, „rdzeń” pada pozostał niezmieniony, więc cieszymy się innowacjami wprowadzonymi przez DualSense wraz z PlayStation 5, ale jednocześnie, za sprawą personalizacji fizycznej i software’owej, mamy wrażenie kontrolera szytego na miarę do wielu różnych gier czy gatunków, a to może już przełożyć się na wyniki w grach. Możemy skrócić skok spustów, żeby przyspieszyć strzelanie, założyć wyższe nasadki, żeby poprawić zakres i precyzję celowania, a do tylnych przycisków półkopułowych przypisać choćby rzut granatem i jesteśmy gotowi na każdą wojnę, a kiedy nam się znudzi, w kilka chwil odblokować spusty, wymienić nasadki na krótsze, tylne przyciski na łopatki, które będą wygodniejsze do zmiany biegów i odpalić ulubioną ścigałkę – ciesząc się przy obu ulubionymi ustawieniami przypisanymi do profilu, który zmienimy w locie. No bajka, pytanie tylko, czy warto zapłacić za nią aż 1199 PLN…
DualSense Edge – podsumowanie
Szczerze? Trudno powiedzieć, bo wiele zależy tu od tego, jak często gramy, po jakie gry sięgamy i wreszcie, jak duży będzie to wydatek dla naszego budżetu. Dla jednych osób będzie to absurdalnie wysoka cena jak za kawałek plastiku do rozrywkowych zastosowań, który ma na dodatek tańszy i w pełni funkcjonalny odpowiednik, a inne używają… inteligentnych zegarków od Apple za blisko 5000 PLN, chociaż w tym przypadku też nie brakuje dużo atrakcyjniejszych cenowo rozwiązań. Mówiąc krótko, nie można nie doceniać przywiązania fanów do marki, a Sony może się pochwalić całkiem sporą społecznością – wystarczy tylko spojrzeć, ile część osób była w stanie zapłacić za konsolę PlayStation 5 z „drugiej ręki”. A jeśli połączymy to z faktem, że Japończycy nie muszą martwić się konkurencją, bo Elite’a do jego konsoli nie podłączymy, a Scuf Reflex Pro czy Razer Wolverine V2 Pro są jeszcze droższe, to efekt jest właśnie taki.
Nie można nie doceniać przywiązania fanów do marki, a Sony może się pochwalić całkiem oddaną społecznością – wystarczy tylko spojrzeć, ile część osób była w stanie zapłacić za konsolę PlayStation 5 z „drugiej ręki”, kiedy sklepowe półki świeciły pustkami.
Osobiście uważam jednak, że cena DualSense Edge jest o kilka stówek za wysoka i powinna plasować się na podobnym poziomie jak wielokrotnie wspomnianego już Elite 2, który przecież swoje też kosztuje (739 PLN na ulicy nie leży). W kilku aspektach pad Sony wyprzedza rozwiązanie od Xboxa (patrz: wymiana całych modułów drążków i kilka ustawień systemowych), ale w innych, jak choćby system mocowania nasadek na drążki, zastosowane tworzywa czy etui „ładujące”, nie wspominając nawet o panelu przednim z błyszczącego plastiku czy zdecydowanie zbyt krótkim czasie pracy na baterii, mogłoby brać z niego przykład. Nie zrozumcie mnie źle, DualSense Edge to naprawdę świetny pad, który jako kompan kratosowego Lewiatana i Ostrzy Chaosu sprawdzał mi się wyśmienicie (a rozgrywka z jego udziałem w Warzone została przez redakcyjnego fanatyka tego tytułu określona jako niezwykle miodna), ale duża w tym zasługa faktu, że już podstawowy kontroler DualSense oferuje wiele innowacyjnych rozwiązań i nie wiem, czy „pro” wprowadza wystarczająco dużo nowości, żeby graczy byli w stanie zaakceptować ubytek 1199 PLN z konta.
Sony DualSense Edge:
Sony DualSense Edge – opinia :
Sony DualSense Edge – zalety:
- przyjemna dla oka stylistyka z akcentami PlayStation
- ergonomia i poprawiony chwyt (gumowane wstawki)
- całkiem bogate wyposażenie zestawu
- możliwość wymiany modułów analogów
- pełne wsparcie systemowe
- bogate opcje modyfikacji ustawień
- intuicyjna i łatwa personalizacja, zarówno fizycznych elementów, jak i ustawień
Sony DualSense Edge – wady:
- system wymiany nasadek na drążki nie jest magnetyczny
- delikatny i błyszczący panel przedni
- niektóre elementy powinny być metalowe
- brak prawdziwego ładującego etui
- bardzo wysoka cena
Cena (na dzień publikacji): 1199 PLN
Gwarancja: 24 miesiące
Sprzęt do testów dostarczył:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS