Koncert piosenek, pisanych przez Witolda Lutosławskiego pod pseudonimem Derwid, zakończył letni sezon koncertowy w Muzeum Przyrody-Dworze Lutosławskich w Drozdowie. Na tarasie wschodnim dolnego dworu dawnej siedziby Lutosławskich wystąpili sopranistka Małgorzata Trojanowska i pianista Krzysztof Kulikowski, proponując publiczności prawdziwą muzyczną ucztę.
Obok piosenek Derwida zabrzmiały też szlagiery jego przedwojennych kolegów po fachu, a koncert zakończył zaskakujący bis.
Małgorzata Trojanowska to śpiewaczka doskonale znana łomżyńskiej publiczności z licznych koncertów z orkiestrą Filharmonii Kameralnej czy innych, jak na przykład wykonanie „Kantaty o kawie” Jana Sebastiana Bacha w „Retro” oraz w ramach festiwali Sacrum et Musica i Drozdowo-Łomża. Dzięki tej drugiej imprezie narodził się jej kolejny projekt z piosenkami Derwida.
– Projekt Derwid istnieje już od blisko 10 lat – mówi Małgorzata Trojanowska. – Do śpiewania tych utworów zaprosił mnie Jacek Szymański w Roku Witolda Lutosławskiego w roku 2013, o czym przypomniał mi pracownik muzeum, pan Tomasz Szymański. Wcześniej zupełnie ich nie znałam, była to dla mnie nowość, nowe oblicze Witolda Lutosławskiego, kojarzonego przecież z zupełnie odmienną twórczością. I te piosenki mnie zauroczyły: zarówno forma, jak i teksty. Następnie do współpracy zaprosił mnie pan Jan Zugaj, twórca i kierownik muzyczny kwartetu Alla Breve, który również miał własny pomysł na tego Derwida. I to było cudowne, bo Lutosławski sam podkreślał, że to co napisze ma być tylko szkicem, takim drogowskazem do własnej twórczości, do własnej aranżacji. W 2013 roku na inauguracji festiwalu w Drozdowie grał ze mną Paweł Lipski i myślę, że teraz zabrzmiałoby to zupełnie inaczej; na kwartet smyczkowy ta muzyka też nabrała innego kształtu, a dzisiaj towarzyszył mi Krzysztof Kulikowski, absolwent Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w klasie fortepianu, znakomity aranżer i pianista, kompozytor, autor muzyki do wielu spektakli, widowisk i koncertów.
W osobie rzeczonego pianisty i aranżera wykonanych w Drozdowie kompozycji solistka faktycznie zyskała niewiarygodne wsparcie: nie tylko w kontekście bardzo czujnego akompaniamentu, ale też dopełniania poszczególnych utworów solowymi partiami improwizowanymi na czym szczególnie zyskały swingowa „Czarownica”, „Tabu” ze stylową solówką, blues „Moje ptaki” i beguine „Tylko to słowo”, oparty na modnym niegdyś tańcu.
– Opracowywanie takich piosenek to przyjemność, ale też spore wyzwanie – nie kryje Krzysztof Kulikowski. – Tworzenie aranżacji jest zresztą rzeczą irracjonalną, tego nie da się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Pomysł na piosenkę, klucz do niej, przychodzi nie wiadomo skąd i jak.
Różne są sposoby podejścia do tego; ja zawsze robię tak, żeby znaleźć podstawę, na przykład bas z rytmem, jakiś motyw melodyczny, który będzie spoiwem formalnym tych utworów, czy wstawki improwizowane. To coś bardzo ciekawego i niezwykle inspirującego, bo te melodie są bardzo interesujące: choćby kiedy po raz pierwszy spojrzałem na utwór „Cyrk jedzie”, kompletnie nie miałem na niego pomysłu, stwierdziłem, że tego nie da się zaaranżować. Po czym po trzech godzinach wpadłem na genialny po prostu pomysł z nutą pedałową w tym refrenie, który okazał się jednym z moich lepszych aranży.
Inne piosenki Lutosławskiego, pięknie zinterpretowane przez Małgorzatę Trojanowską, jak: „W lunaparku” czy slow-fox „Nie oczekuję dziś nikogo” z solówką na zakończenie, dopełniły evergreeny z okresu międzywojnia, w tym wielkie przeboje Hanki Ordonówny „Na pierwszy znak” i „Miłość ci wszystko wybaczy” oraz późniejsze „Kasztany” z repertuary Nataszy Zylskiej.
– To takie urozmaicenie – mówi Małgorzata Trojanowska. – Witold Lutosławski tworzył te piosenki na prośbę Władysława Szpilmana, dyrektora Polskiego Radia, poszukującego ludzi, którzy będą kontynuowali tę przedwojenną szkołę kompozytorską, teatralną, rewiową i kabaretową, bo większość twórców z tego okresu to byli Żydzi, więc wielu z nich nie dożyło czasów powojennych.
Lutosławski poniekąd przejął po nich pałeczkę, chociaż nie szczycił się tym, dlatego nie tworzył pod własnym imieniem i nazwiskiem, bo chciał odnieść sukces jako twórca z nurtu klasycznego.
Artyści zostali świetnie przyjęci przez słuchaczy, za co zrewanżowali się wykonując na bis utwór „Przetańczyć całą noc” z musicalu „My Fair Lady”.
– Drozdowo jest dla mnie szczególnym miejscem – podkreśla Małgorzata Trojanowska. – Wychowałam się niedaleko Zambrowa, gdzie chodziłam do szkoły muzycznej, a mój tata pracował w Nadleśnictwie w Łomży. I tak przynajmniej raz, dwa razy w roku zabierał mnie tutaj do Drozdowa, żeby pospacerować, żeby przypomnieć sobie, że to muzeum związane z Lutosławskimi, rodziną wybitnego polskiego kompozytora, żebym grając i ćwicząc na tych skrzypeczkach popołudniami w domu miała taki żywy, namacalny dowód bliskości i wielkości tej muzyki.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS