A A+ A++

Amazon wiele lat temu deklarował wprowadzenie na szeroką skalę dronów dostawczych. Miały one zrewolucjonizować sposób dostawy przesyłek, jednak rzeczywistość stanęła na drodze rewolucji.

Drony dostawcze Amazon na razie tylko w USA

Amazon Prime Air to projekt dronów dostawczych, które Jeff Bezos zapowiedział pod koniec 2013 roku. Od tego czasu rewolucyjny sposób dostaw wprawdzie już funkcjonuje, ale budzi wiele obaw nie tylko wśród pracowników, ale też mieszkańców miejscowości, gdzie Prime Air został wdrożony.

College Station w Teksasie oraz Lockeford w Kalifornii okazały się być jednymi z miejsc, gdzie niemal 100-kilogramowe drony Amazona dostarczały zamówienia złożone przez klientów. Problem jednak w tym, że Prime Air nie jest tak wygodnym rozwiązaniem, jak można było oczekiwać od początku.

Dron-dostawca Amazon Prime Air (Źródło: TheVerge)

Amazon Prime Air nie jest najwygodniejszym rozwiązaniem

Dostawy zamówień dronami w domyśle są na tyle wygodne, że ograniczają wysiłek pracowników i generalnie całą logistykę związaną z fizycznym dostarczeniem przesyłki przez kuriera. Ot, latający dostawca odbiera paczkę – i doręcza ją automatycznie pod wskazany adres.

Tak to powinno wyglądać w teorii. W praktyce natomiast dostawy dronami spotykają się z liczną krytyką dotyczącą przede wszystkim bezpieczeństwa. Jako przykład można powołać m.in. wzniecenie przez drona pożaru w 2021 roku w Pendleton, gdzie urządzenie w niekontrolowany sposób spadło na ziemię. Podobnych sytuacji, gdzie latający dostawca niespodziewanie upadł jest więcej.

Do obsługi dronów potrzeba wielu ludzi

Automatyczne dostawy, w których pomoc człowieka jest minimalna to niestety kwestia, której Prime Air brakuje. Według zasad Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA), do obsługi tych 90-kilogramowych dronów potrzebna jest stała obserwacja ze strony pracowników.

Przelot nad drogą wymuszał przez FAA kontrolowanie, czy aby na pewno pod dronem nie znajduje się pojazd – a tę weryfikację przeprowadza na bieżąco pracownik obserwujący okolicę.

Jak wylicza serwis TheVerge, łącznie do obsługi dostawy realizowanej przez Prime Air potrzebne było zaangażowanie aż 6 osób. Wszystko to, aby usprawnić proces dostawy zamówień na obszarach zaludnionych.

Czy w przyszłości będzie lepiej?

Wszystko zależy od tego, jak bardzo uda się ograniczyć awaryjność latających dostawców. W przypadku urządzeń, które ważą dziesiątki kilogramów – kluczowe jest zapewnienie bezpieczeństwa obiektom oraz ludziom, nad którymi pracują drony.

Choć obecnie technologia jest testowana w USA, wiele zależy od lokalnych przepisów. Przeloty ciężkich dronów w Polsce (gdyby Amazon tutaj uruchomił Prime Air) będą kontrolowane przez tutejsze przepisy. Te natomiast w wielu kwestiach mogą się różnić od amerykańskich.

Źródło: TheVerge

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBp Edward Dajczak otwarcie mówi o depresji
Następny artykułW Urzędzie Miasta polała się krew