A A+ A++

“Z ust do ust podawano sobie fantastyczne pogłoski o krwawym wampirze, który dopuścił się ohydnej zbrodni, jakiej nie notowały dotąd kroniki policyjne Łodzi” – pisał “Express Wieczorny Ilustrowany”.

W piątkowy poranek dziewięcioletni Eugeniusz Swoboda poszedł pobawić się nad staw. Był 27 grudnia 1935 r., a zbiornik znajdował się w pobliżu zakładów Scheibler i Grohman między ulicami Przędzalnianą, Milionową i Emilii (dziś Tymienieckiego). Po piętnastu minutach chłopiec przybiegł do domu i zaalarmował ojca o znajdującym się w stawie worku.

Roman Swoboda wraz z trzema fabrycznymi dozorcami udał się na brzeg, gdzie następnie nie bez trudności wyciągnęli ciężki worek ze stawu. Jeden z dozorców rozciął nożem sznur. Z worka wydobył się odór zgniłego i przemoczonego mięsa owiniętego w szmaty.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoszykówka: porażka MKKS-u Rybnik w Przemyślu
Następny artykułMinister ds. UE:Ustawa wiatrakowa to nie nowe oczekiwanie KE