W 1861 r. w Warszawie wrzało. W lutym wojsko carskie strzelało do demonstrantów. Padło pięciu zabitych. Ludność miasta urządziła im manifestacyjny pogrzeb. Kolejna demonstracja, w kwietniu, na pl. Zamkowym, przyniosła znów ofiary śmiertelne. 15 października, dzień po wprowadzeniu stanu wojennego, odbywały się w warszawskich kościołach nabożeństwa za duszę Tadeusza Kościuszki. Żołnierze rosyjscy wtargnęli do kościołów, w których śpiewano „Boże, coś Polskę”, i dwa z nich sprofanowali. W odpowiedzi ks. Antoni Białobrzeski, wikariusz kapitulny archidiecezji, rozkazał w proteście zamknąć wszystkie kościoły. Władze zaborcze zareagowały brutalnie: aresztowały duchownego i skazały go na karę śmierci, zamienioną potem na zesłanie.
W lutym 1862 r. przybył do Warszawy nowy metropolita, abp Zygmunt Feliński. Miał prawo czuć się nad Wisłą obco, ponieważ całe swoje dotychczasowe życie spędził poza Królestwem Polskim. Na dodatek opinia publiczna i znaczna część księży uznały go za sługę Petersburga, a niektórzy duchowni byli po prostu zazdrośni, że to nie jeden z nich został arcybiskupem.
Feliński urodził się 40 lat wcześniej, w 1822 r., w Wojutynie na Wołyniu. Jego stryjem był poeta Alojzy Feliński, twórca słynnej pieśni „Boże, coś Polskę” i pierwszy dyrektor Liceum Krzemienieckiego. I choć w ramach represji po powstaniu listopadowym szkoła została zlikwidowana, to byli w Krzemieńcu jeszcze niektórzy nauczyciele. Dlatego Ewa Felińska przeniosła się do tego miasta w 1837 r. Zaprzyjaźniła się wówczas z Salomeą Bécu, matką Juliusza Słowackiego. Rok później Felińska, jako uczestniczka spisku Konarskiego, została aresztowana i zesłana na kilka lat, bez dzieci, w głąb Rosji.
(…)
Cały tekst dostępny w grudniowym numerze miesięcznika!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS