A A+ A++

Po tym jak NASA wybrała SpaceX jako firmę, która zbuduje pojazd do deorbitacji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, niedługo czekaliśmy na jego wizualizację. Tak zwany ISS Deorbit Vehicle to rozbudowany wariant Dragona, który wyposażono w znacznie potężniejszy napęd.

Dni Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wydają się być policzone. Już od dawna NASA podkreśla, że rok 2030 będzie tym momentem, gdy MSK przestanie pełnić swoją rolę – Rosja gwarantuje obecnie współpracę do 2028 roku. Choć przed stacją jeszcze sześć lat służby i wiele misji, z załogami, wśród których mamy nadzieję znajdzie się reprezentant lub reprezentanci naszego kraju, to już teraz NASA wybrała SpaceX jako wykonawcę pojazdu do deorbitacji.

Podłączony do MSK, po odpaleniu silników, co nastąpić ma w styczniu 2031 roku, zepchnie ją w stronę atmosfery, gdzie największe elementy stacji rozpadną się na drobniejsze, a to co nie spali się w atmosferze spadnie na Ziemię w bezpiecznym miejscu. Gdzie dokładnie, to jeszcze nie jest pewne, ale jedną z przypuszczalnych lokalizacji jest tak zwany punkt Nemo na południu Oceanu Spokojnego. To tam spadała stacja kosmiczna MIR w 2001 roku, tam też znajduje się cmentarzysko setek innych satelitów i rosyjskich stacji Salut z czasów zimnej wojny.

Deorbitacja nie będzie szybkim procesem, zajmie ponad rok

MSK ma własne silniki, a najważniejsze zainstalowane są w rosyjskich modułach, jednak są one przeznaczone do manewrów orbitalnych i przeciwdziałania stałemu opadaniu stacji. Nie są na tyle silne, by zapewnić wystarczająco kontrolowany proces deorbitacji, gdy znajdzie się ona znacznie niżej niż regularna orbita, gdzie tarcie atmosferyczne będzie znacznie silniejsze.

Poza tym, zanim pojazd SpaceX wejdzie do gry, stacja będzie stopniowo obniżać swoją orbitę z przyczyn naturalnych. Jej wysokość na orbicie nie będzie korygowana przez rok do półtora roku, a dopiero po tym czasie, pojazd do deorbitacji uruchomi swoje silniki, by pchnąć stację niczym kamień do curlingu we właściwym kierunku.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. (fot: NASA)

NASA chce, by tak długo jak to możliwe, załoga przebywała na pokładzie stacji. Gdy stacja osiągnie pułap około 330 km czyli o około 70 km niższy niż zwykle, astronauci opuszczą stację. Potem MSK będzie opadać jeszcze przez około sześć miesięcy, a gdy osiągnie pułap 220 km, czyli około 180 km niższy niż zwykle, rozpocznie się asystowana deorbitacja z pomocą pojazdu SpaceX. Cztery dni później stacja wejdzie w górne warstwy atmosfery, a potem spadnie do oceanu.

Kluczowe jest tutaj nie tylko odpowiednie nakierowanie stacji, ale też zapewnienie jej właściwej orientacji względem Ziemi w momencie zejścia z orbity, by fragmenty, które przetrwają lot przez atmosferę spadły w wybranym miejscu. Ponieważ MSK jest dużo większa niż zwykły satelita, cała operacja wymaga potężniejszego pojazdu deorbitacyjnego.

ISS Deorbit Vehicle, czyli Dragon na sterydach

Tak nazywa się pojazd SpaceX, który zapewnić ma bezpieczną deorbitację MSK. Choć wartość kontraktu jaki NASA podpisała ze SpaceX opiewa na 843 miliony dolarów, to są to jedynie koszty opracowania pojazdu. Cała operacja deorbitacji ma kosztować 1,5 miliarda dolarów i o takie fundusze do Kongresu wystąpił Bill Nelson, administrator NASA.

Jak informuje SpaceX, ten Dragon na sterydach, będzie dysponował sześć razy większym zapasem paliwa niż podstawowa wersja (konieczne nie tylko do finalnego zapłonu silników, ale i poprzedzających go innych manewrów), dziś latająca na orbitę, a łączna moc silników ma być cztery razy większa (będzie ich 46, z czego większość umieszczona w tylnej części pojazdu). Moduł techniczny pojazdu deorbitacyjnego zostanie wyposażony w dodatkowe rozkładane panele słoneczne oprócz standardowych paneli, które teraz umieszcza się jedynie na kadłubie pojazdu.

ISS Deorbit Vehicle poleci na orbitę jeszcze przed rozpoczęciem naturalnego procesu deorbitacji. Po zadokowaniu do stacji i przeprowadzeniu testów, które zagwarantują działanie silników w odpowiednim momencie (wtedy nie będzie czasu na wysyłanie kolejnego pojazdu), moduł będzie czekał na właściwy moment.

SpaceX nie jest jedyną opcją, którą NASA rozważała. Ponieważ już dziś można wpływać na wysokość stacji z pomocą rosyjskich modułów i silników w towarowych pojazdach Progress, te ostatnie też były brane pod uwagę. Jednakże Rosjanie nie są w stanie zapewnić nadzoru jednoczesnej pracy trzech takich pojazdów, a tyle byłoby wymagane przez procedury deorbitacyjne. To oficjalny powód, dlaczego ostatecznie zrezygnowano z tej opcji, by potem wybrać SpaceX, ale z pewnością nie jedyny.

Źródło: SpaceX, spacefilghtnow, inf. własna

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLeczony tydzień, a nieleczony siedem dni? Bzdura, wystarczy… spray do nosa
Następny artykułNouvelle Vague | koncert