A A+ A++

Od przełomu maja i czerwca trwają największe w tym roku ćwiczenia Wojska Polskiego, mianowicie Dragon-21. Ich głównym celem jest- jak wiemy -certyfikacja dowództwa 18. Dywizji Zmechanizowanej, formowanej od 2018 roku. Biorąc jednak pod uwagę dostępne informacje, można pokusić się o pewne spostrzeżenia dotyczące ćwiczenia. Jego scenariusz pokazuje nowe podejście do szkolenia Wojska Polskiego, ale i wciąż nierozwiązane problemy modernizacji technicznej armii.

Na początek przypomnienie, że w ćwiczeniu uczestniczy  9400 żołnierzy i jednostek sprzętu wojskowego. Z różnych rodzajów Sił Zbrojnych, bo obok żołnierzy Wojsk Lądowych są także choćby myśliwce F-16 Sił Powietrznych, marynarze czy żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, a samo ćwiczenie realizowane jest nie tylko w „tradycyjnych” domenach morskiej, lądowej i powietrznej, ale i w cyberprzestrzeni.

18. Dywizja Zmechanizowana ćwiczy głównie na poligonie w Nowej Dębie, z kolei 16. Dywizja – przede wszystkim w Ośrodku Szkolenia Poligonowego Orzysz, przy czym działania realizowane są również w terenie przygodnym, poza poligonami. Co warte odnotowania, obie dywizje otrzymały wsparcie w postaci elementów jednostek aeromobilnych, czyli 25. Brygady Kawalerii Powietrznej i 6. Brygady Powietrznodesantowej. W ćwiczeniu biorą udział również pododdziały brygad uzbrojonych w KTO Rosomak, czyli 12. Brygada Zmechanizowana z 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej i 17. Wielkopolska Brygada Zmechanizowana z 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. W ten sposób w Dragona zaangażowane są wszystkie dywizje Wojsk Lądowych, obie brygady aeromobilne oraz 1. Brygada Lotnictwa Wojsk Lądowych.

Duży nacisk kładziony jest na współdziałanie różnych rodzajów wojsk i różnych jednostek, na przykład wsparcie lotnictwa Wojsk Lądowych i Sił Powietrznych. W ćwiczeniu uczestniczy też około pół tysiąca przedstawicieli Wojsk Obrony Terytorialnej, w tym tylko 30 żołnierzy zawodowych, a do ich zadań należy m.in. patrolowanie, ale też prowadzenie rozpoznania za pomocą bezzałogowców FlyEye. Z kolei pododdziały na KTO Rosomak mają szczególną rolę, bo mogą przemieszczać się po drogach publicznych, co ułatwia im prowadzenie działań poza poligonami. Warto dodać, że obecnie jednostki w większości wróciły z poligonów do miejsc stałego stacjonowania, trwa natomiast ćwiczenie dowódczo-sztabowe wspomagane komputerowo.

Patrząc na to, w jaki sposób realizowane są przedsięwzięcia w ramach Dragona można pokusić się o tezę, że ćwiczenie skupia się na scenariuszu obrony wschodniej części Polski. Ćwiczą bowiem dwie dywizje: 18. DZ w południowo-wschodniej Polsce oraz 16. w północno-wschodniej Polsce, niejako zgodnie z ich dyslokacją, oczywiście z uwzględnieniem dostępności infrastruktury poligonowej. Stacjonujące na wschodzie dywizje otrzymują wsparcie sił aeromobilnych i zmotoryzowanych, są też wspomagane przez pozostających na miejscu terytorialsów. 16. Dywizję wspiera też grupa batalionowa NATO, bazująca w Orzyszu i Bemowie Piskim, podporządkowana wchodzącej w skład 16. Dywizji 15. Giżyckiej Brygadzie Zmechanizowanej. Można więc powiedzieć, że przebieg Dragona niejako wpisuje się w priorytety MON i Sił Zbrojnych, zakładające wzmocnienie potencjału obronnego we wschodniej części kraju.

Patrząc na materiały z Dragona widać pewną ewolucję w podejściu do organizacji ćwiczeń, ale i – niestety – bolączki Sił Zbrojnych, związane z modernizacją techniczną. Ćwiczących żołnierzy wspierają Mi-24 i Sokoły, ale żadne z nich nie przenoszą kierowanej broni przeciwpancernej. Wsparcie środków bezpilotowych zapewniają terytorialsi, bo większość brygad Wojsk Lądowych nie ich na wyposażeniu. Z kolei używane przez żołnierzy transportery Rosomak są wciąż pozbawione uzbrojenia przeciwpancernego, nawet jeśli wspierane są przez moździerze Rak. Choć podejście do organizacji ćwiczeń się niewątpliwie zmieniło, rosną też struktury, to największe bolączki modernizacji są nadal nierozwiązane. A potrzeby są ogromne, bo jak widać – nawet po scenariuszu Dragona – modernizować trzeba wszystkie jednostki, nie tylko te położone na wschodzie kraju, jak 18. czy 16. Dywizja. Unowocześnienie armii, zapewnienie kluczowych zdolności choćby obrony przeciwpancernej i przeciwlotniczej, nadal pozostaje dużym wyzwaniem dla decydentów i wojska.

Reklama

Z tą kwestią wiąże się dynamiczna prezentacja w czasie Dragona nowego, pływającego bojowego wozu piechoty Borsuk. To nowa konstrukcja, która ma przynieść przełom generacyjny i zastąpić przestarzałe BWP-1. Na razie jest na etapie badań zakładowych, budowana przez konsorcjum kierowane przez Hutę Stalowa Wola w ramach projektu NCBiR. Uzbrojenie Borsuka stanowi wieża ZSSW-30, z armatą 30 mm i wyrzutnią przeciwpancernych pocisków Spike, z zaawansowanym systemem kierowania ogniem, opracowana w konsorcjum Huty Stalowa Wola i WB Electronics. Wieża ZSSW-30 wejdzie na wyposażenie Sił Zbrojnych wcześniej od Borsuka, i najpierw będzie stanowić uzbrojenie transporterów Rosomak. Docelowo jednak Wojsko Polskie będzie potrzebować znacznie ponad tysiąca wież tego typu, a dziś w zasadzie w ogóle nie dysponuje skutecznymi systemami obrony przeciwpancernej zintegrowanymi na pojazdach. Widać więc, jak gigantyczna jest skala wyzwań i opóźnień. Potrzebne są więc szybkie decyzje co do wprowadzania sprzętu do Sił Zbrojnych RP.

Tekst: Jakub Palowski, czytał Jacek Raubo

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTortury i mordowanie cywilów. CNN o rosyjskich najemnikach w Republice Środkowoafrykańskiej
Następny artykułWtorek. W ciągu doby wykonano blisko 60 tys. testów na koronawirusa