Trudno się dziwić poecie. Arsenal był czymś absolutnie niespotykanym w tamtych czasach. Był pierwszą europejską fabryką z masową produkcją, stworzoną setki lat przed rozpoczęciem rewolucji przemysłowej. Już samo zgromadzenie tylu ludzi w jednym miejscu musiało szokować. A mówimy o czasach, w których w Paryżu, największym mieście Europy, mieszkało mniej niż 100 tys. osób, a na polach Grunwaldu, po ponad rocznych przygotowaniach trzech państw, do największej bitwy tamtego okresu stanęło naprzeciw siebie łącznie 45 tys. żołnierzy. Tymczasem w Wenecji, w szczycie rozwoju stoczni, pracowało na jej potrzeby 16 tys. osób.
Początek dnia pracy w Arsenalu sygnalizował dźwięk La Marangona, największego dzwonu w Wenecji, do dziś górującego nad placem św. Marka. Dantemu to miejsce wydało się piekielne, ale pracujący w stoczni „arsenalotti” uchodzili za arystokrację wśród europejskich rzemieślników. Cieszyli się przywilejami oraz dostępem do najznamienitszych Wenecjan. Mieli gwarancję zatrudnienia na całe życie oraz byli beneficjentami pierwszego na świecie quasi-systemu emerytalnego. Bez względu na to, jak niedołężny był „arsenalotto”, płacono mu za samo pojawienie się na terenie stoczni.
Na potrzeby pracujących tu robotników miasto co miesiąc dostarczało 55 tys. litrów wina, co było nie lada wydatkiem, bo zapewnienie trunków dla pracowników pochłaniało około 2 proc. rocznego budżetu Wenecji. Dbano o nich, bo na lagunie wszyscy zdawali sobie sprawę, jaką wartością dla republiki był Arsenal. Wenecjanie przewagę na morzu osiągnęli dzięki umiejętności szybkiego tworzenia morskiej floty, a to stało się możliwe, bo jako pierwsi w procesie produkcji statków zastosowali specjalizację oraz kontrolę jakości, dwie absolutne innowacje w XIV w.
Czytaj też: Kto, uciekając z Polski spakował się w 710 skrzyń, a kto był na indeksie Rolls-Royce’a? Oto najbogatsi II Rzeczypospolitej
Średniowieczny przemysł stoczniowy. Praca w Arsenalu w XIV w.
Żeby zrozumieć, jak Wenecja do tego doszła, należałoby się cofnąć o 120 lat przed przybyciem Dantego. To wtedy wybierający się na czwartą krucjatę krzyżowcy poprosili Wenecjan o pomoc w przeprawieniu się przez morze do Ziemi Świętej. Dla miasta na lagunie okazało się to kluczowe dla dalszego rozwoju republiki. Po pierwsze, za namową Wenecjan krzyżowcy, zamiast bronić Ziemi Świętej przed niewiernymi w ramach skomplikowanego rozliczenia za usługę, najechali chrześcijańskie Cesarstwo Bizantyńskie, dzięki czemu Republika Wenecka mogła ostatecznie zerwać więzy zależności z Konstantynopolem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS