Roman Reszel (47 l.) z Żar ma nowe serce. Dzisiaj wie, że dostał drugie życie. Gdyby nie przeszczep, nie miałby żadnych szans.
– Wydolność mojego serca była na poziomie 12 procent. Czułem się ciągle zmęczony, miałem duszności i kołatanie serca – wspomina R. Reszel.
10 lat temu jego żona Edyta zawiozła go do szpitala, bo się gorzej poczuł i wtedy okazało się, że jest w stanie zagrożenia życia. Jego serce nie pracowało tak, jak powinno. Trafił na oddział kardiologii w 105. Szpitalu Wojskowym w Żarach, pod opiekę zespołu kierowanego przez dr Grzegorza Adamiaka.
– Ponoć jest to wada wrodzona, ale nie była zdiagnozowana. Przez wiele lat żyłem, nie zwracając uwagi na to, że się szybciej męczę od innych. Pamiętam sytuacje ze szkoły, gdy byłem dzieckiem, biegnąc, czułem ucisk w klatce piersiowej, ale nauczyciele krzyczeli, żeby biec dalej, więc biegłem, bo myślałem, że tak ma być.
Co dwa tygodnie
W ostatnich dwóch latach stan zdrowia pana Romana bardzo się pogorszył.
– Pacjent co dwa tygodnie trafiał do nas na oddział. Co mogliśmy zrobić, to robiliśmy, byliśmy też w stałym kontakcie z kliniką w Zabrzu – mówi G. Adamiak, ordynator oddziału kardiologicznego.
– Wszyscy na SOR-ze go znaliśmy i gdy tylko był przywożony przez karetkę, od razu wiedzieliśmy, jakiej pomocy potrzebuje – wspomina dr Marek Femlak, zastępca komendanta 105. Szpitala Wojskowego w Żarach, dyżurujący również na SOR-ze.
W połowie listopada ubiegłego roku R. Reszel został zakwalifikowany do przeszczepu w klinice w Zabrzu. Termin operacji jednak się przesuwał.
– Byłem na pilnej liście, ale był problem z osobami, które mogą być dawcami, bo wiele osób chorowało na Covid i nie mogło być dawcą – wspomina R. Reszel.
W końcu 5 maja tego roku o godzinie 23 dostał telefon, że o 6 rano ma się stawić w klinice w Zabrzu. Na salę operacyjną trafił 6 maja, o godz. 17. Operacja przeszczepu serca trwała 9 godzin. Zakończyła się o drugiej w nocy 7 maja.
– Tak to wygląda przy przeszczepach. Gdy jest dawca, to nie ma już czasu. To wtedy dzieje się szybko. Natomiast sam czas oczekiwania na serce był długi, dodatkowo wydłużony przez Covid – mówi dr G. Adamiak.
Pierwszy pacjent
– Jeżeli chodzi o pacjentów kwalifikujących się do przeszczepów, to najczęściej trafiają bezpośrednio do klinik transplantacyjnych, natomiast to jest pierwszy nasz oddziałowy pacjent, który dotrwał do przeszczepu i ten zabieg się udał – dodaje ordynator żarskiej kardiologii.
R. Reszel opuścił klinikę w Zabrzu już półtora tygodnia po operacji.
– Dostałem bardzo dobre serce. Lekarze mówili, że od wielu lat nie mieli tak dobrego organu. Dawcą był 43-letni wysportowany mężczyzna, który zginął tragicznie. Lekarze powiedzieli mi, że genetycznie był moim bratem bliźniakiem. Badania po operacji pokazują, że serce pracuje tak, jakby było moje od początku – mówi R. Reszel i dodaje: – Wymodliłem sobie to serce. Przed operacją codziennie odmawiałem różaniec. Zawdzięczam to różańcowi i czuję się tak jakbym kilka razy wygrał w totolotka.
Będzie dziadkiem
R. Reszel w październiku będzie obchodził 47 urodziny, ale jak twierdzi – od tego roku ma już dwie daty urodzin. Będzie je obchodził również 7 maja.
– Czuję się niesamowicie. W rodzinie jest wielka radość. Tym bardziej, że we wrześniu zostanę dziadkiem. Martwiłem się o córkę, bo widziałem, jak bardzo stresuje się moją operacją. Młodsza córka dba teraz, żebym się nie zasiedział. Wyciąga mnie na spacery, bo po operacji muszę chodzić, choć sama nigdy nie lubiła spacerować. Ale życie zawdzięczam tak naprawdę żonie Edycie, bo to ona nie pozwoliła mi się poddać i walczyła o mnie do samego końca – nie ukrywa wzruszenia pan Roman.
R. Reszel ma dwie córki. Starsza Patrycja ma 23 lata, a młodsza Anna Maria – 15 lat. Po operacji pan Roman nie może dźwigać, bo miał rozcięty cały mostek, ale już ma plany na najbliższe miesiące.
– Teraz chcę żyć, cieszyć się. Już wkrótce zamierzam dużo spacerować z wnuczką, bo córka będzie chciała wrócić do pracy, a ja zostanę nianią – mówi R. Reszel.
Cały zespół
Jak podkreśla, jego radości nie byłoby bez pomocy, jaką otrzymał w żarskim szpitalu.
– Chcę serdecznie podziękować lekarzom kardiologom, pielęgniarkom, salowym. Wspaniali fachowcy, a także życzliwi i sympatyczni ludzie. Chcę podziękować również całemu oddziałowi ratunkowemu i pracownikom pogotowia. W Zabrzu miałem okazję poznać prof. Mariana Zembalę, którego syn mnie operował. Żarski oddział kardiologii, lekarze na czele z dr Grzegorzem Adamiakiem są tam bardzo cenieni. Prof. Zembala powiedział mi, że jego pracę opisze w przygotowywanej obecnie książce – opowiada pan roman.
– To zasługa całego zespołu, który się panem Romanem zajmował. To zespół ludzi, którzy kochają to, co robią, którzy mają duże poczucie odpowiedzialności i chęci do pomocy pacjentom. A ja go znam najdłużej, chyba od 2004 roku – mówi dr G. Adamiak.
Założycielem oddziału kardiologicznego w Żarach był dr Andrzej Śmigielski jeszcze przed 2000 rokiem, natomiast oddział kardiologiczny z pracownią hemodynamiki jest w 105. Szpitalu Wojskowym w Żarach od 2010 roku.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS