Pełne odszkodowanie mężczyzna dostał na skutek skargi nadzwyczajnej.
Wydawać się może, że chodziło o prosty błąd rachunkowy, ale dwa sądy cywilne w tej sprawie nie wiedziały, jak liczyć szkodę po wypadku.
Adam S. miał w 2009 r. kolizję, w której uszkodzeniu uległ jego mercedes. W trakcie likwidacji szkody w towarzystwie ubezpieczającym pojazd sprawcy stwierdzono, że zachodzi sytuacja tzw. szkody całkowitej. Wrak wart był 8 tys. zł, więc TU wypłaciło poszkodowanemu różnicę, czyli 14,7 tys. zł. Wraku powód nie remontował, sprzedał go za 4 tys. zł.
Adam S. uznał wypłaconą kwotę za zaniżoną i pozwał towarzystwo, ale sądy cywilne, w tym Sąd Okręgowy w Łomży, oddaliły jego żądanie. Zastosowały wprawdzie zasadę pełnej rekompensaty szkody, ale niewłaściwie zrozumiały regułę zmniejszenia odszkodowania o to, co zostało wartościowego ze zniszczonej rzeczy. Od wartości auta sprzed wypadku odjęły nie tylko 8 tys. zł wartości wraku, ale jeszcze 4 tys. zł, za jakie go sprzedano. A ponieważ biegli ocenili, że wartość rynkowa pojazdu w chwili wypadku wynosiła 26,1 tys. zł, okazało się, że w postępowania likwidacyjnym TU w pełni zrekompensowało szkodę.
Po ponad dziesięciu latach wyrok zaskarżył skargą nadzwyczajną prokurator generalny, zarzucając, że nie było podstaw do zaliczenia ceny za wrak jako korzyści.
Sąd Najwyższy uwzględnił skargę i zmienił werdykt sądów cywilnych, zasądzając Adamowi S. owe 4 tys. zł z odsetkami za 12 lat sporu.
Jak wskazał w uzasadnieniu sędzia SN Paweł Księżak, nieuprawnione zsumowanie szacunkowej wartości wraku i c … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS