Dzisiaj, 18 września (12:57)
O tym, że Donald Tusk czwartkowym przemówieniem w Poczdamie uderzył w czuły punkt Prawa i Sprawiedliwości niech świadczy fakt, że zamiast komentarza do jego apelu o większe zaangażowanie Niemiec w dostawy broni na Ukrainie, lidera opozycji zaatakowano słowami kanclerza Olafa Scholza o “rewizji granic”. Zmanipulowanymi i celowo wyciągniętymi z kontekstu.
Gdyby ze wszystkich programów informacyjnych oglądać tylko “Wiadomości”, okazałoby się, że lider PO Donald Tusk częściej niż po polsku mówi w języku niemieckim. Przynajmniej od czasu “dziadka w Wehrmachcie” – wyciągniętego w kampanii prezydenckiej 2005 r. przez Jacka Kurskiego – Donald Tusk występuje w narracji propagandowej Prawa i Sprawiedliwości w roli “reprezentanta interesów Berlina”. Właśnie tam, według obozu rządzącego, otrzymuje dyspozycje polityczne, a na polecenie niemieckiej kanclerz poleciał do Brukseli, by następnie wrócić do Warszawy i ponownie podporządkować Polskę naszemu zachodniemu sąsiadowi. Wiadomo.
Gdy po ponad pięciu latach pracy sejmowej komisji wyceniającej straty wojenne dokonane przez III Rzeszę w końcu opublikowano raport, jednym z jego słabo skrywanych politycznych celów było ustawienie części opozycji w rolach tych, którzy “wyrównaniu dziejowej sprawiedliwości” będą się sprzeciwiać. W istocie tak było – niektórzy politycy oraz komentatorzy koncertowo podłożyli się Jarosławowi Kaczyńskiemu, twierdząc wprost – niczym Kazimiera Szczuka w RMF FM – że “Polska zrzekła się reparacji w takim trybie, że się zrzekła”. A tak naprawdę to Niemcy już swoje odpokutowali, więc zapomnijmy na rzecz dobrosąsiedzkich relacji.
Problem w tym, że ani nie odpokutowali, ani niczego się skutecznie nie zrzekliśmy. Pogląd ten wykracza daleko poza bańkę wyborców PiS-u, dlatego jeśli zapomnimy, że może być wykorzystywany do celów kampanijnych – sam w sobie nie budzi tyle kontrowersji, ile chcieliby najsilniejsi z “Silnych razem”.
Donald Tusk jest na tyle długo w polskiej polityce, że ma świadomość czym mogłoby się skończyć zapędzenie się na pozycje pt. “na złość PiS-owi wyrzeknę się reparacji”. Zwłaszcza, że sam z mównicy sejmowej w 2004 r. apelował do Berlina o finansowe zadośćuczynienie, mówiąc: “Żaden gest nie zamknie tej wiecznej pokuty za to, co stało się w Polsce wskutek niemieckiej agresji”. Dlatego, choć cześć polityków PO miało takie chęci, lider partii postanowił nie tyle stanąć w kontrze do Jarosława Kaczyńskiego, co go po prostu przelicytować, domagając się odszkodowań za straty wojenne poniesione również ze strony Rosji jako spadkobierczyni Związku Sowieckiego. W tej kwestii nie zrobił zwrotu światopoglądowego równie karkołomnego co PO (zakładana jako partia konserwatywna) w temacie aborcji.
I tak doszliśmy do punktu, w którym zamiast licytowania się na patriotyzm, Sejm miażdżąca większością przyjął uchwałę o domaganiu się odszkodowań za II wojnę światową od Niemiec i Rosji.
A potem przyszło czwartkowe przemówienie Donalda Tuska w Poczdamie. Obecny na uroczystości wręczenia Ukrainie nagrody europejskich mediów, były premier w towarzystwie kanclerza Olafa Scholza powiedział wprost, że rozmywania odpowiedzialności za brak należnej pomocy dla Ukraińców nie będzie.
– Ukraina, co pokazały ostatnie dni, ma szansę wygrać tę wojnę, ale wymaga to zdecydowanie większego wsparcia ze strony Europy, a w szczególności największych i najbogatszych państw, takich jak Niemcy – oświadczył. Tusk podkreślił, że nie chodzi o wsparcie symboliczne, jak nagrody i wyróżnienia, lecz o “broń, amunicję, samoloty i czołgi”. – Politycy europejscy, na całym kontynencie, także tu, w Berlinie, którzy szukają jakiejś symetrii, jakichś historycznych i ekonomicznych uzasadnień dla bezczynności czy neutralności, powinni mieć świadomość, że gdyby pomoc ze strony wszystkich krajów Zachodu, a mówię szczególnie o dostawach broni, była szybsza i większa, to na Ukrainie nie zginęłoby tyle dzieci, tyle kobiet nie byłoby zgwałconych i zamordowanych, o wiele mniej miast, szpitali i przedszkoli byłoby zbombardowanych – mówił były przewodniczący Rady Europejskiej.
– Jeśli poczucie winy i odpowiedzialności za II wojnę ma dziś Niemców do czegoś zobowiązywać, to przede wszystkim do jednoznacznego i pełnego zaangażowania się po stronie Ukrainy w walce z agresorem. I do poważnego i uczciwego podejścia w kwestii zadośćuczynienia strat narodom, które zapłaciły największą cenę za szaleństwa nazizmu – dodał Tusk, tym samym odnosząc się do kwestii reparacji wojennych.
Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że słowa te padły za późno, a premier Mateusz Morawiecki już w lutym wzywał Berlin do większego i natychmiastowego wsparcia Kijowa. Nie zmienia to faktu, że słowa Tuska – również te o konieczności słuchania Polski wcześniej, gdy ostrzegała przed Nord Stream 2 – były po prostu celne i prawdziwe. Dlatego w mediach publicznych nie przyczepiono się do nich, ale do fragmentu przemówienia kanclerza Niemiec.
– Chciałbym powiedzieć, patrząc na Donalda Tuska, jak wielkie znaczenie mają układy, które wynegocjował Willy Brandt. Raz na zawsze jest ustalona granica Niemiec i Polski po setkach … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS