A A+ A++

Wyszło na to, że Donald Tusk nudzi się jako przewodniczący Platformy Obywatelskiej. A wyszło dlatego, że na partyjnej konwencji o swojej funkcji mówił bardzo mało, natomiast wiele o tym, że chciałby pracować na ulicy (streetworking lub travail de rue – żeby było światowo). Ewentualnie sprawdziłby się jako wykidajło (bouncer, videur – wiadomo, światowo), skoro chce „wyprowadzać” ludzi, zaczynając od prezesa NBP, prof. Adama Glapińskiego. Przewodniczący PO mógłby być też sprzedawcą chleba (bułek już był w czasach młodości, więc ma doświadczenie), bo na pieczywie i jego cenach zna się znacznie lepiej niż na polityce.

Tusk mógłby być streetworkerem dla różnych zagubionych na ulicy duszyczek, od Marty Lempart, przez prof. Ingę Iwasiów po Katarzynę Augustynek (z jakichś powodów nazywaną babcią Kasią, choć ona ani babcia, ani Kasia). Mógłby ewentualnie sprowadzać na drogę cnoty osoby, które z niej zboczyły, ale wszystko wskazuje na to, że popierają Platformę. No, chyba że nie warto ich sprowadzać na drogę cnoty, bo wtedy mogą przestać popierać. Albo ich cnota nie jest warta sprowadzania na jakąkolwiek drogę.

Najbardziej tajemnicze jest upodobanie do roli wykidajły, bo wprawdzie żona Małgorzata w książce „Miedzy nami” (porównywalnej chyba tylko z cyklem Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”) twierdziła, że jej małżonek miał skłonności do awanturowania się (pewnie dlatego, że wtedy chodził bez krawata), ale zasadniczo na wykidajłę warunków nie miał. Teraz zresztą musi uważać, żeby nie zepsuć markowego garnituru, takiejże kurteczki czy mokasynów, więc właściwa rola wykidajły (bouncer executive) pewnie przypadłaby Sławomirowi Nitrasowi albo Tomaszowi Lenzowi, którzy mają już konkretne osiągnięcia w tej dziedzinie.

Największy kłopot jest u Tuska z chlebem, bo przecież mama naszego bohatera kreśliła na nim znak krzyża, a teraz syn ustawia Panu Bogu elektorat mówiąc: „Wierzysz w Boga, nie głosujesz na PiS”. I podobno jest to „proste jak drut”, choć cieńsze druty w zasadzie występują tylko w kłębkach czy zwojach, czyli jednak proste nie są. Chyba że chodzi o pręty zbrojeniowe, ale to zbyt dosadnie wskazuje na żelbeton, a kto chciałby być dziś uważany za beton, a tym bardziej żelbeton. Nie można przecież wiecznie obsadzać w każdej roli Sławomira Nitrasa.

Interesujące jest to, że chleb i bułki interesują Donalda Tuska w okresie wyborczym, co by utrudniało mu sprzedawanie pieczywa, gdyż jest to jednak zajęcie całoroczne. Ale intensywność zainteresowania chlebem (nawet jeśli sezonowa) predestynuje Tuska do roli sprzedawcy. Pytanie, czy potrafi on sprzedać cokolwiek bez ideologicznej obudowy. A ona jest na tyle rozbudowana, że między chęcią kupna (przez klienta), a momentem sprzedaży mogłoby upłynąć zbyt dużo czasu, przez co pieczywo mogłoby stać się czerstwe. A wtedy tylko Czesi i Słowacy mogliby na taki chleb reflektować, bo u nich czerstwy znaczy świeży.

Tusk mógłby ewentualnie robić za świętego (niekoniecznie Mikołaja). Niedawno przekonywał, że Ukraińcy (zapewne na ulicach polskich miast) dziękują mu wylewnie za to, co dla nich robi on, Polska i Europa, czyli pewnie także na kolanach i całując po rękach. Wtedy rozwiązałby się problem tego, że przewodniczący PO nie będzie klękał przed księdzem, co zapowiadał już 11 lat temu. Gdyby klękano przed nim, problem jego klękania zniknąłby, a on sam płynnie mógłby przejść w stan świętości, co przecież już jest przyjmowane za pewnik przez obie panie Gajewskie, Kamilę Gasiuk-Pihowicz czy Izabelę Leszczynę.

Donald Tusk mógłby być też oczywiście modelem, jak niegdyś jego uczeń i współpracownik Sławomir Nowak, z którego teraz pisowski reżim chce zrobić modelowego przestępcę, podczas gdy on chciałby być tylko modelem zaradności. A Tusk ma wyższe kwalifikacje, bo na niejednym wybiegu hasał i niejedną marynarkę zakładał. Na partyjnej konwencji w Radomiu zbudowano nawet dla niego specjalny wybieg – w kształcie kwadratu, żeby zaprezentował własną kolekcję. Wprawdzie nie ubiorów, tylko absurdów i pogróżek, ale taki wybieg, jaki Lagerfeld, Balenciaga czy inny McQueen.

Po co na siłę robić coś, co najwyraźniej „nie leży”, a jak to nie leży, to wszystko inne leży. Streetworker, wykidajło, sprzedawca pieczywa czy model to mogą być zajęcia lepiej oceniane niż polityk. Wprawdzie Tusk karierę i pieniądze zrobił na polityce, ale nic nie wskazuje na to, że był na właściwym miejscu. Gdy się poczyta „Miedzy nami” Małgorzaty Tusk, czyli współczesnego Prousta, widać wyraźnie (a kto nie zna pana Donalda lepiej niż pani Małgorzata), że jest to człowiek wielu talentów pozapolitycznych. A największym jego talentem jest picerstwo. Dlaczego miałby tego talentu używać w polityce, czyli w dziedzinie, w której ważą się losy milionów ludzi? To już lepiej się specjalizować w streeworkingu czy wykidajstwie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOla z “Hotelu Paradise” miała wypadek. Pokazała zdjęcie obrażeń
Następny artykułAsteroida przeleci obok Ziemi. Będzie 4 razy bliżej niż Księżyc