Elon Musk napisał po zamachu na Trumpa, że kiedy Ameryka ostatnim razem miała tak twardego kandydata, to był nim Theodore Roosevelt. Przypomniał tym samym o słynnej próbie zamachu na legendarnego Republikanina.
Zamachy na prezydentów USA nie są niczym niezwykłym. Aż czterech z nich zostało zamordowanych w trakcie sprawowania urzędu – Abraham Lincoln, James A. Garfield, William McKinley i John F. Kennedy. Wielu innych padło ofiarą próby zamachu. Pierwszym był w 1835 roku Andrew Jackson, założyciel Partii Demokratycznej. Przeżył, bo oba pistolety zamachowca nie wypaliły. Wśród polityków, których próbowano zabić, byli także William Howard Taft, Herbert Hoover, Franklin D. Roosevelt, Harry Truman, Richard Nixon, Gerald Ford, Jimmy Carter, George H. Bush i jego syn, Bill Clinton i Barrack Obama. W większości wypadków zamachowcy zostali powstrzymani zanim wprowadzili swój czyn w życie. Ostatni częściowo udany zamach miał miejsce w 1981 roku, kiedy John Hinckley Jr. oddał sześć strzałów w stronę prezydenta Ronalda Reagana. Reagan został poważnie ranny po tym, gdy jeden z pocisków zrykoszetował od limuzyny i trafił go w płuco. Lekarzom udało się go uratować, ale byli zgodni, że to cud, że przeżył. Zamach na Trumpa i jego zachowanie po nim – jak informowaliśmy wcześniej, polityk zachował spokój i pomachał do tłumu zaciśniętą pięścią – obudziły porównania do innej słynnej próby zamachu na przywódcę USA.
Dla Theodora Roosevelta to, że ktoś dla niego strzela, nie było żadną nowością. W administracji Williama McKinleya zajmował relatywnie mało znaczące stanowisko zastępcy sekretarza ds. marynarki wojennej, a jego wcześniejsza kariera polityczna była mało imponująca. Zmieniło się to, kiedy wybuchła wojna USA z Hiszpanią. Roosevelt natychmiast zrezygnował ze stanowiska, stworzył własny oddział kawalerii, i popłynął z nim na Kubę. Razem z nimi dokonał szturmu na wzgórza Kettle i San Juan. Jego ludzie szturmowali je na piechotę, a tylko Roosevelt siedział na koniu, co ściągnęło na niego ogień Kubańczyków. Przeżył, a do USA wrócił jako bohater wojenny – w 2001 roku przyznano mu nawet za to pośmiertnie Medal Honoru, najwyższe amerykańskie odznaczenie wojskowe.
Po powrocie do domu popularność Roosevelta była tak duża, że jego kariera polityczna błyskawicznie przyspieszyła. Wkrótce potem został gubernatorem Nowego Jorku. Kiedy wiceprezydent Garret Hobart zmarł w 1900 roku na zawał serca, Republikanie jednogłośnie wybrali go nowym kandydatem na wiceprezydenta. Po pół roku został prezydentem po tym, gdy McKinley został postrzelony i zmarł na skutek zakażenia rany.
Mimo ogromnej popularności Roosevelt odszedł z Białego Domu po dwóch kadencjach. Nowym prezydentem został jego najlepszy przyjaciel, Howard Taft. Jego rządy rozczarowały jednak Roosevelta, który w 1912 roku postanowił znowu wystartować w wyborach. Nie udało mu się uzyskać republikańskiej nominacji, więc założył własną partię.
Ten start niemal kosztował go życie. 14 października 1912 roku brał udział w spotkaniu z wyborcami, kiedy John Schrank, imigrant z Niemiec, oddał do niego strzał z bliskiej odległości. Kula przebiła kopię przemówienia, którą Roosevelt miał w kieszeni, i stalowy futerał na okulary, po czym utkwiła w jego klatce piersiowej. Schrank później tłumaczył,że kazał mu to zrobić duch McKinleya.
Roosevelt, mimo odniesionej rany, nie stracił nerwów. Był doświadczonym myśliwym i znał się na anatomii, więc uznał, że nie jest śmiertelna. Widząc, że jego zwolennicy biją zamachowca, a inni krzyczą, żeby go powiesić, wezwał ich do spokoju, czym najprawdopodobniej uratował mu życie. Następnie, gdy zabrała go policja, wygłosił swoje przemówienie. „Panie i panowie, nie wiem czy to w pełni rozumienie, ale właśnie zostałem postrzelony” – powiedział do tłumu – „ale potrzeba więcej, by zabić Łosia”. „Łoś” było przezwiskiem, jakim ochrzciły go media.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS