A A+ A++

W dziejach naszej historii nie ma chyba bardziej wyidealizowanej epoki niż czasy kojarzonej z przepychem II Rzeczypospolitej. Nic dziwnego, skoro o dyplomatycznych przyjęciach na nadwiślańskich salonach pisano w całej Europie, a i pokaźny budżet ówczesnego prezydenta pozwalał na to, by wystawne bale stały się najważniejszą wizytówką odradzającego się państwa. Przykładowo w 1930 r. na utrzymanie kancelarii Ignacego Mościckiego wydano 4,5 mln złotych, podczas gdy przywódcy Stanów Zjednoczonych czy Niemiec, jak przypomina Sławomir Koper w książce „Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej”, operowali już mniejszymi kwotami, rzędu 3,8 i 2 mln zł.

Głośnym echem odbiły się legendarne bankiety w Zamku Królewskim, które organizowano nie tylko od święta. Zaproszenie było oznaką wielkiego prestiżu i wysokiej pozycji społecznej. Szczęśliwi bywalcy musieli zadbać o najmodniejsze kreacje, w wyborze których, wbrew pozorom, prześcigały się nie tylko kobiety. Ale nawet długotrwałe przygotowania i zamawianie garderoby u najlepszych krawców nie chroniło przed wpadkami. Znana malarka Monika Żeromska, córka Stefana, wspominała po latach, że zdarzyło jej się wystąpić w stroju, jaki włożył nuncjusz papieski Monsignore Marmaggi. „Wreszcie, wreszcie, oto papieżyca” – pokrzykiwał nuncjusz.

czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPodczas obchodów Święta Niepodległości cała hala skandowała: “Będziemy pisać do MO!”
Następny artykułKolejny etap walki ze smrodem.