A A+ A++

Poszukując w swoim archiwum pewnego dokumentu trafiłem na mój wywiad udzielony 10 września 2012 roku zbierającemu materiały do opracowania poświęconego Janowi Olszewskiemu.

Jakim premierem był Jan Olszewski?
Jan Olszewski nie miał zbyt wiele czasu żeby być premierem, a do tego kierował rządem w bardzo trudnych warunkach. Cały czas był atakowany on i jego rząd. Premier był w konflikcie z prezydentem, co nie ułatwiało mu funkcjonowania. W moim przypadku pierwszy poważny konflikt, który się ujawnił, to był o Ministerstwo Obrony. Odwołanie rządu też dziwacznie wyglądało. Biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności Jan Olszewski jako premier wypada jednak dobrze.

Jak Pan znalazł się w rządzie Jana Olszewskiego?image
Jan Parys działał niejawnie w kierowanej przeze mnie Polskiej Partii Niepodległościowej, ale miał też dobre relacje poza PPN. Zwłaszcza z Janem Olszewskim i z Jerzym Osiatyńskim z Unii Demokratycznej. Osiatyński jako minister-kierownik Centralnego Urzędu Planowania obsadził Parysa na stanowisku dyrektora departamentu w CUP, gdzie Parys zajmował się sprawami przemysłu obronnego. Olszewski to uwzględnił i zaproponował Parysowi objęcie MON. Ministra w tamtym czasie musiał zaaprobować prezydent – Wałęsa zgodził się na Parysa. Natomiast Parys mnie polecił premierowi na wiceministra ON. Ja od dawna krytykowałem Wałęsę, byłem przeciwnikiem jego linii politycznej, ale obsada wiceministrów znajdowała się w wyłącznej gestii premiera i dlatego z poręczenia Parysa wiceministrem zostałem. 

Jak wspomina Pan zarządzanie, proces decyzyjny w działaniach premiera? W jednym z wywiadów powiedział Pan, że jest On tak rozważny w podejmowaniu decyzji, że często do tych decyzji nie dochodzi.
Premier Olszewski był adwokatem i w jego zachowaniu ujawniała się czasem taka swoista „adwokacka” ostrożność. Np. zgłosili się do mnie współpracownicy ministra Macierewicza. Chcieli wejść do archiwum WSI. Nie mogłem dopuścić do spraw tajnych MON pracowników innego resortu. W tym przypadku potrzebne było zezwolenie premiera, ale nie doczekałem się decyzji Olszewskiego. A ci niewpuszczeni do dziś mają do mnie pretensję, że nie umożliwiłem im dostępu do akt WSI. Zdarzały się więc od czasu do czasu sytuacje, gdy coś proponowałem, a premier zwlekał z decyzją.

Jakie były relacje na linii premier – minister?
Olszewski miał cechę, którą powinien mieć każdy szef: nie wkraczał w szczegóły, drobiazgi, nie przeszkadzał w tym, co zależało ode mnie. A są tacy szefowie, którzy tracą niepotrzebnie czas na jakieś szczegóły, które w obliczu całości nie mają znaczenia. Premiera interesowały kwestie strategiczne i w tym zakresie miałem z nim dobre doświadczenia.

Często się Pan z premierem spotykał? Kto należał do najbliższych jego współpracowników?
Nie należałem do kręgu osób najbardziej zaufanych, które były blisko premiera. W tym gronie byli: doradca Olszewskiego Zdzisław Najder, Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, a przed wszystkim zaufany premiera Wojciech Włodarczyk, mnie tam nie było. To najbliższe grono podejmowało decyzje i rozgrywało chociażby spraw lustracyjną, tzw. aferę teczkową. Ja byłem obok.

W tym czasie dochodziło to do licznych sporów pomiędzy Belwederem a MON, co jednocześnie odbijało się również na pozycji premiera.
W którymś momencie, byłem nawet kuszony przez otoczenie Wałęsy, żeby „przejść na stronę zwycięską”, co gwarantować miało pozostanie na stanowisku szefa MON w sytuacji, gdyby zmienił się rząd. Ceną miało być wykonanie kilku gestów wobec Wałęsy, któremu najbardziej zależało na  mianowanie dowódcy Śląskiego Okręgu Wojskowego, gen. Wileckiego, Szefem Sztabu Generalnego WP. Nie mogłem tak postąpić. W sporze Olszewskiego z Wałęsą byłem lojalny wobec premiera, a ponadto – pewnych rzeczy po prostu robić nie wolno. Popierałem stanowisko, które wtedy zajmował premier i do dziś poglądu, że tak należało postępować w tamtej sytuacji, nie zmieniłem.

Był Pan cały czas we władzach ministerstwa, ale objął Pan jego stery po odwołaniu Parysa.
Dymisja Jana Parysa miała ułagodzić Wałęsę, obniżyć poziom konfliktu z prezydentem. Parys miał o to odwołanie pretensje do premiera i chyba słusznie. W każdym razie zostałem szefem MON w sytuacji przymusowej, innego rozwiązania wtedy być nie mogło bowiem w resorcie tylko ja byłem osobą, która mogła w nim przejąć kierownictwo. Wałęsa nie zgodziłby się na kandydata spoza MON, którego zgłosiłby Olszewski, a mnie można było obsadzić bez akceptacji prezydenta. Zostałem mianowanym przez premiera tymczasowym kierownikiem resortu, nie byłem tzw. ministrem konstytucyjnym zatwierdzonym przez prezydenta i sejm. Dostałem awans na sekretarza stanu i dokument, że pełnie obowiązki ministra, ale była to sytuacja przejściowa.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPodsumowanie wydarzeń tygodnia: Kolejna śmiertelna ofiara czadu
Następny artykułJasełka uczniów I LO – zdjęcia