Cori “Coco” Gauff to cudowne dziecko amerykańskiego tenisa i wielka – choć wciąż jeszcze niespełniona – nadzieja na nawiązanie do sukcesów Sereny czy Venus Williams.
Od samego początku była skazana na tenis. Urodziła się w Atlancie, ale kiedy miała siedem lat rodzice, którzy sami uprawiali sport na poziomie akademickim, przeprowadzili się na Florydę, aby córka miała lepsze warunki do trenowania. Ojciec zrezygnował z pracy w służbie zdrowia i zajął się jej treningami. Matka – nauczycielka z wykształcenia – była odpowiedzialna za jej edukację z domu. Liczył się tylko tenis.
W wieku 10 lat Coco otrzymała stypendium na pobyt w prestiżowej akademii tenisowej Patricka Mouratoglou (przez 10 lat prowadził Serenę Williams) we Francji. W juniorskich turniejach ITF zaczęła grać jako trzynastolatka i od razu zgłosiła akces do zadomowienia się w czołówce, bo w 2017 doszła do finału US Open. Rok później – po triumfie na Roland Garros – wdrapała się na szczyt juniorskiego rankingu.
Rok 2019 przyniósł jej przenosiny do touru seniorek i drugiego trenera, bo do jej ojca dołączył francuski szkoleniowiec Jean-Christophe Faurel. Obiecująca postawa w pierwszych turniejach WTA sprawiła, że dostała dziką kartę od organizatorów Wimbledonu, gdzie w pierwszej rundzie sprawiła sensację, eliminując jedną ze swoich idolek Venus Williams. Ostatecznie – zanim wyjechała z Paryża – wygrała tam jeszcze dwa spotkania.
Stolica Francji i French Open kojarzą jej się bardzo dobrze, bo to właśnie tam w edycji 2022 odprawiła z kwitkiem sześć rywalek i awansowała do swojego pierwszego (i jedynego jak dotychczas) wielkoszlemowego finału.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS