Wróćmy do sytuacji z 2000 r. gdy kandydatami byli Al Gore oraz George W. Bush. Ta sprawa trafiła do Sądu Najwyższego i chyba właśnie upływ tego terminu sprawił, że prezydentem został Bush.
Tak, to orzeczenie Sądu Najwyższego, które do dziś budzi bardzo dużo emocji. Co ciekawe, wielu sędziów, którzy orzekali w sprawie Gore vs Bush, przyznało się później w wywiadach czy komentarzach, że po przemyśleniu sprawy nie są całkowicie pewni wyroku, pod którym się podpisali. Natomiast spór ten dotyczył faktu, że różnica głosów między kandydatami na Florydzie była tak niewielka, że potrzebne było – zgodnie z prawem stanowym – ponowne przeliczenie głosów. Rozpoczęły się procesy wyborcze w sądach stanowych, ostatecznie sprawa trafiła do Sądu Najwyższego Florydy. Początkowo wydawało się, że może przeliczenie jest wymagane tylko w kilku hrabstwach, ale Sąd Najwyższy nakazał ponowne liczenie we wszystkich. Wówczas sztaby wyborcze obu kandydatów zdecydowały się przenieść spór do Sądu Najwyższego USA. A ponieważ był już grudzień, to zaczynało brakować czasu do wskazanego terminu na zakończenie sporów wyborczych. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał finalnie, że należy zakończyć liczenie i ogłosić zwycięzcą tego kandydata, który miał na ówczesnym etapie najwięcej głosów. A tym samym otrzymał on wszystkie wówczas 25 głosów elektorskich na Florydzie. Problem polegał jednak na tym, że ten „safe harbor” przez wielu konstytucjonalistów amerykańskich jest oceniana jako mniej ważna niż zachowanie pryncypiów demokracji. A zatem należało uczciwie zakończyć przeliczanie głosów, nawet kosztem nie zachowania tego terminu. Stąd m. in. tak potężna krytyka orzeczenia ws. Bush vs Gore w późniejszym orzecznictwie i literaturze prawniczej Stanów Zjednoczonych.
Czytaj więcej
A jaki wpływ na orzeczenie Sądu Najwyższego ma jego skład? Bo obecnie … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS