Na przestrzeni ostatnich lat w Szpitalu Narutowicza zmniejszała się liczba łóżek, a zadłużenie wzrastało. Za poprzedniej dyrekcji rozwiązano oddział kardiologii. Przedstawiciele magistratu prowadzą w placówce audyt.
Szpital im. Gabriela Narutowicza to miejska lecznica, którą przez ponad 20 lat kierowała dr n. med. Renata Godyń-Swędzioł. Końcem lutego tego roku informowaliśmy, że doszło do zmiany na stanowisku dyrektora. Obecnie szpitalem kieruje Mariola Marchewka, która wcześniej była wieloletnim pracownikiem Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Ostatnio była zatrudniona na stanowisku kierownika bloku operacyjnego.
W ostatnich dniach w mediach ukazują się mogące budzić niepokój informacje, że miejski szpital ma poważne problemy finansowe. Jak się okazuje, dług placówki jest szacowany na kwotę 132 mln zł. Trudna sytuacja finansowa ma być jedną z głównych przyczyn rezygnacji z budowy nowego lądowiska dla śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na środowej sesji rady miasta wystąpienie w sprawie finansów Szpitala im. Gabriela Narutowicza miał m.in. wiceprezydent Stanisław Kracik. Przypomniał, że miasto otrzymało od dyrekcji korektę finansową planu na ten rok. Po zapoznaniu się z nią, władzom Krakowa zapaliło się czerwone światełko. Była tam mowa o 108 komornikach i ponad 100-milionowych zobowiązaniach finansowych placówki. – To nas zmroziło – mówił wiceprezydent Kracik. Dodał, że związki zawodowe były informowane, że sprawy w szpitalu idą w dobrym kierunku. Tymczasem lista wierzycieli rośnie. Jak stwierdził Stanisław Kracik, jest długa i porażająca. Dodał, że w lecznicy trwa kontrola i audyt, prowadzone przez magistrackie wydziały. Jeśli szpital nie spłaci w terminie raty kredytu, może się znaleźć w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
Pełnomocnik Szpitala im. Narutowicza stwierdził, że obecnie toczy się już ponad 130 postępowań komorniczych. Do zapłaty pozostała kwota 9,3 mln zł. Wspomniał, że za poprzedniej dyrekcji placówka zaciągała wielomilionowe kredyty oraz pożyczki. – Staramy się spłacać zaległości – przekonywał radnych. – Jeśli chodzi z kolei o zobowiązania z tytułu dostaw do naszego szpitala, to w tej chwili mamy 379 kontrahentów, dla których dług wymagalny to już 59 mln zł. Plus zobowiązania z tytułu not odsetkowych – wyliczał podczas środowej sesji.
Dodał, że na przestrzeni lat w szpitalu zmniejszała się liczba łóżek dla pacjentów. – W roku 2021 placówka miała 340 łóżek. Rok później 325. W kolejnym roku, czyli w 2023, mamy 332 łóżka. Tutaj zaczyna się taka zabawa z tymi łóżkami. 1 lutego 2024 roku mamy 323 łóżka, 25 dni później 311, 1 marca łóżek w szpitalu jest 308, a 30 marca mamy łóżek 293. W okresie swojej świetności ten szpital miał 420 łóżek, na których przyjmował pacjentów – wyliczał pełnomocnik. Zauważył, że gdy baza łóżkowa jest zmniejszana, zmniejsza się liczba przyjmowanych pacjentów, a tym samym mniejsze są także wpływy z wykonywanych świadczeń.
W tym momencie lecznica dysponuje 318 łóżkami. – Do końca roku baza ma zostać rozbudowana do 325/330. Zwiększyliśmy, z pewnymi problemami, liczbę pracowników – dodał wicedyrektor Narutowicza. Przypomniał, że przez poprzednią dyrektorkę placówki kardiologia została całkowicie zamknięta. – Zastaliśmy stan: zero pacjentów, zero łóżek. Odbudowa tego oddziału trwała 6 tygodni, ściągnięcie nowego zespołu, nowych pracowników, lekarzy dyżurnych. W tym momencie kardiologia ma u nas 20 łóżek. W tym miesiącu zaczynamy zabiegi wymiany rozruszników – dodawał pełnomocnik.
Mówił, że szpital potrzebuje wsparcia finansowego ze strony miasta.
Była dyrektorka zabiera głos
Jak wspomnieliśmy, przez lata szpitalem kierowała Renata Godyń-Swędzioł, która ostatnio wydała komunikat w sprawie sytuacji finansowej lecznicy. Podkreśliła, że kiedy była dyrektorem, placówka „wykazywała adekwatny wynik finansowy, pomimo zmieniających się uwarunkowań zewnętrznych”. Dodała, że za ubiegły rok wynik był dodatni. „Proszę pamiętać, że niemal każdy, zwłaszcza wieloprofilowy szpital z SOR w Polsce, ma wielomilionowe „długi” w związku z permanentnym niedoszacowaniem wyceny świadczeń, a dodatkowo sytuację pogorszyła pandemia Covid-19 i wojna na Ukrainie. Od bardzo wielu lat istnieje sytuacja, w której udzielane przez Szpital świadczenia medyczne nie są w pełni opłacone ze środków publicznych” – dodała była dyrektorka. Wspomniała, że dokumentacja finansowa była corocznie sprawdzana przez niezależnych biegłych, a raporty z audytów zatwierdzały władze miasta.
Godyń-Swędzioł zwróciła uwagę, że osoby nie znające podstawowych mechanizmów finansowych mogą zadawać pytanie, jak to możliwe, że szpital wykazywał corocznie dodatni wynik finansowy przy dużej skali zobowiązań? „Jednostki mogą wykazywać stosowną rentowność pomimo wysokiego zadłużenia, co najlepiej obrazuje efekt dźwigni finansowej. Rentowność i zadłużenie to nie są dwie odrębne rzeczywistości, to są dwa czynniki jednego procesu finansowego”.
Odniosła się również do sprawy lądowiska, z którego korzystają śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Godyń-Swędzioł zgadza się z prezydentem Aleksandrem Miszalskim, że budowa nowego jest bezcelowa. „Obecne jest zlokalizowane koło drzwi wejściowych do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Narutowiczu, przez co chorzy i ranni transportowani do szpitala mogą znaleźć natychmiastową opiekę” – podkreśliła.
Jak twierdzi, problem powstał wtedy, kiedy urzędnicy Wydziału Architektury Urzędu Miasta Krakowa wyrazili zgodę na budowę apartamentowca koło szpitala, „który zamknąłby jedyną drogę nalotu do lądowiska”. „Rekomendacja władz miasta [poprzednich, przyp. red.] była taka, aby rozbudować SOR i umieścić lądowisko na dachu, by pozwolić deweloperowi wybudować wyższy apartamentowiec i w tym samym czasie wybudować kosztowny budynek, podnoszący szpitalne lądowisko wyżej niż obecne. Tu się bierze sprawa dodatkowych 76 mln, których ani szpital ani miasto nie mają” – zapewniła.
Jej zdaniem komentarze części urzędników, że helikoptery mogą lądować na terenie sąsiedniego szpitala, skąd pacjenci w kilka minut mieliby być przewożeni karetkami na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Narutowiczu, nie mogą być brane poważnie. „Są to komentarze osób bez medycznego wykształcenia, które wskazują na brak zrozumienia faktu, że śmiertelność chorych z masywnym krwawieniem, czy z ostrym niedokrwieniem mózgu czy mięśnia sercowego, wzrasta z każdą dodatkową minutą oczekiwania na pomoc” – podkreśliła była dyrektorka.
Do tematu wrócimy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS