A A+ A++

Podręczniki, zeszyty, długopisy, linijka, klej w sztyfcie, kątomierz, cyrkiel, lektury z opracowaniem. To wszystko? Aha, no przecież jeszcze strój i buty na wuef – ale to na koniec. A dlaczego na koniec? Co sprawia, że lekcje wychowania fizycznego na liście szkolnych priorytetów szorują po dnie? Dlaczego nawet co trzeci uczeń regularnie omija te zajęcia? Czy jest jeszcze jakiś ratunek dla wuefu?

Tak, jak przed wyborami prezydenckimi powraca pytanie, na kogo zagłosować, aby w Polsce żyło się lepiej, jak przed meczami polskich klubów w Europie odkopuje się dyskusję na temat szkolenia młodzieży, tak też co wrzesień odżywa debata na temat zajęć wychowania fizycznego. 

Problem jest bowiem poważny. Około 30 procent uczniów polskich szkół regularnie nie ćwiczy na WF-ie. Powodów jest wiele, trudno wskazać jeden koronny. Zresztą – ile głosów w dyskusji, tyle też opinii.

Rozmawialiśmy z nauczycielami wychowania fizycznego z całej Polski – jedni przedstawili swoje zdanie z imienia i nazwiska, inni prosili o anonimowość. Już na tym etapie analizy tematu widać było jego złożoność. Każdy z rozmówców problem przedstawiał bowiem z nieco innej perspektywy.

– Myślę, że sprawą kluczową jest to, że w dzisiejszych czasach, w kulturze, w której dorasta obecna młodzież, lekcje WF-u nie są wystarczająco atrakcyjne i motywujące. To nie jest typowa dla młodych ludzi rzecz, która łatwo przychodzi i łatwo odchodzi. W ćwiczenia fizyczne trzeba się zaangażować, być cierpliwym i włożyć w to sporo czasu. Dziś młodzież nie ma w sobie nawyku podejmowania trudu. Najlepsze jest to, co jest dostępne od ręki – zauważa Marcin Szewczyk, nauczyciel ze Szczecina.

Lekcje WF-u w polskich szkołach: Zło konieczne?

Nie jest przecież jednak winą młodzieży to, w jakich czasach przyszło im żyć. Wszechobecne przebodźcowanie, kultura konsumpcjonizmu i społeczna presja na wygodne życie oddziałują na młodych ludzi w sposób przemożny. Wuef w staromodnym ujęciu to przeżytek, formuła, która się wyczerpała.

– W jaki sposób wuef ma nam dawać frajdę, skoro musimy się po nim martwić o to, czy zdążymy się przebrać i dotrzemy na czas na kolejną lekcję? Poza tym to niekomfortowe, kiedy nie możemy nawet wziąć prysznica – skarży się w rozmowie z nami uczennica jednego z wrocławskich liceów, prosząca o zachowanie dyskrecji.

Tym krótkim zdaniem nasza rozmówczyni dotknęła niezwykle ważnej kwestii – infrastrukturalnego zacofania polskich szkół. Wystarczy pobieżna nawet lektura forów rodziców czy opinii o poszczególnych placówkach, aby… złapać się za głowę.

Lekcje WF-u na korytarzu, bo brakuje miejsca, trzy różne roczniki w jednej hali, które muszą dzielić się parkietem czy wreszcie brak kabin prysznicowych. – W jakiejś mierze infrastruktura wpływa na to, że wuef jest traktowany jako zło konieczne. Uważam jednak, że my, nauczyciele, możemy się też bardziej przykładać, tworzyć ciekawsze lekcje, zwracać uwagę bardziej na chęci i wkład pracy niż na suche wyniki – dodaje Artur Bywalec, wuefista ze szkoły w Lyskach na Śląsku.

Nauczycielka wychowania fizycznego z Warszawy Małgorzata Zalewska dorzuca do dyskusji kolejną przyczynę katastrofalnego postrzegania tych zajęć przez uczniów. – Młodzież jest zmuszana do ćwiczeń, które jej nie pasują. Młodsze dzieci są bardziej chętne do gier ruchowych, wyścigów, zabaw. Starsi uczniowie ze szkół ponadpodstawowych potrzebują natomiast innych aktywności i innej zachęty – mówi Zalewska.

Słowo klucz: personalizacja

Kapitalizm i wolny rynek sprawiły, że młodzi ludzie uwielbiają mieć wybór. Firmy, które celują ze swoimi produktami do grupy nastolatków, doskonale o tym wiedzą i robią wszystko, aby potencjalny klient mógł poczuć się wyjątkowo. Personalizowane bluzy? Proszę bardzo. Unikatowe obudowy na telefon? Oczywiście. Awatar w grze wideo stworzony na podobieństwo gracza? No pewnie!

Jeśli więc lekcje wychowania fizycznego mają nadążyć za wymaganiami i oczekiwaniami dzisiejszej młodzieży, również muszą postawić na personalizację. Eksperyment przeprowadzony w szkole Małgorzaty Zalewskiej pokazuje, że takie podejście do tematu ma sens.

– Wprowadziliśmy system, który pozwala uczniom wybierać taką aktywność fizyczną, jaka im odpowiada. Mamy trzy godziny wuefu w tygodniu, z czego dwie są w bloku dwugodzinnym. Wtedy młodzież realizuje te zajęcia, które sama wybrała. Tylko jedna godzina tygodniowo jest natomiast odgórnie ustalana przez nauczyciela, aby wywiązać się z treści programowych. Odkąd zdecydowaliśmy się na ten krok, liczba zwolnień lekarskich spadła o 70 procent – podsumowuje nauczycielka.

Do takich rozwiązań potrzeba jednak chęci, motywacji i dobrej woli tak nauczycieli, jak i dyrekcji każdej placówki. Tego zaś często niestety brakuje.

– Nie zawsze osoby, które zajęły się nauką wychowania fizycznego, mają odpowiednie umiejętności, predyspozycje, cechy i nastawienie. Problem jest bardzo głęboki, bo dotyczy całego systemu naszej oświaty. Zacząć należy od poziomu studiów, ale nie można zapomnieć też o warunkach pracy w polskiej szkole. Mam na myśli przede wszystkim wynagrodzenie, które jest tragicznie niskie. To nie sprzyja temu, aby rekrutować do tego zawodu najlepszych specjalistów – wtrąca Szewczyk.

– Czy można utrzymać się z pensji nauczyciela wuefu, nie mając wsparcia dobrze zarabiającej żony lub męża? – dopytujemy.

Wynagrodzenie nauczyciela, zwłaszcza na początku jego pracy, jest – nie boję się tego słowa – żenująco niskie. Abstrahując od podwyżek cen, które obserwujemy w ostatnich miesiącach, zaspokajanie podstawowych potrzeb życiowych w przypadku tej pensji już było bardzo trudne. Niezbędne jest dorabianie. Stąd nauczyciele zatrudniają się w szkółkach, akademiach, klubach, prowadzą różne zajęcia. Siłą rzeczy coś na tym musi ucierpieć – i często są to właśnie lekcje wuefu w macierzystej szkole – stwierdza szczecinianin.

1 września powraca dyskusja o pieniądzach

Temat pieniędzy przewijał się w każdej rozmowie, którą przeprowadziliśmy na potrzeby tego materiału. Nauczyciele – również anonimowo – skarżyli się na swoje zarobki, wskazując często na to, że lepiej od nich wynagradzane są chociażby osoby bez studiów pracujące w supermarketach.

Skierowaliśmy do biura prasowego Ministerstwa Edukacji i Nauki pytanie o finansowe perspektywy nauczycieli w najbliższym czasie. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy resort będzie naciskał na rząd w kontekście podniesienia stawek, biorąc pod uwagę między innymi wciąż wysokie wskaźniki inflacyjne.

“Podwyżka płac nauczycielskich została wdrożona od 1 maja o 4,4% (bez dodatkowych zmian w zakresie pragmatyki nauczycielskiej) oraz Rząd zaproponował podwyższenie od 1 września wynagrodzenia początkujących nauczycieli” – czytamy w lakonicznej odpowiedzi (pisownia oryginalna – przyp. red.).

Marcinowi Szewczykowi ze Szczecina zadajemy z kolei konkretne pytanie: jak wyglądałaby jego naprawa lekcji WF-u, gdyby nazajutrz miał zostać ministrem edukacji i nauki?

– Powiedzmy sobie prosto w oczy, że polski system edukacji wymaga gruntownej przebudowy na każdej płaszczyźnie: od metodyki prowadzenia zajęć, przez organizację pracy szkoły, aż po warunki zatrudnienia. Być może należy dąż … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAndrzej Duda na Westerplatte: Rosja wraca do swoich pragnień, by trzymać za gardło inne narody
Następny artykułWręczono akty mianowania dwudziestu pięciu nauczycielom kaliskich placówek oświatowych