Kiedy Joaquin Phoenix odbierał Oscara za tytułową rolę w „Jokerze”, na ekrany wchodził film „Ptaki nocy” z przydługim podtytułem „Fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn”. Chociaż czerpią z tego samego źródła, to trudno o dwa bardziej różniące się filmy.
Postać Harley Quinn pojawiła się pierwszy raz w 1992 r. w serialu animowanym o Batmanie – Paul Dini i Bruce Timm stworzyli ją jako towarzyszkę dla Jokera, morderczego klowna terroryzującego Gotham. Od tej pory pojawiała się w komiksach i grach komputerowych – była psycholożka doktor Harleen Frances Quinzel, obecnie równie szalona co jej były pacjent, przebrana w kostium arlekina i jego coraz seksowniejsze wariacje.
W takiej właśnie postaci Harley pojawiła się w „Legionie samobójców” – superbohaterskiej (a raczej antybohaterskiej) wariacji na temat „Parszywej dwunastki”. Grana przez Margot Robbie paradowała tam w króciutkich szortach i obcisłej koszulce, wybieloną chemicznie skórę miała pokrytą tatuażami, a włosy zebrane w kucyki – różowy i niebieski. Film nie zdobył przychylności krytyków i internautów, ale widzowie zagłosowali portfelami, zaś filmowa Harley Quinn stała się ikoną – ulubionym przebraniem na Halloween i inspiracją dla cosplayerek (jedna z nich, Inga Madejczyk, znana jako „polska Harley Quinn”, jest gwiazdą serwisu TikTok).
Joker idzie na terapię
Tymczasem w zeszłym roku na ekrany trafił „Joker”, film niespodzianka. Wyreżyserowany przez Todda Philipsa, kojarzonego głównie z niepoważną serią „Kac Vegas”, ożywił nieco skostniałe kino superbohaterskie – po ponad dekadzie błazenady konkurencyjnego studia Marvel przyszedł czas smutnego klowna z DC. Phillips sięgnął po „Zabójczy żart” Alana Moore’a. To już trzeci raz – słynny komiks inspirował już Tima Burtona („Batman”, 1989) i Chrisa Nolana („Mroczny Rycerz” 2008). Ale tutaj te wpływy widać najmocniej. Bohaterem jest cierpiący na przypadłości neurologiczne i psychiczne Artur Fleck, opiekujący się schorowaną matką klown do wynajęcia, który marzy o karierze komika i występie w telewizyjnym talk-show.
Czytaj też: „Joker” to film groźny, inspiruje do przemocy?
Kino polityczne – dekoracje wyjęte z „Taksówkarza”, systemowa niemoc kapitalizmu odwracającego się od najsłabszych, ale przy tym koncentracja na mężczyźnie w kryzysie. Czy raczej kryzysach: zdrowia psychicznego, wykluczenia ekonomicznego, wreszcie niezamierzonej samotności. Ta ostatnia kazała widzieć w postaci Jokera ikonę inceli, zwłaszcza Amerykanom, którzy nie potrafią wciąż poruszać się poza paradygmatem polityki tożsamościowej. Ale właśnie tu widać ciekawy kontrast z nowym filmem.
W „Ptakach nocy” Harley Quinn powraca, tym razem jako główna bohaterka. To, co było tematem filmu Philipsa, pokazana z empatią historia upadku człowieka, w przypadku postaci granej przez Margot Robbie zostaje streszczone w formie krótkiej, niepoważnej kreskówki. Przemocy, której Harleen doświadczała w dzieciństwie, nie towarzyszy (również nagrodzona Oscarem) niepokojąca muzyka Hildur Guðnadóttir – to slapstick jak z „Toma i Jerry’ego”.
Można to interpretować na dwa sposoby – może przywykliśmy do przemocy wobec kobiet, więc wydaje się czymś niewartym wzmianki, a może takie odcięcie jest koniecznie, żeby nie koncentrować się na byciu ofiarą, a na walce i zemście przeciwko złym facetom, o czym opowiada film napisany, wyprodukowany i wyreżyserowany przez kobiety.
Leto to nie to
Fabuła „Ptaków nocy” zaczyna się od tego, że Harley, niegdyś przystawka do Jokera, po rozstaniu zaczyna nowe życie. Oczywiście, jej Joker to nie ten Joker nagrodzony właśnie Oscarem, wręcz przeciwnie. Phoenix dołączył do galerii ikonicznych Jokerów – obok kreacji Jacka Nicholsona z „Batmana” i nagrodzonego pośmiertnie Oscarem Heatha Ledgera z „Mrocznego rycerza”. W „Legionie samobójców”, którego luźną kontynuacją są „Ptaki nocy”, w roli klowna wystąpił Jared Leto. Aktor miał przed sobą trudne zadanie – zbudować ikoniczną postać, która dorówna poprzednikom – i przesadził.
Czytaj też: „Joker” bez Jokera byłby filmem… lepszym
Niedowierzanie fanów wzbudzały doniesienia z planu, na którym Leto robił głupie psikusy kolegom; internauci niezbyt pozytywnie zareagowali również na nowy wizerunek Jokera – chudy, pokryty tatuażami, z napisem DAMAGED na czole, przypominał jednego z młodych raperów. Słusznie czy nie – padł ofiarą sieciowego hejtu i nienawistnych memów. Dla wytwórni uzależnionych od opinii stał się chyba toksyczny, bo w ogóle nie pojawia się w „Ptakach nocy”. Nie tylko dlatego, żeby nie konfundować widzów „Jokera” – nawet występująca w animowanym segmencie postać klowna wygląda inaczej niż kreacja Jareda Leto. Ciekawe, jak bardzo zagubieni poczują się widzowie, którzy wybiorą się do kina na specjalny antywalentynkowy maraton „Jokera”, „Legionu samobójców” i „Ptaków nocy”.
Czytaj też: 10 komiksów, które przybliżą ci świat
Internauci piszą scenariusze
To niejedyny przypadek, kiedy scenariusz filmu „piszą” internauci. Z negatywną reakcją spotkał się trailer filmu o jeżu Sonicu – a dokładnie obrażono się na sposób, w jaki bohater popularnej gry wideo wyglądał w wersji trójwymiarowej. Mnie się akurat podobał, ale głosy niezadowolenia były na tyle głośne, że wytwórnia zleciła zrobienie od nowa efektów specjalnych. Nowy trailer pokazuje postać wierniejszą oryginalnej, ale czy to zadowoli hałaśliwych fanów?
Z ostatniej części „Gwiezdnych wojen: Skywalker. Odrodzenie” praktycznie zniknęła postać Rose Tico. Wprowadzona w poprzednim odcinku, „Ostatnim Jedi”, spotkała się z nieprzychylnym odbiorem – podobnie jak cały film, oskarżany przez kręgi związane z incelami o poprawność polityczną i inne zbrodnie przeciwko białym facetom. Kelly Marie Tran, aktorka wcielająca się w Rose, stała się ofiarą kampanii nienawiści i usunęła swoje konta w mediach społecznościowych. „Skywalker. Odrodzenie” wydaje się zrobiony dla tych wszystkich hejterów, żeby się wreszcie odczepili, a twórcy przerzucają się odpowiedzialnością za usunięcie Rose w cień (jedną z wymówek była konieczność przemontowania scen z nieżyjącą Carrie Fisher).
Tymczasem na celowniku hejterów pojawiło się… nowe wcielenie Harley Quinn. Seksowny cukiereczek z „Legionu samobójców” przestał podobać się w nowej, zdecydowanie feministycznej wersji. Cóż, incele mogą wybaczyć kopnięcia w męskie krocza, ale nie wybaczą za długich spodenek i kamery, która nie koncentruje się na pokazywaniu krągłości i dekoltów.
Czytaj też: Zanim pojawił się Joker, był joker – ten dobry, karciany
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS