– Teoretycznie, bo wiele kobiet decyduje się na prywatną służbę zdrowia. W Norwegii kobiety chodzą do lekarza rodzinnego, który prowadzi ciążę, ale niezależnie od tego są pod stałą opieką położnej, która zajmuje się też porodem. Dopiero jak dzieje się coś niedobrego, to dostają skierowanie do ginekologa.
Decydującym czynnikiem w tego typu rankingach krajów najlepszych dla rodziców jest socjal?
– Nie tylko, ale świadczenia socjalne są bardzo ważne. W Norwegii kobieta może iść na urlop macierzyński na 59 tygodni i wtedy pobiera 80 proc. pensji albo na 49 tygodni i wtedy dostaje 100 proc. swego normalnego wynagrodzenia. Jeżeli nie miała dochodów przez 6 miesięcy w okresie 10 miesięcy przed porodem, dostaje jednorazowy zasiłek potrzebny do kupienia wyprawki i wszystkich innych rzeczy związanych z porodem i posiadaniem dziecka. Wynosi on 90 tys. 300 koron norweskich (w przeliczeniu według kursu z początku lutego 2022 roku to nieco ponad 40 tys. złotych; w 2021 roku średnia pensja wynosiła 48 tys. 750 koron, od tego trzeba zapłacić 36-41 procent podatku – przyp. red.). Podobnie jak w innych krajach skandynawskich oboje rodzice mogą podzielić się urlopem po urodzinach dziecka. Wygląda to tak, że każdy z rodziców ma po 15 lub 19 tygodni (w zależności czy zdecydowali się na 49 lub 59 tygodni urlopu rodzicielskiego), a pozostałe 16 lub 18 tygodni mogą podzielić miedzy sobą dowolnie. Przeważnie jednak w domu zostaje dłużej matka, bo karmi dziecko piersią. Podstawą do naliczania wysokości zasiłku zarówno dla matki, jak i ojca jest średni dochód z ostatnich trzech miesięcy przed rozpoczęciem urlopu.
Po roku płatnego urlopu rodzicielskiego rodzice mogą wziąć jeszcze rok bezpłatnego, prawda?
– Tak i jeżeli któreś z rodziców zdecyduje się zostać w domu i opiekować dzieckiem do drugiego roku życia, to może ubiegać się o zasiłek, jeśli dziecko nie dostanie miejsca w przedszkolu. Wysokość tego zasiłku wynosi 7500 koron miesięcznie. Ogólnie rzecz biorąc państwo nie promuje tego typu zachowań, bo uważa się, że kobiety powinny jak najszybciej wrócić na rynek pracy, a dzieci powinny jak najszybciej trafić do przedszkola. Chodzi o socjalizację i naukę języka, co jest szczególnie istotne, jeśli chodzi o dzieci z rodzin imigranckich. Pamiętajmy, że w Norwegii żyje ponad 890 tys. imigrantów, bądź ludzi obcego pochodzenia, co stanowi 17 proc. wszystkich mieszkańców kraju. Rząd skrócił okres obowiązywania tego zasiłku, bo w rodzinach imigranckich, szczególnie w społecznościach pochodzących z Azji czy Afryki, kobiety rodziły dzieci dosłownie jedno za drugim i nie miały motywacji, by iść do pracy. W Norwegii stawia się na socjalizację i integrację. Dodatkowo każda rodzina dostaje co miesiąc zasiłek rodzinny na każde dziecko do 18 roku życia – w wysokości 1676 koron na każde dziecko poniżej szóstego roku życia i 1054 koron na każde dziecko powyżej szóstego roku życia. To tak jak polskie 500 plus.
W Norwegii mieszka ponad 117 tys. Polaków. Jesteśmy największą europejską mniejszością narodową w kraju. Polskie rodziny też mają prawo do urlopów rodzicielskich i zasiłków?
– Co do zasady tak, jeśli rodzina mieszka na stale w Norwegii. Niektóre z tych zasiłków przysługują także tym, którzy pracują w Norwegii, a na stale mieszkają w Polsce. Głównym wymogiem do nabycia uprawnień do świadczeń, jest członkostwo w norweskim systemie ubezpieczeń społecznych. To prawo nabywa się z reguły w momencie rozpoczęcia pracy w Norwegii lub gdy mieszka się legalnie na stale w Norwegii. Te zasady obowiązuje wszystkich cudzoziemców z Europejskiego Obszaru Gospodarczego mających prawo do pobytu w Norwegii. Jeśli Polka w ciąży przyjeżdża do Norwegii do pracującego tu męża i rodzi dziecko, to nie ma automatycznie prawa do wszystkich zasiłków. Decydujące dla wypłaty będzie m.in. to czy osiedli się ona w Norwegii na stale.
Czyli norweski system promuje aktywność kobiet na runku pracy?
– Zdecydowanie tak, państwo norweskie wzbogaciło się nie tylko na eksploatacji złóż ropy naftowej, ale także na zwiększeniu zatrudnienia wśród kobiet. Poziom zatrudnienia kobiet zaczął rosnąć we wczesnych latach 70. Bez niego produkt krajowy brutto byłby obecnie niższy o 3,3 miliarda koron. Norwegia po prostu traci na tym, kiedy matki nie wracają po urodzenia dziecka do pracy. Nie chodzi przy tym tylko o to, że nie płacą wtedy podatków, które są w Norwegii bardzo wysokie. Państwu zależy na tym, by kobieta realizowała się też zawodowo, bo jest pierwszym i najważniejszym przykładem dla dziecka – wzorem do naśladowania. Dzieci bacznie obserwują rodziców i jeśli widzą, że matka realizuje się w obu rolach, wchodzą w życie z odpowiednim nastawieniem do świata.
Praca jest także ważnym czynnikiem, który sprzyja integracji. To w pracy nawiązuje się znajomości, które pomagają w karierze zawodowej. Z badań wynika, że wielu norweskich pracodawców woli zatrudniać ludzi kierując się poleceniem innego pracodawcy lub fachowca. Dobra rekomendacja otwiera drogę do kariery. Czy wie pan, że w Norwegii 80 proc.wolnych etatów w sektorze prywatnym nie jest nigdzie ogłaszanych, tylko obsadza się je z polecenia?
Jest jeszcze jeden czynnik, który pcha kobiety do pracy – życie. Nie oszukujmy się, ale przy norweskim poziomie cen, rodzina z dziećmi zazwyczaj potrzebuje dwóch pensji, żeby moc spłacać ratę kredytu, mieć na miesięczne opłaty i inne potrzeby – słowem na w miarę wygodne życie.
A jak jest z przedszkolami?
– Do przedszkola można oddać dziecko już powyżej roku życia. W Norwegii nie ma bowiem czegoś takiego jak żłobek. Opieką nad dziećmi od pierwszego do szóstego roku życia zajmują się przedszkola podzielone na oddziały i grupy. Maluchy i starszaki są w jednym budynku. Jeśli w Norwegii przejeżdża się koło przedszkola, to nawet zimą podczas pory drzemki stoją pod nim wózki ze śpiącymi w nim maleństwami.
Czyli w mówieniu o „zimnym chowie” w Norwegii nie ma przesady?
– Potwierdzam, że zimny – w dosłownym sensie – chów to prawda. Bez względu na porę roku i temperaturę małe dzieci są wystawiane na drzemkę na świeże powietrze – nie tylko w przedszkolach, ale nawet w domach, przez rodziców. Są oczywiście odpowiednio ubrane, okryte kocem, w dobrej jakości wózkach z zasłonami. W Norwegii dzieciaki noszą ciepłe czapki i wełnianą bieliznę, a nie bawełnianą tak jak w Polsce. W sklepach jest wielki wybór takiej wełnianej bielizny – i nie ma ona nic wspólnego z wełnianymi rzeczami z Polski sprzed lat, które gryzły i dzieci nie chciały ich nosić. Ciepło ubrane dzieci są wystawiane na dwór nawet przy temperaturze minus 10 st. C, by się hartowały. Przedszkolaki chodzą w specjalnych kombinezonach – jest im ciepło, a jednocześnie nie są skrępowane podczas zabaw na powietrzu. Zasada zimnego chowu obowiązuje też w sypialniach – zimą Norwegowie nie włączają na noc ogrzewania, w sypialni albo śpią przy otwartym oknie, bo tak jest zdrowiej.
A starsze dzieci? Biegają po podwórku w śnieżycę?
– W Norwegii nie czeka się ze spacerem na dobrą pogodę, bo mogłoby się zdarzyć, że trzeba by siedzieć w domu pół roku. Norwegowie mówią, że nie ma złej pogody, złe mogą być tylko ubrania. Spacery w każdą pogodę umożliwia fantastyczna norweska odzież dla każdego – od kilkumiesięcznych dzieci do osób starszych – ciepłe czapki, wiatroszczelne/wodoszczelne kurtki, nieprzemakalne buty itd. Pada? Niech pada! Nikt się tym nie przejmuje. Ubrania są konsekwencją tradycyjnego norweskiego stylu życia. Przed pandemią na podwórkach w przedszkolach można było zobaczyć dzieciaki biegające z flukami do pasa. Jak wychowawczyni zauważyła, to podchodziła, wycierała, a dziecko bawiło się dalej. Jeśli dziecko nie ma temperatury, to nie jest problem.
Pandemia zmieniła to podejście? Na dzieci się teraz bardziej chucha i dmucha?
– Nie, bo Norwegowie po krótkim lockdownie bardzo szybko wszystko sobie poukładali. W szkołach i przedszkolach wprowadzono pewne restrykcje – oznaczano taśmą podłogę, by nie mieszały się kohorty dzieci, w klasach rozstawiono w odstępach pojedyncze ławki itd. Wszystko to ograniczyło rozprzestrzenianie się wirusa, ale nie trzeba było zamykać placówek. Okres zdalnej nauki w szkole był krótki. Przedszkola były otwarte przez całą pandemię, ale w tym najgorszym, początkowym okresie, przebywały w nich dzieci rodziców pracujących na pierwszej linii frontu walki z Covid-19, czyli w np. w służbie zdrowia.
Czy można oddać do przedszkola dziecko, które załatwia się jeszcze w pieluchę?
– Oczywiście, skoro przyjmuje się dzieci w wózkach, to nie ma z tym żadnego problemu. Dziecko oddaje się z reguły do przedszkola, jak tylko skończy roczek. Oczywiście wiek przedszkolny musi się zbiec w czasie z terminami przyjmowania do przedszkoli, a w Norwegii dzieje się to raz lub dwa razy do roku w zależności od gminy – najczęściej w sierpniu i w styczniu albo lutym. Jeśli więc dziecko kończy rok na przykład w październiku czy listopadzie, to rodzice muszą załatwić jakąś inną opieką na te kilka miesięcy. Wracając do załatwiania się w pieluchy – niezależnie od tego, jak wygląda nauka siadania na nocnik w domu, opiekunowie przedszkolni starają się uczyć dzieciaki samodzielnego załatwiania się.
Państwo norweskie jest tak bardzo opiekuńcze, że uczy młodych Norwegów robienia siusiu i kupki do nocnika? (Śmiech)
– Jak najbardziej.
W przedszkolu dzieci uczą się też mówić?
– Tak, skoro przyjmowane są roczne dzieci, to nauka języka norweskiego i stymulacja językowa odbywa się w przedszkolu
Czyli pierwszym słowem norweskich dzieci nie musi być „mama”, „tata” czy „baba”, ale na przykład „pani”?
– Nie, raczej jest to „mama” i „tata”. Cały norweski sektor edukacji jest nastawiony głównie na to, żeby z dziecka wyrósł samodzielny człowiek, istota społeczna. Norwegowie przykładają ogromną wagę do czegoś, co po norwesku nazywa się „fellesskap” a znaczy „wspólnota”. Od podstawówki uczy się dzieci pracy zespołowej. Chodzi o to, by nie wychowywać sobków, którzy dbają tylko o siebie, ale żeby wszyscy o siebie nawzajem dbali i umieli ze sobą współpracować. Takie podejście wynika z norweskiej kultury.
Trudno zapisać dziecko do przedszkola? To duży wydatek?
– Przedszkola nie są bezpłatne, są też prywatne, ale rząd ustala maksymalną opłatę miesięczną, obecnie wynosi 3 tys. 315 koron (około 1500 zł – przyp. red.). Prawo do wychowania przedszkolnego jest w Norwegii powszechne – każde dziecko po skończeniu roku życia musi być przyjęte do przedszkola, jeśli oczywiście chcą tego rodzice. W 2020 roku odsetek dzieci chodzących do przedszkola wynosił w Norwegii aż 96 proc.
Czyli parafrazując powiedzenie z czasów PRL – czy się stoi, czy się leży w Norwegii przedszkole się należy…
– Tak, ale jeśli rodzice ubiegają się o przedszkole komunalne, to gmina ma prawo wskazać placówkę, w której akurat są wolne miejsca. Jeżeli wskazane przedszkole nie pasuje rodzicom, mogą ubiegać się o przeniesienie dziecka do innego, albo mogą znaleźć przedszkole prywatne. Przedszkola prywatne są także dotowane przez państwo. Państwo dba o jakość nauczania i opieki przedszkolnej. Co roku personel oświatowy dostaje ogólne wytyczne od ministerstwa edukacji – placówki układają na ich podstawie plany zajęć. Ponieważ wytyczne są ogólne, panuje duża dowolność w przekładaniu ich na praktykę, więc zajęcia różnią się w zależności od przedszkola. Jeśli chodzi o personel przedszkolny, władze dbają o zachowanie równowagi płci, więc poszukują na rynku „panów przedszkolanków”, czyli nauczycieli wychowania przedszkolnego. Chodzi o to, by dzieci chłonęły różne modele zachowania. Widziałam w norweskich przedszkolach wielu „panów przedszkolanków”, którzy podcierają dzieciom tyłki z nie mniejszą sprawnością i zapałem niż „panie przedszkolanki”
Norweska szkoła bardzo się różni od polskiej?
– W Norwegii kładzie się nacisk na nabywanie umiejętności, a nie wiedzy. Do nauczyciela mówi się po imieniu i nie ma zwyczaju zostawiania gorzej uczących się dzieci w tej samej klasie. Nauczyciele starają się stworzyć w swojej klasie środowisko sprzyjające rozwijaniu umiejętności i dbają o to, aby uczniowie dobrze się w szkole czuli. Wtedy chętniej się uczą, są bardziej aktywni na lekcjach, angażują się. Uczniowie realizują mnóstwo różnych projektów – robią filmy, prezentacje komputerowe. Priorytetem nie jest wpajanie dzieciom wiedzy podręcznikowej tylko rozbudzanie w nich ciekawości świata. Tradycyjne przedmioty nazywają się inaczej niż w Polsce, a programy nauczania są napisane w ten sposób, by nauczyciele integrowali naukę różnych przedmiotów. Celem jest pokazanie uczniom, że wiedza, którą nabywają, ma przełożenie na to, co będą później robić – krótko mówiąc, że to, czego się uczą, przyda w życiu codziennym. Szkoła nie służy do wtłaczania wiedzy do głów dzieci.
W przeciwieństwie do polskiej…
– Norweska szkoła próbuje nadążać za trendami społecznymi, stąd duży nacisk na nowoczesne technologie. Edukacja technologiczna jest bardzo ważna, bo kraj jest rozległy, miasta rozrzucone po całym terytorium, wiele spraw załatwia się przez internet. W większości szkół dzieci dostają tablety lub laptopy – oczywiście z odpowiednimi blokadami, by uczniowie nie mogli grać czy przeglądać Facebooka w czasie lekcji. Prace domowe nie są zadawane codziennie, tylko na cały tydzień, z kopią do rodziców i uczniowie oddają je odrobione też raz w tygodniu.
Dzieciaki nie muszą targać do szkoły tornistrów ważących kilka kilogramów…
– Podejrzewam, że niedługo najwięcej będą ważyć ich drugie śniadania, bo coraz więcej podręczników dostępnych jest w wersji elektronicznej jako e-booki. Maluchy uczą się nadal z klasycznych, drukowanych podręczników. W klasach standardem są smartboardy, więc nauczyciel może wykorzystywać do nauczania zdjęcia i nagrania wideo. Norweska szkoła stawia więc na nauczanie interaktywne, by lekcje wciągały dzieci i zachęcały je do pogłębiania wiedzy, a nie do tego, by wszystko robić na „odwal się”.
Czytaj też: Jak żyją Polacy w Norwegii? „Wiedzą, że istniejemy, mniej ważne jest, na jakich zasadach to funkcjonuje”
*Monika Skjølberg – ekspertka od spraw integracji i edukacji. W Norwegii od 18 lat. Pracowała w szeregu instytucji norweskich, w tym przez 12 lat jako doradca ds. imigracji zarobkowej w Norweskim Urzędzie ds. Integracji i Wielokulturowości. Obecnie pracuje w Statped, krajowej służbie ds. wspierania osób ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Mieszka w Trondheim
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS