Jest takie myślenie, według którego nie można określić wartości materialnej sztuki. Cóż, w ciągu ostatnich kilku miesięcy okazało się, że tak nie jest.
Na przykład, wszystkie piosenki Brucea Springsteena, jednej z największych gwiazd w historii rock and rolla, są warte około – 550 milionów dolarów.
Bohater klasy robotniczej
To kwota, którą The Boss (Szef), jak nazywają popularnego muzyka z New Jersey, otrzymał za cały katalog piosenek, który sprzedał firmie Sony Music Entertainment.
Za te pieniądze Sony uzyskało wszelkie prawa do łącznie ponad 300 utworów Springsteena, znajdujących się na 20 albumach studyjnych i około 23 albumach koncertowych. Prawa intelektualne, na tantiemy z reprodukcji piosenki czy prawa do wykorzystywania utworów w reklamach – to wszystko teraz należy do Sony, a nie do Springsteena. On, oczywiście nie ma na co narzekać, bo jego konto dostało niebagatelny zastrzyk finansowy w postaci pół miliarda dolarów. Można sądzić, że zabezpieczył przyszłość swoim dzieciom, ale ta była zabezpieczona już dawno temu. Szacuje się, że Springsteen zarabiał około 15 milionów dolarów rocznie z samych tantiem.
Pojawiają się teraz głosy, że Springsteen, bohater z klasy robotniczej, swoim posunięciem zdradził wszystkie swoje ideały. Jednym z tych głosów jest głos Jamesa Jeffry’ego z portalu The American Conservative.
Springsteen właśnie wyrzucił przez okno większość zasad i cnót głoszonych w swoich piosenkach. Nasz ukochany The Boss – człowiek, który zrobił karierę śpiewając w obronie Amerykanina z klasy robotniczej – ostatecznie sam uległ korporacji
— napisał Jeffrey.
Nie spieszmy się jednak z potępieniem Springsteena, który, co prawda, właśnie zrezygnował z posiadania wszystkich swoich piosenek, artystycznego bogactwa, które tworzył przez dziesięciolecia. Zapomnijmy też o pewnej możliwości, że perełki takie jak „Born To Run”, „Hungry Heart”, „Born in the USA” czy „The Rising” mogą wkrótce pojawić się w reklamach hamburgerów czy ubezpieczeń samochodowych.
Wiarygodność kontrkulturowa
Zanim jednak zaczniemy moralizować, musimy poznać kilka faktów. Springsteen to tylko jeden z wielu muzyków, którzy sprzedali swoje piosenki w ciągu ostatnich paru lat. To trend, który trwa w branży muzycznej od początku pandemii.
Wśród muzyków, którzy się „sprzedali” są tacy, którzy mają taką samą, jeśli nie większą, „wiarygodność kontrkulturową” niż The Boss. Powiedzmy, Bob Dylan. Ta legenda muzyki, której nazwisko od dziesięcioleci jest symbolem ruchów kontrkulturowych, jeszcze wcześniej, bo w grudniu 2020 r. sprzedała swój katalog muzyczny Universal Music za około 400 milionów dolarów.
Neil Young na początku stycznia sprzedał połowę swojego katalogu firmie Hipgnosis za 150 milionów dolarów. Kanadyjczyk, który kiedyś powiedział, że „nie śpiewa dla Pepsi i nie śpiewa dla Coli”, może niedługo usłyszeć swoją piosenkę w znanych sieciówkach fast food czy w reklamie.
Przejdźmy dalej. Spadkobiercy zmarłego Davida Bowiego, mimo tego, że chodzi o artystę, który podkreślał swoją niezależność w walce z przemysłem muzycznym, sprzedali wszystkie jego piosenki firmie Warner-Chappel za 250 milionów dolarów.
Wśród innych artystów, którzy sprzedali część lub cały katalog, są Tina Turner, Red Hot Chilli Peppers, Beach Boys, Blondie, ZZ Top i wielu, wielu innych…
Analizy rynku pokazują, że transakcje związane ze sprzedaniem praw autorskich w 2021 roku sięgnęły nawet 5 miliardów dolarów. Według innej analizy cena rynkowa tych praw wzrosła tak drastycznie, że niektórzy zastanawiają się, czy inwestorzy nie płacą za dużo.
Pomysł inwestowania w katalogi muzyczne nie jest nowy. Wszyscy wspominają transakcję z 1985 roku, kiedy Michael Jackson kupił większość katalogu The Beatles za 47,5 miliona dolarów.
Teraz, zainwestowane pieniądze są jeszcze większe.
Dlaczego korporacje muzyczne kupują to właśnie teraz? I dlaczego muzycy to teraz sprzedają?
Stabilny rynek
Korporacje kupują, bo rynek muzyczny jest bardzo stabilny, mówią ekonomiści. W sytuacji pandemii, kiedy wiele innych rynków jest pod wpływem niepewności wywołanej przez COVID-19, ten rynek uniknął niestabilności. Mówiąc najprościej, ludzie nadal kupują muzykę, czy poprzez media strumieniowe, czy w formie fizycznej i tak będzie nadal. Rynek muzyczny jest także wolny od wpływów politycznych.
Kiedy Donald Trump zrobił coś nieoczekiwanego, miałoby to wpływ na ceny ropy i złota. Nie tak jak z piosenkami. Te zawsze będą sprzedawane
— powiedział Merck Mercuriadis, założyciel firmy inwestycyjnej Hipgnosis, która jako jedna z pierwszych rozpoczęła trend, kupując piosenki Shakiry, Johna Lennona, Neila Younga i innych.
Po kilku transakcjach tej i innych firm, duże firmy muzyczne, takie jak Universal i Warner, zareagowały kupowaniem katalogów swoich muzyków.
I tak rozpoczął się trend handlu katalogami muzycznymi, wspomagany rekordowo niskimi stopami procentowymi na amerykańskim rynku bankowym.
Z drugiej strony istnieje kilka czynników, które dają odpowiedź na pytanie, dlaczego muzycy sprzedają swoje katalogi.
Pierwszym i głównym powodem jest oczywiście ograniczenie działalności koncertowej z powodu pandemii. Trasy koncertowe od dawna są największym źródłem dochodów wielkich gwiazd rocka, a ich odwołanie stworzyło lukę w budżetach, którą trzeba jakoś wypełnić.
Ponadto trend sprzedaży jest również związany z reformą podatkową w Stanach Zjednoczonych. Joe Biden planuje podnieść stawki podatku na sprzedaż. Ta stawka podatku będzie również spowodowała większym opodatkowaniem dochodów z tantiem. A to jest całkiem dobry argument do sprzedaży.
Pojawia się oczywiście kwestia sytuacji osobistej każdego z muzyków. Istnieje wiele powodów, dla których większości z nich chce od razu dostać dużo pieniędzy, zamiast dzielić je na kilka lat do przodu.
„Myślę, że to jest okazja do szybkiego pieniądza, i to sprawia, że zespoły decydują się na taki ruch. Wydaje mi się też, że rzeczywistość tych kapel nie jest tak różowa jak pokazują to media. Tantiemy autorskie wielkich gwiazd spływają stopniowo, powoli i nie wiemy co się będzie z nimi działo w nowym świecie. Starzy wykonawcy mają inną wrażliwość estetyczną i muzyczną. Oni wolą mieć w ręku gotówkę, niż czekać na to co się wydarzy”,
mówi nam Robert Friedrich Litza, muzyk i producent, dziś gitarzysta Luxtorpedy.
Era rocka minęła
Z drugiej strony, być może patrzą na konsekwencje swojej śmierci, np. na procesy o prawa autorskie w rodzinie. Być może chcą tego uniknąć, więc sprzedają utwory i dzielą wynagrodzenie tak jak uważają?
Jakie konsekwencje będzie miał ten trend na rynku muzycznym? Niektórzy twierdzą, że jeszcze bardziej zwiększy to wpływ korporacji muzycznych i zmniejszy zdolność artystów do swobodnego i niezakłóconego dysponowania swoimi utworami. Friedrich uważa, że chodzi o wzmocnienie procesów zachodzących w przemyśle muzycznym od dłuższego czasu.
Ja jestem zarówno wydawcą, producentem i autorem i osobiście nie pozbyłbym się praw do swoich utworów. Ale starsze zespoły nie wiedzą, czy będą w przyszłości słuchane, doceniane, więc może dlatego podejmują taką decyzję. Zespoły wydawane przez duże firmy, nie mają zbyt dużego wpływu na swoją twórczość, są obwarowane różnymi umowami i wiele razy nie mogą robić tego co by chciały. Świat się zmienił i twórcy są teraz w innym miejscu, niż czas, w którym tworzyli swoją sztukę. Myślą o przetrwaniu, stabilizacji finansowej, a ich ideały mogły upaść
— twierdzi Litza.
Rzeczywiście, ideały rock and rolla i kultury popularnej jako oazy wolności i kreatywności w świecie korporacji wydają się być przeszłością. Kultura popularna przeszła już poważne i głębokie zmiany w świecie zdominowanym przez Internet i technologie cyfrowe.
Era muzyki rockowej minęła i myślę, że wielu artystów ją tworzących jest tego świadomych, stąd decyzja m. in. Red Hot Chilli Pepers, aby także sprzedać swoje utwory. Widzę to również w swoim domu. Mój syn, który tworzy nowoczesną muzykę, puszcza mi często nowe utwory, które są krótkie, po to, aby można je było prezentować na Tik Toku. Czasy, gdy zespół robi coś, bo ma potrzebę wyrażenia swoich przemyśleń, jest w zaniku. W czasach naszej młodości muzyka była na pierwszym miejscu w życiu i powodowała, że chciało nam się wstać, pracować i cokolwiek robić. Teraz muzyka jest elementem towarzyszącym, nie jest czymś ważnym. Sztuka generalnie ma towarzyszyć jako rozrywka
— wyjaśnia Litza.
Jedno jest jednak pewne.
Pandemia pokazała, że muzyka, nawet i ta stworzona z najszlachetniejszych intencji, zawsze ma swoją cenę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS