A A+ A++


Zobacz wideo

O zagrożeniach wynikających z zażywania fentanylu opowiada terapeuta Robert Banasiewicz. Jego zdaniem ryzyko związane z dostępnością tej substancji jest ogromne. Negatywne skutki możemy obserwować w Stanach Zjednoczonych, gdzie narkotyk nazywany jest cichym zabójcą. 

Joanna Mąkosa, TOK FM: Z przedawkowania fentanylu i leków opioidowych w USA dziennie umiera 140 osób. Czy ta epidemia dotrze do Polski?

Robert Banasiewicz: Mam nadzieję, że uda nam się wyciągnąć lekcję z tego, co się dzieje w Stanach. Trump wprowadził tam stan kryzysowy, również po to, żeby skontrolować konsorcja farmaceutyczne. Prosta zasada, firmy płaciły lekarzom za wypisywanie recept na opioidy. Ale w Polsce problemem jest inny. To leki antydepresyjne, silne środki przeciwlękowe, benzodiazepiny. Do mojego ośrodka przychodzą 13-14 latki już “ustawione” na lekach. Wypisuje się je bardzo lekką ręka. Są silnie uzależniające, a wychodzenie z uzależnienia jest dużo trudniejsze i bardziej długotrwałe niż wychodzenie z heroiny. Trzeba odstawiać je powoli, to trudny proces, uzależnienie psychiczne jest straszne.

Jak to się dzieje, że dzieciaki są już na lekach?

Jeśli pójdziemy teraz do psychiatry, po godzinie wrócę do pani z całym wachlarzem antydepresantów. Jeśli powie pani lekarzowi, że ma pani stany lękowe, nie może spać, leży pod kocem i czuje się beznadziejnie – wyjdzie pani z naręczem leków. Nie miałem dzieciaka, który nie był ustawiony na lekach. To łatwe. Dajemy dziecku antydepresant, on elegancko go wycisza, spowalnia i jest ok. Wszyscy czują się dobrze. Usuwa się objawy, zamiast dochodzić do sedna problemu podczas psychoterapii. Żyjemy szybko, świat jest zwariowany, to najprostsze rozwiązanie.

Jedna na 3 osoby w wieku 14-18 lat nie miała do czynienia z substancjami psychoaktywnymi. To dużo. W mediach widać tylko kampanie antydopalaczowe.

Bo to fajnie wygląda w telewizorze, postraszenie gościem, który krzyczy i lata nago po ulicy. Ale w międzyczasie inny 10-latek odpala w bramie fajkę czy otwiera piwo. To jest problem. Ta inicjacja, odurzenie. Papieros to też narkotyk.

Nie porównuje pan chyba papierosów do heroiny?

Weźmy takiego 15-latka, który spędza 8 godzin w szkole, po szkole ciśnie na angielski czy jakiś inny chiński fortepian, potem siedzi nad zadaniami domowymi. Ojciec jest za granicą albo starzy ze sobą w ogóle nie gadają, siostra we wszystkim jest lepsza i on to musi ogarnąć. No przecież on też ma potrzebę od tego odpocząć. Jeśli ktokolwiek mu pokaże, że jak się odurzy, napije piwka, zapali, to odpoczywa i jest fajnie, to przecież wiadomo, że jutro też będzie chciał to zrobić. Trzeba przekonywać młodych, że tacy, jacy są, są wystarczająco dobrzy. Nie muszą być lepsi po trzech piwach.

Czego mamy się w takim razie bać? Nie narkotyków czy dopalaczy?

Ja nie boję się narkotyków, ja się boję, że my się doprowadzamy do stanu, w którym przestajemy rozmawiać, uważać na siebie. Szukając przynależności, pójdziemy wszędzie, gdzie nas zaakceptują. Mam 15 lat, biorę, bo chcę, bo jest fajnie. Ćpun? Jaki ćpun?! To nie ja. Mówimy o tym wciąż tylko na zasadzie ciekawostek, albo opowiadamy o dramatach.

To co robić? Edukacja, profilaktyka, pogadanka w szkole?

Z pogadankami to się można wypchać. Nastolatki mają filtry na pogadanki. Śmieją się z tego, trzeba wejść w reakcję z nimi.

W 45 minut lekcji?

Trzeba się tego nauczyć. Wystarczy na początku posadzić ich w kółku i spróbować nawiązać kontakt. Edukacja emocjonalna powinna być przedmiotem szkolnym. Chociaż dwie lekcje w tygodniu. Jest 400 uczuć i emocji, ludzie nie potrafią ich nazwać, nie potrafią odpowiedzieć na pytania: Jak się czujesz, czego chcesz? Nie można pouczać, trzeba pytać, jak sobie radzą w życiu, w tym zwariowanym świecie, w którym na portalach społecznościowych są protezy ludzkich relacji i to one dominują.

Co się stało w USA, skąd ta opiatowa epidemia?

Na to pytanie nie ma jednoznacznej, prostej odpowiedzi.

Okazało się, że heroina to za mało?

– Za mało. W Stanach mamy już do czynienia z masową epidemią.

Nie przyszło mi do głowy, że może być coś jeszcze silniejszego niż heroina.

To nie jest takie proste do wyjaśnienia. W Ameryce używanie narkotyków jest nielegalne. Nie chodzi o posiadanie czy sprzedawanie, ale o używanie. Nie wolno mieć sprzętu do używania narkotyków. Jeśli nie ma pani recepty upoważniającej do posiadania igły do strzykawki, a policjant przy rutynowej kontroli drogowej znajdzie u pani taką strzykawkę, jest duże prawdopodobieństwo, że straci pani prawo jazdy. W związku z tym jest duży, dobrze rozwinięty rynek substancji legalnych: Oksykodon, Vicodin, Fentanyl. Przepisuje je lekarz, można je mieć zgodnie z prawem.

To przecież nie są nowe substancje.

Oczywiście, że nie, to opioidy znane od lat. Ale one wracają. Można powiedzieć, że wraca nowa Era Wodnika, szczególnie na wschodnim wybrzeżu USA, w New Jersey, w stanie Nowy Jork w Connecticut. Fentanyl to nie tylko dostępność, ale i potężniejsze doznania. I jest totalnie poza kontrolą. Jest 100 razy silniejszy niż heroina, narkomani mówią, że 300. Na rynku narkotyków zaczęło się sprzedawanie mniejszych ilości heroiny z domieszką syntetycznego fentanylu. I pojawiły się masowe przedawkowania. Bo tak jak znane jest działanie klasycznego narkotyku, tak tego kompletnie nie można skontrolować. A heroina kosztuje 3 dolary, to tyle, co galon benzyny, tyle, co nic.

Jak to się stało, że ten lek jest w USA tak powszechny?

Nie chcę być wyznawcą teorii spiskowych, ale zdaję sobie sprawę z tego, że żyjemy w rzeczywistości kreowanej przez korporacje farmaceutyczne. Czy to w Polsce, czy w USA. Większość z nas bierze dziennie kilka tabletek, na przeziębienie, na włosy, na paznokcie, witaminy. Na fentanyl wystarczy recepta.

Heroina kojarzy się ze strzykawką, meliną, brudem. Syntetyczny fentanyl, opioidowy lek, w plastrze to już zupełnie inne skojarzenia. Może też dlatego stał się taki popularny?

Tak, ale tylko na początku. Na koniec zawsze jest strzykawka, nie da się w sposób kontrolowany brać opioidów. Można zacząć od kodeiny, Vicodinu, ale większość skończy ze strzykawką.

Stan kryzysowy, który w związku z opiatową epidemią w USA wprowadził Donald Trump jest rozwiązaniem problemu?

Zwróceniem uwagi. I to ma sens, Zaczęto przyglądać się lekarzom, którzy przepisują fentanyl ludziom, którzy nie mają do tego wskazań, nie cierpią na raka, nie mają silnych bóli. Zdarzają się sytuacje, kiedy narkomani, żeby wyłudzić fentanyl, łamią sobie palce – sam tak robiłem, żeby dostać leki. Głód opioidowy jest tak silny, że kiedy boli cię wszystko, dosłownie wszystko, to nie ma znaczenia, czy będzie bolał jeszcze jeden palec. Brałem heroinę przez 15 lat, naprawdę wiem, co mówię.

Sposobów jest mnóstwo, ale droga zdobywania fentanylu jest już bardzo często “narkomańska”. Weźmy plastry z fentanylem, których używają pacjenci z przepisu lekarza w leczeniu ciężkiego, przewlekłego bólu. Plaster wyrzuca się po trzech dniach, a zawiera jeszcze 80 proc. substancji czynnej. Wystarczy go żuć. Narkomani wiedzą dokładnie, gdzie tego szukać .

Ma pan pacjentów z Polski?

Mam pacjentów i z Polski, i ze Stanów. Ci z USA to 100 proc. opiaty, heroina dożylna, donosowa, ale zawsze ostatecznie pojawia się strzykawka.

Znowu pan to mówi. Zawsze kończy się na strzykawce?

Tak, bo to jest dopiero haj. Kiedy podaje się narkotyk dożylnie to najwyższa forma doznania euforii. Dlatego najłatwiej w ogóle nie zacząć. Marek Kotański mówił: Nie wszyscy, którzy palili marihuanę, skończyli biorąc heroinę, ale wszyscy, którzy brali heroinę, palili marihuanę. To jest prosty mechanizm. Trzeba być czujnym.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTaxi Life rusza w miasto. Dziś premiera polskiego symulatora pracy taksówkarza na XSX, PS5 i PC
Następny artykułLewica mówi stop wykluczeniu komunikacyjnemu Płocka [FILM, ZDJĘCIA]