A A+ A++

Polskie władze wciąż utrzymują, że wybory prezydenckie odbędą się zgodnie z planem 10 maja. Dlatego kandydaci rozpaczliwie szukają pomysłu na swoją aktywność. Tyle że nie da się prowadzić sensownej kampanii, nie narażając życia swojego i innych oraz nie łamiąc zasad, za którymi się optowało, w czasie szalejącego koronawirusa. Choć prezydent Duda robi wszystko, by pokazać, że jednak się da i w domu nie zamierza siedzieć.

Czytaj też: U progu apokaliptycznego kryzysu Polska rzeczywistość wygląda, jakby reżyserował ją Bareja

Po serii tzw. gospodarskich wizyt, które spotkały się z powszechną krytyką, jak choćby ta w fabryce Orlenu, gdzie doglądał produkcji płynu, którego nigdzie nie można kupić, ograniczył je. Po serii konferencji i wieczornych przemówień, gdzie już ewidentnie głowa państwa nie miała nic do zakomunikowania, i ten rodzaj aktywności został zaniechany. Teraz Duda z całą świtą pojechał do Częstochowy.

W czwartek wieczorem prezydent, o czym dowiedzieliśmy się ze zdjęć, jakie obiegły sieć, pojawił się na Jasnej Górze, aby wziąć udział w Apelu Jasnogórskim. Jak widzimy na zdjęciach Duda, w towarzystwie mnichów i funkcjonariuszy go chroniących, modli się w intencji ojczyzny i rodaków rozsianych po świecie. Pal sześć, że – jak zauważyli dziennikarze – prawdopodobnie zostało złamane rozporządzenie, że w czynnościach liturgicznych może uczestniczyć nie więcej niż 5 osób. Raczej idzie o wyjazd z Warszawy z całą świtą, kontakt z innymi ludźmi, w tym z mnichami. To są potencjalne sytuacje przenoszenia koronawirusa. I na nic zapewniania rzecznika prezydenta Błażeja Spychalskiego, że „zachowano wszelkie procedury”.

Czytaj też: Rząd PiS sam nie wie, co planuje

Ale jest jeszcze druga strona tego medalu. Ta ściśle religijna. Jeżeli prezydent chciał się modlić, jeżeli chciał prosić Boga o pomoc w tym trudnym czasie, to czy musiał jechać aż do Częstochowy? Czy jest jakieś przykazanie religijne, które zobowiązywałoby go/nas do konieczności podróżowania i narażania zdrowia i życia, by pokazać Bogu swoją modlitewną gorliwość?

Czytaj też: Koronawirus. Wojskowi eksperci radzą, jak przetrwać kwarantannę [TYLKO W NEWSWEEKU]

Otóż jest odwrotnie. W ewangelii św. Mateusza znajdujemy proste wskazania, jeśli idzie o modlitwę. Czytamy: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie (…) Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 5-7). Modlitwa na pokaz, co odnotowuje żydowski myśliciel Abraham J. Heschel, źle jest widziana w oczach Boga. „Hipokryzja i pozory pobożności, notuje Heschel, napawają Go (Boga) większym niesmakiem niż jawna niegodziwość”.

Jak wiemy, w Polsce jest jeszcze kilka ważnych miejsc kultu. Mam jednak nadzieję, że prezydent nie zamierza ich wszystkich odwiedzać, by się tam publicznie modlić. Bo, jak już wiemy, w oczach Boga nie ma znaczenia, czy modli się u siebie w domu, czy na Jasnej Gorze. Chyba, że idzie tu o oczy wyborców, ale o to prezydenta Dudę w dobie szalejącego koronawirusa nie chcę posądzać.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRozwoził dania na kwarantannie?
Następny artykułE-sesja Rady Miejskiej w Stalowej Woli