Są straty finansowe, ale chyba najbardziej pokrzywdzeni są ci, którzy do tego „jedynego” dnia przygotowali się wiele miesięcy i przez epidemię swoje szczęście muszą odłożyć w czasie.
Pani Magdalena wyjść za mąż miała 6 czerwca. Miała, bo przez obecną sytuację wspólnie z narzeczonym ślub przesunęli na sierpień.
Tak naprawdę, jak tylko wybuchła epidemia to wydawało mi się, że jeszcze mamy dużo czasu. W ogóle nie brałam pod uwagę tego, że gdzieś nasz ślub na tym ucierpi. W końcu stwierdziliśmy, że nie ma na co czekać, bo im dłużej będziemy czekać, tym będzie gorzej. Trzeba znaleźć po prostu plan B. Z biegiem czasu stwierdziliśmy, że plan B staje się planem A.
– Duża część ślubów zostanie przesunięta na jesień bądź na przyszły rok – mówi Ewa Wardęga-Sawicka, rzecznik Polskiego Stowarzyszenia Konsultantów Ślubnych.
Niektóre śluby w ogóle się odwołają. W związku z tym wszyscy usługodawcy dostaną po kieszeni, mówiąc kolokwialnie.
Po kieszeni dostają fotografowie, filmowcy, DJ-e czy choćby restauratorzy. Jeżeli przedsiębiorcy nie mają w zanadrzu dodatkowych środków, to sytuacja się komplikuje. Rząd czyni starania, by im pomóc. W poniedziałek minister Jadwiga Emilewicz zapowiedziała, że trwają prace nad kolejną „Tarczą antykryzysową”. Wracając do przyszłych nowożeńców.
To jest lekcja pokory, bo już nie są najważniejsze sukienki, kolory, papeteria i inne różne detale. Teraz skupiamy się na tym, żeby nikogo ta pandemia z naszych bliskich nie dotknęła, żeby wszyscy na tym ślubie się pojawili.
– mówi pani Magdalena.
Na szczęście, przy zmianie terminu wesela, wiele firm idzie na rękę przyszłym nowożeńcom. Ci nie ponoszą dodatkowych kosztów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS