“Perfekcyjny scenariusz” – rzucił ze śmiechem do kolegi jeden z angielskich dziennikarzy na trybunie prasowej tuż po zakończeniu finału. Na Wimbledonie największym uwielbieniem spośród singlistów darzony jest nieobecny w tym roku Szwajcar Roger Federer, który nie zdążył wrócić do formy po kłopotach zdrowotnych. Novak Djoković może nie jest tam uwielbiany, ale na pewno szanowany za liczne sukcesy. Nick Kyrgios z kolei, od kilku lat naczelny “zły chłopiec” światowego tenisa, swoim kontrowersyjnym zachowaniem nie pasuje do ceniącego tradycję i dobre maniery turnieju.
Australijczyk wzbudza skrajne emocje. Przeciwnicy widzą w nim awanturnika, który szkodzi tej dyscyplinie, zwolennicy – magika na korcie, który przyciąga nowych fanów do tego sportu błyskotliwą grą i osobowością. W niedzielę – tak jak i przez całe ostatnie dwa tygodnie w Londynie – pokazał obie twarze.
Thanasi Kokkinakis – który wygrał razem z Kyrgiosem w styczniu deblową rywalizację w Australian Open, a z Djokovicem przegrał teraz w drugiej rundzie – przed finałem krótkim wpisem na Twitterze trafnie je zapowiedział. Przyjaźniący się z rodakiem Australijczyk zamieścił tam tylko ikonkę pudełka z popcornem i ten rzeczywiście by się przydał. Całe środowisko tenisowe z resztą liczyło na show i się nie zawiodło.
Pojedynek wzbudził też ogromne zainteresowanie wśród dziennikarzy relacjonujących ten turniej. Tylko część z nich mogła bez problemu zasiąść na trybunach kortu centralnego. Pozostali musieli ustawić się w składającej się z ponad 40 osób kolejce i czekać cierpliwie nawet prawie dwie godziny, by znalazło się dla nich wolne miejsce. Pełne ręce roboty mieli właśnie m.in. wolontariusze kierujący ruchem w tym miejscu, bowiem właściwie do samego końca pojawiały się tam nowe osoby.
Kyrgios miał patent na Djokovicia
Niektórzy twierdzili przed meczem, że Kyrgios ma patent na byłego lidera światowego rankingu. W dwóch wcześniejszych pojedynkach nie stracił bowiem seta. Trzeba było jednak pamiętać, że oba rozgrywane były dość dawno, bo w 2017 roku, który był zdecydowanie słabszy w wykonaniu Serba.
Wiadomo było jednak, że ze swoim stylem gry i bronią w postaci potężnego serwisu jest w stanie zagrozić faworytowi. Wiele osób liczyło, że “nie zagotuje” się za wcześnie, co w przeszłości nieraz mu się zdarzało. Pierwszy set to Australijczyk w najlepszym wydaniu. Czarował grą oraz był wyjątkowo spokojny i skupiony. Żadnych wybryków i kłótni. Tak jakby chciał udowodnić, że zasłużył na to, by znaleźć się po raz pierwszym w wielkoszlemowym finale, choć miał do niego drogę nieco na skróty. Przed półfinałem z powodu kontuzji mięśnia brzucha wycofał się bowiem Hiszpan Rafael Nadal.
Djoković źle zaczął, a potem było coraz lepiej
Djoković co prawda nie dał się wtedy zaskoczyć będącym znakiem firmowym rywala tweenerom, ale nie był w stanie odpowiedzieć na świetną grę przeciwnika taką samą, a różnica była widoczna przede wszystkim w serwisie. Porażka w inauguracyjnej partii gracza z Bałkanów nie była zbytnio niespodzianką – tak samo zaczął dwa poprzednie spotkania. Potem jednak on, zachowując spokój, grał coraz lepiej, a u Kyrgiosa pierwsze skrzypce zaczęły grać emocje. Co chwila wzburzony wykrzykiwał coś w stronę swojego boksu, a siebie samego starał się uspokoić.
Gdy gracz z Canberry przegrał tego seta, to początkowo jakby się zresetował i znów błyszczał, ale tym razem dobra passa trwała jeszcze krócej niż na początku pojedynku. Dostał ostrzeżenie za przeklinanie, rzucił butelką z wodą i miał pretensje dotyczące kobiety z trybun, która mu przeszkadzała. Jej opis autorstwa 27-latka na pewno na dłużej zostanie zapamiętany.
– To ta, która wygląda jakby wypiła 700 drinków, bracie – rzucił do sędziego stołkowego.
Potem wciąż dyskutował z arbitrem, co osłabiło jego koncentrację. A Djoković robił swoje niesiony skandowanym przez jego zagorzałych fanów okrzykiem “Nole, Nole”.
Ponownie można było je usłyszeć, w tie-breaku seta numer cztery. Wcześniej obaj zawodnicy dali w nim popis dużych umiejętności. Kyrgios zebrał burzę braw po wygraniu przebijanki przy siatce i kilku precyzyjnych skrótach, Serb za sięgnięcie piłki, która wydawała się niemożliwa do uratowania. Bliscy Australijczyka podnosili się w górę właściwie po każdej akcji, niezależnie od tego, czy ją wygrał, czy też nie. W końcówce znów krzyczał on w ich kierunku, gdy zmarnował kilka okazji i szanse na zwycięstwo w tym secie zaczęły się szybko oddalać.
35-letni Serb przypieczętował triumf, potwierdzając, że w ostatnich latach zapracował na miano króla londyńskiej trawy. Na 21. tytuł wielkoszlemowy, dzięki któremu do jednego zmniejszył stratę do rekordzisty wszech czasów w męskich singlu Hiszpana Rafaela Nadala, czekał równo 12 miesięcy.
Gdy on w swoim stylu celebrował z publicznością sukces, to rozczarowany Kyrgios siedział na krześle ze zwieszoną głową. Australijczykowi, który nigdy wcześniej nie przeszedł w Wielkim Szlemie ćwierćfinału (a ostatnio zrobił to w 2015 roku) na pocieszenie pozostaje fakt, że żaden inny zawodnik nie może się pochwalić w tym sezonie na kortach trawiastych takim bilansem jak on. Wygrał 12 z 15 spotkań. Udowodnił też innym i samemu sobie, że może się zapisać w historii nie tylko z powodu wybryków na korcie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS