Chyba wszyscy zgodzimy się, że coraz trudniej przychodzi nam czytać ambitne jakiekolwiek powieści. Zwłaszcza w świecie, który na każdym kroku oferuje w nielimitowanych ilościach znacznie bardziej angażującą rozrywkę. Który nieustannie rozprasza nas sygnałami ze smartfona (wyłączyć) czy komunikatorów na naszych wiecznie włączonych komputerach (wyciszyć).
Książka ma to do siebie, że wymaga spokoju, pewnego skupienia, a w obecnej sytuacji także pewnego wysiłku ze strony czytelnika. Disco Elysium sprawiło, że wszystkie powyższe problemy czy ograniczenia znikły, zostawiając przy tym poczucie obcowania z literaturą na wysokim, jeśli nie najwyższym poziomie.
Disco Elysium. Gdyby Strugaccy i Zola stworzyli grę komputerową
Nazywam i będę nazywał tę produkcję „książką”, nie szukając przy tym żadnej wielkiej kontrowersji. Skrypt dzieła estońskiego studia ZA/UM liczy sobie bowiem ponad milion słów. To więcej niż cały cykl „Harry’ego Pottera”. Zaznaczmy od razu, że nie są to puste zdania, mające jedynie techniczne znaczenie i tworzone taśmowo w celu sztucznego wypełnienia świata gry. Tych akapitów nie powstydziliby się Hemingway z Bukowskim. Sami twórcy wśród swoich inspiracji wymieniają autorów takich jak Emile Zola, China Miéville, bracia Strugaccy czy Dashiell Hammett.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS