A A+ A++

Derby Łodzi, zawsze elektryzujące kibiców, rozegrano bez udziału publiczności. Powodem pustych trybun na al. Unii były obostrzenia związane z pandemią koronawirusa. Mimo tego sobotni mecz zapowiadał się bardzo ciekawie, bo zajmujący drugie miejsce w tabeli ŁKS próbuje uciec grupie pościgowej (Górnik Łęczna, GKS Tychy, Arka Gdynia), a Widzew walczy o miejsce w strefie barażowej.

Galeria otwiera się po kliknięciu w zdjęcie.

Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

ŁKS rozpoczął w nieco zmienionym zestawieniu niż ostatnio, bo w pomocy zabrakło Mikkela Rygaarda, który zwolnił miejsce dla Michała Trąbki. Oprócz Duńczyka i Ricardinho, czyli piłkarzy, którzy wiosną mieli dać moc ekipie z al. Unii, poczynania kolegów z ławki rezerwowych oglądał też podstawowy stoper Maciej Dąbrowski. 

Derby Łodzi i piękny strzał głową

Trener Widzewa Enkeleid Dobi postawił zaś na dwóch sprawdzonych w bojach napastników: Przemysława Kitę i Marcina Robaka, a na ławkę rezerwowych odesłał Piotra Samca-Talara i Pawła Tomczyka.

Od początku meczu piłkarze ŁKS i Widzewa pokazywali, że derbów odpuścić nie zamierzają.

Już w 6. minucie Maksymilian Rozwandowicz był bliski strzelenia gola. Pomocnik popisał się pięknym strzałem głową, ale jeszcze lepszą interwencję zanotował Jakub Wrąbel. Wydawało się, że gospodarze lada moment zdobędą bramkę. Próbował Pirulo, ale bramkarz Widzewa był nadal bezbłędny.

Spotkanie derby Łodzi niepotrzebnie zrobiło się ostre. Najpierw Piotr Janczukowicz, a później Michał Trąbka zostali ukarani żółtymi kartkami za faule. Nerwy nieco opadły, ale im dłużej trwała pierwsza połowa, tym ataki Widzewa były coraz groźniejsze.

Z kolei patrząc na postawę defensywy gospodarzy, można było naprawdę co rusz łapać się z rozpaczy za głowę. Po prostu czwórka obrońców kompletnie się nie rozumiała. Nic dziwnego, że Widzew w 25. minucie mógł się cieszyć z prowadzenia. Arkadiusz Malarz popisał się nieco zbyt lekkomyślną interwencją, minął się z piłką, ale Krystian Nowak nie miał takiego problemu i strzelił gola.

Trzy minuty później Maciej Wolski, najsłabszy gracz na boisku, zaakcentował swój występ odpuszczeniem krycia i po golu Michaela Ameyawa było już 2:0 dla Widzewa.

CZYTAJ TAKŻE: 66. Derby Łodzi. ŁKS – Widzew. Walka o prymat w mieście i bardzo ważne punkty

Od początku drugiej połowy gra ŁKS wyglądała lepiej. Po akcji Trąbki i strzale Pirulo bramka Hiszpana (9. gol w sezonie) nakręciła gospodarzy. Widzew momentami miał problem z wyjściem ze swojej połowy boiska, a wśród gospodarzy było widać ogromną chęć walki. Po zmianie stron wreszcie potrafili konstruować akcje, tworzyć zamieszanie na przedpolu bramki Wrąbla.

Gospodarze starali się atakować, ale żeby jednak zbyt mocno się nie odkryć, a strzały Łukasza Sekulskiego i Pirulo były nieskuteczne. Goście zaś najpierw myśleli, aby nie stracić bramki, a dopiero później o kontrataku.

Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Typowo remisowy mecz

Gra Widzewa bardziej przypominała bieganie za piłką niż przemyślany atak. 

Owszem, piłkarzom Widzewa trudno odmówić walki i zaangażowania, ale sytuacji strzeleckich było jak na lekarstwo.

W 83. minucie, kiedy na boisko wszedł Ricardinho, niemal natychmiast miał okazję, by przekonać wszystkich niedowiarków, że wiele potrafi. Brazylijczyk w 85. minucie zaprezentował widowiskową przewrotkę, która dała remis ŁKS.

Był to typowo remisowy mecz, bo do przerwy dominował Widzew, po zmianie stron – ŁKS. Obie drużyny odrobiły zadanie domowe, potwierdziły, że znają się na wylot. Wprawdzie ŁKS od 11 lat nie przegrał derbów z Widzewem, ale stracił dwa punkty.

Trenerzy ŁKS i Widzewa po 66. derbach Łodzi

Wojciech Stawowy przyznaje, ze po pierwszej połowie wiele osób pewnie myślało, że jego piłkarze nie będą już w stanie zbyt wiele zrobić. – Druga połowa pokazała, że drużyna potrafi się w trudnym momencie podnieść. Pokazaliśmy charakter, ambicję i dobrą grę. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, dwie wykorzystaliśmy, a mieliśmy ich więcej, aby odnieść zwycięstwo. Druga połowa była już naszą totalną dominacją, ale ważne jest to, że podnieśliśmy się w trudnej sytuacji – ocenia szkoleniowiec wicelidera tabeli.

Enkeleid Dobi tłumaczy, że na stadion przy al. Unii jego zespół nie przyjechał po remis, lecz po trzy punkty. – Mieliśmy pomysł na to spotkanie i w pierwszej połowie było to widać, w której w zdecydowanej większości realizowaliśmy swoje założenia. W drugiej zaś szybko stracona bramka wprowadziła w nasze szeregi nerwowość i dalej już nie prezentowaliśmy się tak, jak chcieliśmy – tłumaczy Dobi

ŁKS Widzew 2:2 (0:2)

Gole: Pirulo (49.), Ricardinho (85.) – Nowak (25.), Ameyaw (28.)

ŁKS: Malarz – Wolski (64. Dankowski), Carlos Moros, Sobociński, Klimczak – Pirulo, Domínguez, Rozwandowicz (83. Ricardinho), Trąbka (64. Rygaard), Janczukowicz – Sekulski.

Widzew: Wrąbel – Kosakiewicz, Nowak, Tanżyna, Gach (65. Becht) – Michalski (79. Samiec-Talar), Poczobut, Mucha, Ameyaw (79. Kun) – Kita (58. Tomczyk), Robak (59. Hanousek).

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPomeczowy raport TWG: Torus Wybrzeże wygrywa wojnę nerwów z Pogonią Szczecin!
Następny artykułMicrosoft “aktywnie” pracuje nad rozwiązaniem problemu z przyciskami w kontrolerach od XSX