Niemoc w ataku, niemoc w obronie, proste błędy – zbyt wiele złego było w grze polskich siatkarek, by nie tylko wygrać z Włoszkami, ale chociaż mocniej się im postawić. Trener Stefano Lavarini próbował zmian i spokojnych rozmów podczas przerw, ale to zdecydowanie nie był dzień jego drużyny. W przeciwieństwie do gwiazdy rywalek Paoli Egonu.
Schowany pazur Polek. Popis włoskiej gwiazdy
Niespełna dobę wcześniej Lavarini, Biało-Czerwone oraz ich kibice byli w euforii po bardzo cennym zwycięstwie. Ćwierćfinał z Turczynkami, które w przeszłości nieraz zamykały im drogę do marzeń w dużych turniejach, też nie zaczął się dobrze. W piątkowym pięciosetowym dreszczowcu nie było idealnie – po świetnym fragmencie przyszedł dołek w czwartej partii i znak zapytania przed tie-breakiem. Ale w nim Polki pokazały pazur, który dzień później był mocno schowany.
Nie sposób jednak nie wspomnieć o logistycznym koszmarku z ich udziałem. Rozgrywały ostatni z ćwierćfinałów, ale organizatorzy dokonali zmiany i półfinał z ich udziałem wyznaczyli jako pierwszy. Mimo że będące w obsadzie drugiego Japonki i Brazylijki przepustkę do strefy medalowej wywalczyły już w czwartek. Trudno jednak tylko tym tłumaczyć sobotnią porażkę – Włoszki również grały w piątek. Ale też bardzo krótki czas na regenerację po długim i trudnym pojedynku z pewnością miał wpływ na poczynania Biało-Czerwonych.
Zawodniczki z Italii to nie tylko brązowe medalistki MŚ sprzed dwóch lat. Wygrały wtedy także LN, a obecnie są wiceliderkami światowego rankingu. Polki pokonały je co prawda w trzech ostatnich meczach (w pojedynkach pod szyldem FIVB bilans wynosił przed sobotnim spotkaniem 7-11), ale warto od razu zaznaczyć, że w dwóch spotkaniach LN w fazie interkontynentalnej ekipa z Italii występowała w rezerwowym składzie.
Zapamiętane na długo w polskiej siatkówce zostanie zaś to trzecie zwycięstwo. Polki wygrały w Łodzi 3:1, dzięki czemu zapewniły sobie awans na igrzyska w Paryżu. Pierwszy od 2008 roku. Wtedy Włoszki jednak też nie były w najmocniejszym możliwym zestawieniu – brakowało w ich szeregach tej największej gwiazdy – Egonu. Rewelacyjna atakująca była skonfliktowana z ówczesnym trenerem Davide Mazzantim. Za nieudany sezon szkoleniowiec zapłacił posadą, a jego miejsce zajął słynny Argentyńczyk Julio Velasco, któremu pomaga m.in. Lorenzo Bernardi, znakomity w przeszłości siatkarz. Cel jest prosty – pod ich wodzą siatkarki z Italii mają wrócić na szczyt.
Jak ważna jest Egonu nie trzeba żadnemu kibicowi siatkówki tłumaczyć. W wygranym gładko 3:0 ćwierćfinale z Amerykankami błyszczała najmocniej i dzień później to kontynuowała. Charyzmatyczna 25-latka kolejnymi potężnymi zbiciami ze skrzydła odbierała stopniowo wszelkie nadzieje Polkom. Zakończyła występ z 22 punktami na koncie. Najlepsza pod tym względem w drużynie Lavariniego Magdalena Stysiak miała ich o połowę mniej.
Zbiorowa niemoc. Piątkowa bohaterka w sobotę szybko zniknęła
Od początku meczu po stronie Biało-Czerwonych z atakiem nie było dobrze. Najpierw zepsuta próba Stysiak, potem blok na Martynie Czyrniańskiej. Atakująca w piątek słabiej zaczęła, ale z czasem wróciła na właściwe tory. Przyjmująca z kolei weszła wtedy z ławki i miała bardzo duży wkład w zwycięstwo. W sobotę obie jednak nie mogły znaleźć sposobu na przebicie się do parkietu po drugiej stronie boiska.
Pierwsza stracona seria punktów – Polki prowadząc 5:3, po kilku minutach przegrywały 5:8. To wtedy Lavarini ściągnął na chwilę Czyrniańską, wprowadzając debiutującą w tym sezonie Olivię Różański. Ta ostatnia pauzowała wcześniej dłużej z powodu kłopotów zdrowotnych. Po kilku minutach Czyrniańska wróciła na boisko, ale opuściła je już na stałe po przegraniu inauguracyjnej partii.
Szkoleniowiec Biało-Czerwonych po raz pierwszy poprosił w niej o czas już przy stanie 5:7, następnie przy wyniku 9:14. Spokojnie tłumaczył wtedy apelował o lepsze dobieranie rozwiązań w ataku i większą agresję w bloku i obronie. Ale nic nie pomagało. Dobitnie niemoc Polek w tym secie pokazują statystyki – miały wtedy 26 procent pozytywnego przyjęcia i 28 procent skuteczności ataku.
Lavarini w następnych dwóch partiach znów zwykle spokojnie wskazywał rzeczy do poprawy. Głos podniósł raz dopiero podczas przerwy w trzeciej odsłonie. Ale i w ten sposób nie zdołał pobudzić swojego zespołu do walki. W drugim secie przez chwilę w polskich kibiców mogła wstąpić nadzieja, gdy po ataku Stysiak na tablicy wyników pojawił się remis 8:8. Ale nadzieja szybko się ulotniła – nieco później było już bowiem 12:18. Ta partia skończyłaby się jeszcze szybciej, gdyby nie niespodziewana przerwa, podczas której sędziowie sprawdzali coś długo ku zdziwieniu trenerów i zawodniczek.
Dobre momenty w tej części meczu miała Natalia Mędrzyk, która zastąpiła Czyrniańską. Tak samo było u Justyny Łukasik. Ale nikt w polskiej ekipie nie był w stanie cały czas ciągnąć gry drużyny. Włoszki z kolei, z Egonu i przyjmującą Myriam Syllą na czele, szły jak burza. Owszem, zdarzały im się sporadycznie błędy, ale im dłużej trwał mecz, tym skuteczniejsze były i tym bardziej obnażały błędy i niedokładności w grze Polek. Te ostatniego seta zaczęły od prowadzenia 2:0, ale od tego momentu aż do końca spotkania zdołały dorzucić już jedynie 10 “oczek”.
Lavarini próbował roszad – poza wymienionymi wcześniej sięgał też po podwójną zmianę z udziałem Katarzyny Wenerskiej i Malwiny Smarzek, a w trzecim secie w miejsce Agnieszki Korneluk pojawiła się Klaudia Alagierska. Żadna z siatkarek jednak nie była w stanie przerwać kryzysu. Teraz zostaje im więc wyczyszczenie głów przed niedzielnym pojedynkiem o trzecie miejsce.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS