Japoński lotniskowiec Shinano do dziś jest największą jednostką, jaką kiedykolwiek udało się zatopić okrętowi podwodnemu. Miał aż 72 tysięcy ton wyporności! Mimo to poszedł na dno jak kamień. Jak niewielkiej amerykańskiej jednostce udało się tego dokonać?
Okręt podwodny USS Archerfish należał do klasy Balao. Chrzest jednostki odbył się 28 maja 1943 roku. Na dowódcę wyznaczono kapitana Georga Kehla. Archerfish, wcielony do floty Pacyfiku, na swój pierwszy patrol bojowy wypłynął 23 grudnia. Podczas 53 dni spędzonych na morzu zlokalizował trzy jednostki, ale żadnej nie udało mu się zaatakować. Kehl raportował, że 22 stycznia zdołał namierzyć frachtowiec, ale ponieważ musiał się zanurzyć i nie mógł zaobserwować skutków swoich działań, nie wiadomo, czy ostrzał był skuteczny.
Podczas drugiego rejsu, który rozpoczął się 16 marca 1944 roku, okrętowi nie udało się nawet nawiązać kontaktu z nieprzyjacielem. Po bezowocnym patrolu zdecydowano o zmianie na stanowisku dowódcy. Nowym „starym” został kapitan Wright. Pod jego rozkazami Archerfish pełnił służbę ratowniczą podczas uderzenia na Iwo Jimę. To właśnie tam zapracował na swój pierwszy, w pełni potwierdzony, sukces. 28 czerwca Amerykanie zatopili japoński okręt Kaibokan 24.
Cztery dni później Archerfish zlokalizował i storpedował transportowiec, który został trafiony aż pięcioma pociskami. Kolejną jego „ofiarą” był frachtowiec – ten otrzymał pojedyncze trafienie. Oba cele doznały poważnych uszkodzeń, choć nie wiadomo, czy zatonęły, gdyż Amerykanie i tym razem musieli salwować się ucieczką w obawie przed kontratakiem. Czwarty rejs bojowy rozpoczął się 7 sierpnia. Podczas dwóch miesięcy spędzonych na wodach japońskich Archerfish nie zaliczył żadnego zatopienia. Mógł się jedynie pochwalić uszkodzeniem niewielkiego patrolowca. Na tle reszty floty nie wyróżniał się więc niczym szczególnym i nic nie zapowiadało, że niebawem osiągnie historyczny sukces.
Jedna taka szansa na sto
Nadeszła pora na piąty patrol, który rozpoczął się 28 listopada. Po raz kolejny zmieniono dowódcę – tym razem padło na komandora podporucznika Josepha Enrighta. Jego zadaniem było niesienie pomocy pierwszej fali bombowców B-29 wyznaczonych do zaatakowania Tokio. Los wyraźnie sprzyjał tego dnia okrętowi, gdyż misja została odwołana i Archerfish otrzymał wolną rękę w wykonywaniu swego patrolu na wodach Zatoki Tokijskiej.
O godzinie 20.48 amerykański radar złapał kontakt z konwojem znajdującym się w odległości 12 mil. Po wynurzeniu obserwatorom udało się ustalić, że jest to wrogi lotniskowiec w asyście trzech eskortowców. O godzinie 22.45 Japończycy zauważyli wynurzony okręt podwodny. Jeden ze statków eskorty – Isokazo – odłączył się od zespołu, aby „wybadać teren”. Zrobił to wbrew rozkazom, więc niemal natychmiast otrzymał nakaz powrotu. Japończycy byli niemal pewni, że mają do czynienia z całą grupą łodzi podwodnych przeciwnika, i nie chcieli się odsłaniać. Dowódca lotniskowca – Tashio Abe – zakładał, że jeden z okrętów należących do wilczego stada specjalnie się uwidocznił w charakterze przynęty. Mylił się!
Lotniskowiec Shinano zwodowano w maju 1940 roku. Do służby trafił 19 listopada 1944 roku. Był trzecim z potężnych okrętów klasy Yamato. Miał aż 266 metrów długości, na swoim pokładzie mógł pomieścić 47 samolotów i potrafił osiągnąć prędkość 28 węzłów. Tyle tylko, że… nie był jeszcze w pełni ukończony. Japończycy martwili się jednak, iż amerykańskie loty zwiadowcze odkryły ich kolosa, więc otrzymał on rozkaz opuszczenia bazy i udania się do Kure nie później niż 28 listopada. Choć dowódca prosił o odroczenie terminu, nie uzyskał zgody! Z tego powodu lotniskowiec opuścił bazę zanim zainstalowano wodoszczelne drzwi do przedziałów, z licznymi dziurami w kadłubie, przez które pociągnięte miały być kable elektryczne, z nieuszczelnionymi rurami oraz… niewyszkoloną załogą.
Otrzymał za to osłonę w postaci niszczycieli eskortowych Isokaze, Yukikaze oraz Hamakaze. Problem w tym, że wszystkie one wróciły właśnie z bitwy w Zatoce Leyte i nie dość, że wymagały napraw, to jeszcze miały na pokładzie przemęczoną obsadę, której zwyczajnie należał się urlop. Przerażony możliwymi konsekwencjami takiego stanu rzeczy Abe wnioskował jeszcze o pozwolenie wyjścia za dnia – doskonale zdawał sobie sprawę, iż w godzinach nocnych nie będzie mógł liczyć na wsparcie lotnicze – ale i tym razem spotkał się ze sprzeciwem. Ostatecznie Shinano wypłynął o godzinie 18.
Dowódca miał pod swoimi rozkazami aż 2175 ludzi oraz dodatkowo 300 robotników stoczniowych i 40 cywilów. Na pokładzie lotniskowca znajdowało się sześć samobójczych łodzi motorowych Shinyo oraz 50 samobójczych bomb Ohka. Samoloty przewidziane dla okrętu miały pojawić się w późniejszym terminie. Przewidywano, że rejs do Kure potrwa 16 godzin. Nie przypuszczano, że po drodze gigant… zatonie.
Szereg fatalnych decyzji
Abe wydał rozkaz, by eskortowce trzymały się blisko niego. Liczył na to, że tempo poruszania się jednostki zapewni mu wystarczającą ochronę. O godzinie 23.22 Shinano musiał jednak zredukować swoją prędkość z 20 do 18 węzłów. Nieukończone elementy okrętu groziły awarią, więc – chcąc nie chcąc – musiał zwolnić. Teraz płynął tak samo szybko, jak Archerfish, a na dodatek zygzakował, co pozwalało Amerykanom na zmniejszenie dystansu. O godzinie 2.56 Japończyk dokonał kolejnej zmiany i płynąc na południowy zachód, obrał kurs wprost na przeciwnika. Osiem minut później amerykański okręt podwodny skręcił na wschód i zanurzył się w celu przygotowania ataku.
Enright zarządził ustawienie torped na głębokość 3 metrów. Tymczasem Shinano po raz kolejny zmienił kurs (tym razem na południe) i wystawił się burtą do wroga. Dla Amerykanów było to niczym spełnienie marzeń. Niszczyciel, znajdujący się między lotniskowcem a okrętem podwodnym, przepłynął spokojnie, nie wykrywając czającego się w pobliżu zagrożenia.
O 3.15 Archerfish zaatakował pełnym wachlarzem sześciu torped. Zaraz po tym zszedł na głębokość 120 metrów, aby uchronić się przed kontratakiem bombami głębinowymi. Dowódca nie wiedział więc, że aż cztery torpedy trafiły do celu! Pierwsza eksplodowała w okolicach rufy. Spowodowała między innymi zalanie pustego przedziału do przechowywania paliwa lotniczego i zabiła śpiących tam inżynierów stoczniowych. Druga trafiła w pobliżu maszynowni, trzecia wybuchła na wysokości kotłowni, powodując śmierć wszystkich, którzy akurat znajdowali się na wachcie. Co więcej, brak właściwego wykończenia lotniskowca spowodował, że zalaniu uległy także dwie dodatkowe kotłownie. Czwarta torpeda zniszczyła przedział sąsiadujący z magazynem pocisków dla broni przeciwlotniczej.
Wkrótce do dowódcy Shinano zaczęły napływać raporty o stratach. Z początku wydawało się, że lotniskowiec jest w stanie kontynuować rejs. Załoga była zmotywowana, by ratować swój okręt. Ich pewność siebie udzieliła się kapitanowi. Abe uważał, że amerykańskie torpedy są gorszej jakości od japońskich, toteż spodziewał się, że nie wyrządziły aż tak wielkich szkód. Zarządził, by okręt zwiększył prędkość do… maksymalnej. Decyzja okazała się tragiczna w skutkach.
W rezultacie pod pokład wlało się jeszcze więcej wody. Po zaledwie kilku minutach okręt osiągnął 10-stopniowy przechył na sterburtę. Załoga rozpoczęła wtłaczanie wody także na bakburtę. Choć udało im się wpompować 3000 ton, to jednak przechył zwiększył się do 13 stopni. Gdy w końcu Abe zrozumiał, co się święci, wydał polecenie zmiany kursu. Jednak o 3.30 przechył sięgał już 15 stopni. Wówczas dowódca zarządził opróżnienie części zbiorników na sterburcie, czego efektem była poprawa sytuacji. Chwilowa! O 5 rano Abe rozkazał, by pracownicy stoczniowi zostali przetransferowani na pokład eskortowców.
Koniec kolosa
Pół godziny później lotniskowiec płynął z prędkością 10 węzłów i z 13-stopniowym przechyłem. Do 6 wzrósł on do 20 stopni. Sytuacja stawała się krytyczna. Po kolejnej godzinie padł rozkaz ewakuacji części załogi. Maszynownie były całkowicie zalane. Abe zażądał, by Hamakaze i Isokaze wzięły go na hol. Okręty te jednak wyglądały przy nim jak łupiny i nie posiadały odpowiedniej mocy, by być w stanie przetransportować go do najbliższej bazy. Co nie oznacza, że nie próbowały. Jednak po tym, jak pierwsza lina holownicza została zerwana, porzucono pomysł zainstalowania drugiego holu, gdyż obawiano się o bezpieczeństwo załogi na wypadek, gdyby i on został zerwany.
O 9 okręt całkowicie utracił moc, a jego przechył nadal wynosił 20 stopni. O 10.18 Abe wydał rozkaz opuszczenia lotniskowca. Przechył wzrósł do 30 stopni i nie było już szans na ratunek… O 10.57 Shinano ostatecznie zatonął. Wraz z okrętem na dno poszło aż 1435 ludzi. Na pokładzie pozostał także Abe. Ocalało 1080 rozbitków – zostali oni później odizolowani na wyspie Mitsuko-Jima, gdzie przebywali aż do stycznia 1945 roku. Wszystko po to, by prawda o losie jednostki nie wyszła na jaw!
Enright nie zdawał sobie sprawy, jak (nomen omen) wielki sukces osiągnął. Zresztą nie przyznano mu tego zatopienia od razu, jako że… nie wiedziano o istnieniu Shinano. Na podstawie rysunków wykonanych przez amerykańskiego dowódcę stwierdzono, że Archerfish zaatakował okręt Hayatake, który miał „zaledwie” 28 000 ton wyporności. Historia kolosalnego lotniskowca ujrzała światło dzienne dopiero po wojnie. Wówczas dowódca łodzi podwodnej wreszcie otrzymał nagrodę za swój wyczyn – uhonorowano go Krzyżem Marynarki Wojennej, najwyższym odznaczeniem nadawanym przez departament US Navy.
Bibliografia:
- Shinano! The sinking of Japan’s Secret Supership, Joseph Enright, Martin’s Press, New York 1987.
- Silent Victory: The U.S. Submarine War against Japan, Clay Blair, Bantam Doubleday Dell Publishing Group 1975.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS