A A+ A++

Po piątkowym losowaniu drabinki, gdy okazało się, że 10. w światowym rankingu Hubert Hurkacz już na otwarcie zmierzy się z 37. w tym zestawieniu Alejandro Davidovichem Fokiną, wiadomo było, że na wstępie czeka duży sprawdzian. Jego sympatycy liczyli jednak, że pojedynek z Hiszpanem będzie tylko mocnym przetarciem. Skończyło się na brutalnej weryfikacji nadziei na powtórkę sprzed roku, gdy wrocławianin niespodziewanie dotarł w Londynie aż do półfinału.

Zobacz wideo
Tajemnica kortów Wimbledonu. Dlaczego tak bardzo różnią się od innych?

Uderzenia pod linijkę, ucieczka spod topora

Dwanaście miesięcy temu Polak przyjechał na wielkoszlemową imprezę po serii porażek. Teraz mógł się pochwalić dwoma sukcesami odniesionymi w czerwcu na kortach trawiastych – deblowym ze Stuttgartu oraz singlowym z Halle. Kontynuacji w Wielkiej Brytanii jednak nie było, a 25-latek daleki był od tego, jak prezentował się w Niemczech.

Spotkanie z Davidovichem Fokiną rozpoczęło się o godzinie 11 czasu lokalnego, a zakończyło prawie siedem godzin później. Wszystko przez deszcz, który dwukrotnie przerwał rywalizację. Po raz pierwszy nastąpiło to w secie otwarcia przy wyniku 3:3. Hurkacz lepiej radził sobie wówczas przy siatce, ale gorzej szło mu przy grze z głębi kortu. Obaj zawodnicy popisali się paroma uderzeniami pod linijkę i sędzia musiał korzystać z challenge’u, by sprawdzić, czy był aut, czy jednak linia.

Słyszane z trybun co jakiś czas “Dawaj Hubi” niewiele dało, a przegranie tie-breaka zdeprymowało Polaka. Hiszpan, który w ubiegłorocznym debiucie w Wimbledonie przegrał mecz otwarcia, poczynał sobie z kolei coraz śmielej. Wygrał decydującą końcówkę drugiej partii, a w trzeciej prowadził 5:3 i wydawało się, że losy spotkania są już przesądzone. Tym bardziej, że w kolejnym gemie, przy własnym podaniu, miał trzy piłki meczowe. Faworyt uciekł spod topora i mógł głęboko odetchnąć z ulgą, a gdy doprowadził do remisu, to rywalizację znów przerwano. Polaka jednak nie wytrąciło to z rytmu – po powrocie do gry na niebie świeciło słońce, rozjaśniły się też twarze fanów dziesiątej rakiety świata. Przypominał bowiem wówczas siebie z Halle.

Drugiego cudu nie było

W historii swoich występów w Wimbledonie Hurkacz rozegrał wcześniej jedno spotkanie pięciosetowe. W 1/8 finału ubiegłorocznej edycji pokonał w ten sposób Rosjanina Daniiła Miedwiediewa. Wydawało się, że w poniedziałek pewnie zmierza po drugie takie zwycięstwo, bo w decydującej partii prowadził już 5:3, ale wróciły demony z początku meczu. Znów po stronie Polaka było dużo błędów, a Davidovich Fokina przyjął pomocną dłoń. 

O ile na początku tego meczu na trybunach nie brakowało wolnych miejsc, to pod koniec były już w znacznym stopniu zapełnione. Gdy Hurkacz objął prowadzenie w super tie-breaku 7-4, to wzniósł ręce do góry, zachęcając widownię do głośniejszego dopingu. Od tego momentu nie miał już powodów do radości. Kolejne błędy i szanse podarowane przeciwnikowi sprawiły, że stracił pięć punktów z rzędu. Zawodził go m.in. będący jego wielki atutem serwis. Tym razem cudu takiego jak w trzecim secie nie było. Po ostatniej akcji hiszpański tenisista wydał z siebie głośny okrzyk, który słychać było zapewne nawet poza kortem nr 3.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIga Lis wrzuciła wideo z urodzin! Tak imprezuje z siostrą, Kingą Rusin i Tomaszem Lisem
Następny artykułWalczysz z pelikanami? Trenerzy polecają kilka prostych ćwiczeń