A A+ A++

Ryszard Zawieruszyński: Wartościowo sprzedajemy ponad dwa razy droższe rowery niż w zeszłym roku, ale nie dlatego, że taki jest biznesowy pomysł, tylko po prostu w magazynach nie ma rowerów i udało nam się kupić tylko te o wiele droższe, niż zamierzaliśmy. Na rynku nie ma dostępnych produktów za 800 zł czy za 1200 zł.

Piotr Karnaszewski, Forbes: To przez zerwanie łańcuchów dostaw spowodowane pandemią?

RZ: Nałożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze, są to dostawy, po drugie, społeczeństwo częściej korzysta w okresie pandemii z rowerów niż np. ze środków użyteczności publicznej. Po trzecie, sport i zdrowie są obecnie trendy, a w sytuacji, kiedy pozamykano m.in. siłownie, jazda na rowerze wciąż jest dobrym sposobem na utrzymywanie formy zdrowotnej. Jest też widoczny wzrost ścieżek rowerowych w Polsce. Te czynniki wpłynęły na dynamiczny wzrost popytu na rowery. Gdybyśmy się skupili jedynie na ich sprzedaży, zapewne nie osiągnęlibyśmy żadnego z tegorocznych celów. Na szczęście mamy bogatą ofertę części rowerowych i akcesoriów.

PK: Rozumiem, że to jest wyjątkowy rok.

Dariusz Topolewski: Wciąż otwarte jest pytanie, czy te łańcuchy dostaw się odbudują.

RZ: Sytuacja nie jest prosta, jednak wypracowaliśmy większą marżę, niż zakładaliśmy.

PK: Inwestorzy zaczęli doceniać także wasz główny biznes, czyli Oponeo: 730 mln zł wyceny znaczy, że wróciliście na szczyt notowań z 2017 roku?

DT: No tak, ale my nadal jesteśmy najtańsi na rynku. Dostaję raporty z Deutsche Banku i z francuskich banków porównujące spółki z branży i Oponeo zawsze ma najniższe wskaźniki, czy to co do zysku, czy do wartości księgowej.

FK: Skąd to się bierze?

DT: Być może dlatego, że niektórzy myślą, że byliśmy warsztatem wulkanizacyjnym, któremu ot tak, przez przypadek, trafiła się sprzedaż opon w sieci. To absolutnie nieprawda. Od samego początku, czyli już w 1999 roku, byliśmy firmą internetową. Nazywaliśmy się Citynet Media i stworzyliśmy całą kolekcję portali branżowych: opony.com.pl, drewno.com.pl, wentylacja.com.pl, narzedzia.com etc.

PK: Od początku myśleliście, że zrobicie z tego e-commerce?

RZ: Początkowo chcieliśmy zarabiać na reklamach. Jednak kryzys, który dotknął polską gospodarkę w tamtym okresie, spowodował, że firmy nie chciały się reklamować.

DT: W 2000 r. byliśmy już tak blisko upadłości, że nie tylko wydałem wszystkie pieniądze, jakie wcześniej zarabialiśmy, pracując w Niemczech, ale zacząłem sprzedawać wszystko, co miałem: mieszkanie, samochód.

FK: Co was więc uratowało?

DT: To, że na tych portalach uruchomiliśmy giełdy towarowe z ogłoszeniami kupno-sprzedaż.

RZ: To był taki dzisiejszy OLX, tylko że dekadę wcześniej i z podziałem na branże. Zarabialiśmy na udostępnianiu kontaktu do ogłoszeniodawcy. To nas uratowało.

DT: No i wreszcie odpaliliśmy nasz sklep z oponami. Pamiętam, jak 1 listopada 2001 r. kliknąłem „enter”. Nie byłem wówczas świadom do końca, że był to środek sezonu. Nagle przyszło nam zrealizować 50 zamówień, no i pojawił się problem – skąd wziąć opony. Nie mieliśmy żadnej na stanie.

czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDziś Dzień Matki. Młynarska pisze o „terrorze czwartego przykazania”
Następny artykułPlastik dla najbogatszych. Ranking czarnych kart kredytowych