A A+ A++
2o listopada minął termin, który Sąd Okręgowy w Katowicach wyznaczył Dariuszowi N. na wpłacenie kaucji, dzięki której po kilku latach spędzonych w areszcie będzie mógł wyjść na wolność. Pełnomocnicy oskarżonego o zabójstwo 19-letniego Dominika Koszowskiego wpłacili dzisiaj wymaganą kwotę, ale N. jeszcze z aresztu nie wyjdzie. Na decyzję sądu zażalenie złożył bowiem prokurator. Sąd Apelacyjny w Katowicach rozpatrzy je 28 listopada.

W poniedziałek 20 listopada odbyła się kolejna rozprawa w procesie Dariusza N. który jest podejrzany o zabójstwo Dominika Koszowskiego. Wszystko działo się nad ranem 21 sierpnia 2016 roku na ul. 3 Maja. W klubie Salome Dominik wraz z ojcem i kilkoma kolegami świętowali urodziny 19-latka. Kiedy około godz. 5 impreza się skończyła, ochrona poprosiła imprezowiczów o wyjście. Chwilę po tym grupa znajomych natknęła się na kibiców GKS Katowice, którzy wracali z wyjazdowego meczu ze Stomilem Olsztyn. Jak zeznał dzisiaj jeden z uczestników bójki, kolega Dominika, wszystko zaczęło się od tego, że 19-latek został raz czy dwa „popchnięty z bara”. – Było jakieś gadanie do nas. Potem, jak Dominik został popchnięty, dostał chyba w twarz. Zaczęła się bójka. Było dużo ludzi wokół. Dostałem w twarz, straciłem prawą dolną jedynkę. Trudno powiedzieć od kogo dostałem, bo wszystko trwało ułamki sekund – opowiadał w sądzie Aleksander N., który został prawomocnie skazany za udział w bójce, chociaż przekonuje, że sam nikogo nie uderzył.

Kiedy zamieszkanie się skończyło, grupa znajomych ruszyła w kierunku rynku. Jak widać na nagraniu z monitoringu, Dominik Koszowski zataczał się. Szedł bardzo niepewnie. Wtedy jeszcze znajomi nie wiedzieli, że ich kolega jest ranny. – Zapytaliśmy: co ci jest? Ale nie potrafił nic powiedzieć, tylko podniósł koszulkę. Zobaczyliśmy dwie dziury, z których leciała krew. Zaraz potem położył się na ziemi. Zacząłem mu te dziury zatykać dłońmi. Nie umiał słowa powiedzieć, tylko parę razy z trudem wciągnął powietrze. W tym amoku byłem cały w jego krwi. Była panika. Nikt nie wiedział co się dzieje, wołaliśmy pomocy – mówił Aleksander N.

Jak zeznał, kiedy wstał i odszedł od leżącego Dominika, zobaczył dwóch kibiców GKS-u Katowice, którzy podeszli do grupy stojącej nad 19-latkiem. Wtedy wyciągnął z torebki nóż, którym zaczął machać i grozić kibicom. Jak tłumaczył w sądzie, nie chciał, żeby komukolwiek jeszcze stała się krzywda. Przekonywał, że nóż i latarkę miał w torebce po wyjeździe na ryby i zapomniał go wyciągnąć.

Po chwili obezwładniła go policja, która powaliła go na ziemię. W pierwszej chwili to on mógł być uznawany za potencjalnego sprawcę zabójstwa, ale nagrania z monitoringu i zeznania świadków szybko wykluczyły tę wersję.

Na nożu była krew Dominika, bo Aleksander N. trzymał go rękami, którymi chwilę wcześniej próbował zatamować rany 19-latka.

W poniedziałek zeznawał też policjant, który niedługo po zabójstwie Koszowskiego, analizował nagrania z monitoringu. W 2016 roku pracował w KMP w Katowicach w wydziale ds. walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu. To on rozpoznał na nagraniach jednego z kiboli GKS-u, którzy brali udział w bójce. Był nim Damian Ż. – Znałem go z innego mojego postępowania. Była to wtedy osoba podejrzana. Miał na imię Damian. Chodziło o wymuszenie rozbójnicze na jednej z katowickich firm. W związku z tym postępowaniem robiliśmy zasadzkę i został on wtedy zatrzymany – zeznawał policjant. Dodał, że jest wzrokowcem i gdyby dzisiaj zobaczył Damiana Ż., to by go poznał. Dariusza N. jednak nie kojarzył.

Zeznał za to, że podczas oględzin monitoringu zauważył jak jeden z mężczyzn robi doskok i wykonuje 2 lub 3 szybkie ruchy. Na tym nagraniu te ruchu były jednak wykonane nie w kierunku Dominika Koszowskiego, a jego ojca. On też został ranny i trafił do szpitala.

Podczas odtwarzania jednego z nagrań policjant stwierdził, że widoczny na nim mężczyzn w kapeluszu (ten, który wykonał gwałtowne ruchy w kierunku ojca Dominika) to Dariusz N. Dopytywany zarówno przez obrońców oskarżonego, jak i sędziego Józefa Chowańca skąd to wie, odpowiedział, że tak skojarzyło mu się, bo o N. mówiło się po zabójstwie jako o mężczyźnie w kapeluszu.

O kapeluszu mówił też cytowany już świadek Aleksander N., który jednak też nie rozpoznał Dariusza N. Ten ostatni od początku procesu (to już drugi proces w tej sprawie) twierdzi, że nie było go na miejscu zabójstwa.

Kolejna rozprawa została wyznaczona na 4 grudnia. Być może Dariusz N. po raz pierwszy nie zostanie na nią doprowadzony z aresztu w Gliwicach, a przyjdzie bez kajdanek samodzielnie. Wszystko dlatego, że na poprzedniej rozprawie sąd zdecydował, że można uchylić mu tymczasowy areszt, jeśli do 20 listopada wpłaci 250 000 zł kaucji. W poniedziałek taka kwota wpłynęła na konto sądu. Jednak już wcześniej sprzeciw do tej decyzji złożył prokurator. Sąd Apelacyjny w Katowicach rozpatrzy je 28 listopada. Jeśli uzna argumenty prokuratora, wówczas N. pozostanie w areszcie. Jeśli nie, oskarżony o zabójstwo Dominika Koszowskiego będzie mógł wyjść na wolność.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzlachetna Paczka z Łomży zaprasza Darczyńców
Następny artykułNie tylko smutek i bezsenność. (Nie)typowe objawy depresji