A A+ A++

GINIEL DE VILLIERS: – Niektóre sekcje dzisiejszego ranka były bardzo trudne pod względem nawigacji, ale nie popełniliśmy zbyt wielu błędów. Przytrafiło się powoli schodzące powietrze z jednej z opon. Wydmy również były wymagające. Dzisiaj rano lepiej było pojechać nieco wolniej, aby być w stu procentach pewnym, że podąża się właściwą trasą. Wykonaliśmy dobrą robotę i to był czysto przejechany etap. Mam nadzieję, że kolejne odcinki specjalne również tak nam pójdą.

BRIAN BARAGWANATH: – Powiedzmy, że pojechaliśmy powoli, aby uzyskać dobry wynik. Zachowaliśmy spokój i skupiliśmy się na nawigacji. Taye Perry wykonała dobrą robotę. Pierwszy raz startujemy razem w tego typu rajdzie. Nawigacja w tym Dakarze jest bardzo trudna, na drugim etapie szukając waypointu straciliśmy 28 minut. Dlatego teraz bardziej koncentrujemy się na naszym tempie i współpracy. Ten Dakar jest zupełnie inny niż edycje 2015 i 2016 w których startowałem na quadzie.

DIRK VON ZITZEWITZ (pilot Yazeeda Al Rajhiego): – To był bardzo ciężki i długi etap. Zgubiliśmy się na samym początku, ale byliśmy w dobrym towarzystwie. Jako trzydziesta załoga ruszająca na etap, nic nie widzieliśmy w kurzu. Dość wcześnie złapaliśmy kapcia, a potem dwa w tym samym momencie, na 130 kilometrze. Zostaliśmy bez kół zapasowych, a przed nami do pokonania było jeszcze 320 kilometrów. W tej sytuacji w kamienistych sekcjach jechaliśmy bardzo ostrożnie, a na piasku Yazeed już mocno cisnął. Na wydmach po prostu frunęliśmy.

CARLOS SAINZ: – Jestem trochę zdemotywowany i zdenerwowany, ponieważ ta impreza bardziej przypomina gymkanę niż rajd. Zaliczyłem już czternaście Dakarów i nigdy nie było tak, że przez dwa dni z rzędu gubiłem się i każdego traciłem po pół godziny. Wszyscy się pogubili. To co widzieliśmy do tej pory, to nie jest rajd. Po prostu to mi się nie podoba. Wszystko jest bardziej, jak loteria. Mam naprawdę dość. To gymkhana z nawigacją, nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkaliśmy.

KUBA PRZYGOŃSKI: – Był to bardzo trudny nawigacyjnie etap. Już na samym początku napotkaliśmy na problemy – znaleźliśmy się w niewłaściwym kanionie i musieliśmy zawracać. Tam zresztą spotkaliśmy Carlosa Sainza. Potem goniliśmy czołówkę w strasznym kurzu więc znów się pogubiliśmy, ale po 200 km wreszcie złapaliśmy rytm i zaczęliśmy podganiać. Tym bardziej cieszymy się, że jesteśmy na mecie! Samochód jest w dobrej formie, my też więc ciśniemy dalej!

ARON DOMŻAŁA: – To było 467 km bardzo technicznego odcinka. Mnóstwo dużych dziur, kamieni, a także trudne wydmy. Jak dotąd bez wątpienia był to najtrudniejszy oes, ale bardzo mi się podobał. Chciałbym żeby wszystkie były właśnie takie, bo doskonale się na nich czuję, a przy tym, to najlepsza okazja, by urwać kilka cennych minut rywalom. Popełniliśmy na początku mały błąd w kanionie. Nie trafiliśmy we właściwą drogę i uciekło nam kilka minut. Wtedy właśnie dogonił nas „Chaleco” Lopez. Jakiś czas jechał za nami, a potem wyprzedził na wydmach, gdzie był naprawdę szybki i już nie oddał prowadzenia do końca. Straciliśmy do niego siedem minut i w klasyfikacji ma już 10min przewagi. Mamy jednak jeszcze kilka etapów przed sobą i na pewno nad tym popracujemy

MICHAŁ GOCZAŁ: – Bardzo ciężki etap dla mnie, dla samochodu i pod względem nawigacji dla Szymona. Na wydmach nie radziliśmy sobie już tak dobrze jak w poprzednich dniach, w porównaniu do dużo bardziej doświadczonej konkurencji. Było ekstremalnie trudno, jestem wykończony, ale pomimo lepszych pozycji na mecie poprzednich etapów, to właśnie z tej dzisiejszej jestem najbardziej zadowolony.

SZYMON GOSPODARCZYK: – To był zdecydowanie najtrudniejszy oes tego Dakaru. Jechaliśmy ponad 6 godzin. Trasa prowadziła pod tak strome góry, że nie mogliśmy uwierzyć, że jesteśmy w stanie tam podjechać. Padał deszcz, jechaliśmy w jednej wielkiej chmurze kurzu. Trudno było znaleźć drogę, wiele aut błądziło – nam udało się wybrnąć z tych trudnych sytuacji. Było ciemno i zimno, nie widzieliśmy, gdzie zapadają się wydmy. Jesteśmy bardzo zmęczeni.

RAFAŁ MARTON: – Dzisiaj pierwszy trudny dzień na Dakarze. Prawie cały odcinek w kamieniach. Można polemizować czy na początku odcinka w bardzo trudnym terenie była trudna nawigacja, ale ja powiem tak: moim zdaniem był źle narysowany roadbook. Byliśmy przygotowani na ten oes, ale tym razem pokonała nas technika. Już na pierwszym tankowaniu zauważyliśmy że tylne półosie wyrzucają smar – dziwne, bo to nowe półosie założone wczoraj. Na kilometrze 330 było drugie tankowanie i wtedy okazało się, że na tylnej prawej półosi nie ma już manżety. Postanowiliśmy jechać dalej dopóki wytrzyma. Wytrzymała 30 km, na wydmach zatrzymaliśmy się i wymieniliśmy, szkoda że South Racing wymienił oryginalne śruby tylnych drążków na jakieś marketowe bo to sprawia, że wymiana półosi jest o kilka minut dłuższa. Nam cała operacja od zatrzymania do ruszenia zajęła 20 minut. Ostatnie kilometry oesu jechaliśmy już po zmroku co na pewno nie poprawiło naszego rezultatu. Szkoda, że tak się stało i to pomimo naszej ostrożnej jazdy. Na mecie okazało się, że druga tylna półoś ma pękniętą manżetę. Przed nami 270 km dojazdówki, a nie mamy drugiej zapasowej, zobaczymy co będzie. Czyżby trafiły nam się takie felerne jak rok temu Aronowi i Maćkowi ? Nie myślimy nawet o wynikach, chcemy dojechać do serwisu i przygotować się do jutrzejszego etapu.

KEVIN BENAVIDES: – To był dla mnie trudny dzień. Na początku pogubiłem się, tak jak wszyscy. Potem mocno cisnąłem. Na jednej z wydm mocno wyskoczyłem i rozbiłem się. Uderzyłem przodem i uszkodziłem nawigację, GPS chyba jest popsuty. Złamałem nos, ale mimo bólu atakowałem dalej. Kostka też mnie boli, ale jazda szła dobrze. Taki jest Dakar. Zobaczymy, jak będę się czuł jutro.

JOSE IGNACIO CORNEJO FLORIMO: – To był ciężki etap, już dawno nie widziałem tak wymagającej trasy. Mieliśmy wszystko, kamienie, wydmy, dziury. Nawigacja była zdradliwa, wszyscy na początku się pogubili i bardzo długo otwierałem odcinek specjalny. Jestem bardzo zadowolony z mojej jazdy i nawigacji. Cieszę się i myślę, że awansowałem w klasyfikacji generalnej.

TOBY PRICE: – Dzisiaj było ciężko. Pierwsze 300 kilometrów to trudna nawigacja. Myślałem, że pierwsze trzy dni były trudne, ale dzisiaj to było coś zupełnie nowego. Popełniłem kilka błędów. Dwóch czołowych rywali trochę mi odskoczyło. Zdołałem jednak zająć trzecie miejsce i awansowałem na czwartą pozycję.

JOAN BARREDA: – To był z pewnością jeden z najbardziej wymagających fizycznie odcinków. Początkowo nawigacja była trudna, zgubiliśmy się, a następnie jechaliśmy już w grupie. Ignacio Cornejo prowadził przez większość czasu, wykonał bardzo dobrą robotę.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRolnikowi zamiast chorować na Covid-19 bardziej opłaca się kwarantanna
Następny artykułEnerga Basket Liga. Davis Thomas w Pszczółce Start Lublin