Myśląc o wakacyjnej podróży samochodem do Chorwacji, zaklepałem sobie wśród moich redakcyjnych kolegów… Dacię Jogger. Żona kręciła nosem, ale wśród nowych pojazdów nie dało się znaleźć lepszego auta, które wierniej odzwierciedlałoby polskie realia. Budżetowa marka z fabryczną instalacją LPG. W punkt. Do ideału zabrakło mi tylko lakierowanych na biało zacisków, które imitowałyby skarpetki wystające z niebieskich klapek Kubota. Trudno. Nie można mieć wszystkiego.
Ostatecznie, za kierownicą Joggera 1.0 l LPG pokonałem jakieś 4 tys. km – od krętych dróg Czech i Słowacji, przez dziurawe odcinki Węgier, imponujące autostrady Chorwacji i wymagające, górskie dukty Dalmacji (Biokovo). Uwaga – spoiler alert.
Wróciłem cały, zdrowy, opalony i – co najważniejsze – zadowolony z auta. I mówię to z pełną świadomością.
Wyjaśnijmy to sobie na wstępie – nie jestem sadomasochistą. Wybór Joggera był poprzedzony poważną analizą. Potrzebowałem samochodu, który nie tylko tanio dowiezie mnie na miejsce, ale też pomieści dwutygodniowe bagaże trzyosobowej rodziny, w której dominują chromosomy XX.
Oznacza to m.in. pękające w szwach torby z ubraniami, kosmetykami i butami, które Jogger “łyknął” bez większego problemu. Nie ma się jednak czemu dziwić – wersja pięcioosobowa, którą testowałem – legitymuje się pojemnością kufra aż 708 litrów mierzoną do wysokości oparcia tylnej kanapy.
Nie było więc konieczności korzystania ze zmyślnych, wkomponowanych w relingi dachowe, belek dla bagażnika dachowego.
Samą podróż podzieliliśmy na dwa etapy po – mniej więcej 700 km każdy. Oznaczało to nocleg na Węgrzech, w okolicach Hajduszoboszlo. Jeszcze w Polsce cieszyłem się, że nie dałem się namówić na podróż elektrykiem. Wypadek i remont przed Szklarską Porębą zmusiły nas do szukania objazdu i dołożenia dobrych 50 km po górach (przełęcz Okraj). Dla zalanego pod korek Joggera (pojemność zbiornika paliwa to 50 l, do “butli” LPG wchodzi około 38 l) to żaden problem, ale w samochodzie z gniazdkiem mógłbym mieć spory problem.
Uprzedzając pytania. Tak – kabina Joggera nie jest filharmonią, ale – biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z autem budżetowym, do wyciszenia przyłożono się całkiem nieźle. Maty wygłuszające znajdziemy m.in. pod maską czy na nadkolach. Dodatkowym wygłuszeniem może się też pochwalić maska. Szumy opon tłumi też – zaskakująco porządnie wykonana – fabryczna konserwacja. Fabryka nie szczędziła jej do tego stopnia, że z rozpędu prysnęła nawet część plastikowej osłony pod silnikiem. W efekcie przyglądają się autu na jednym z chorwackich parkingów najadłem się strachu, gdy zauważyłem na niej błyszczącą czarną maź. Koniec końców – nie było się jednak czym przejmować. Ten typ tak ma.
Wrażenia akustyczne? To prawda – przy większych prędkościach właściciele europejskich pojazdów mogą nieco kręcić nosem, ale np. kierowcy takich aut, jak Suzuki Vitara czy Mitsubishi ASX będą wypowiadać się o Dacii z uznaniem.
Do słupka B Jogger jest w zasadzie nową Dacią Sandero Stepway, więc przestrzeń w kabinie nie odbiega znacząco od standardów segmentu B. Na tle innych aut tej klasy pozytywnie zaskakuje szerokość. Proste kształty deski rozdzielczej i boczków drzwi pozwoliły stworzyć w kabinie wrażenie przestrzeni. W kategoriach rozczarowania mówić trzeba jednak o tylnej kanapie. Rozstaw – osi 2898 mm – sugeruje iście królewskie warunki. Dość powiedzieć, że jest on o blisko 17 cm większy niż w Oplu Omega B, czyli samochodzie, który wyznaczał niegdyś standardy wielkości segmentu D. Niestety producent nie przewidział możliwości regulowania siedziska tylnej kanapy, co skutecznie ograniczyło użyteczność pojazdu.
Przypomnijmy – Jogger dostępny jest też w wersji siedmioosobowej, więc – by zapewnić dostęp do trzeciego rzędu siedzeń, tylna kanapa musi być umiejscowiona stosunkowo blisko przednich foteli. Efekt jest kuriozalny. W odmianie pięcioosobowej z tyłu jest niewiele więcej miejsca niż w innych autach tego segmentu, za to – tuż za kanapą – znajduje się sporych rozmiarów uskok (na nogi pasażerów trzeciego rzędu), który aż prosi się o szyny do regulacji wzdłużnej siedziska.
Producent zapewne nie zdecydował się na takie rozwiązanie ze względu na koszty. Wymagałoby ono przeniesienia mocowań pasów bezpieczeństwa ze słupków, do samego oparcia kanapy. Nie oznacza to, że w Joggerze jest ciasno – z tyłu całkiem wygodnie podróżują dwie dorosłe osoby lub dwójka dzieci. Tak imponujący rozstaw osi daje jednak zdecydowanie większe możliwości jego efektywnej aranżacji zwłaszcza w przypadku odmiany pięcioosobowej.
Wersja prestige to szczyt cennika Joggera. Obecnie, za tak skonfigurowane auto zapłacić trzeba od 87 600 plus dodatki pokroju metalizowanego lakieru. Na szczęście za dużo (by nie powiedzieć wcale) ich nie potrzebujemy. Standard dla tej odmiany obejmuje m.in. automatyczną (jednostrefową) klimatyzację, komputer pokładowy w języku polskim, system multimedialny z dotykowym ekranem o przekątnej 8 cali, nawigacją satelitarną i radiem DAB, i kartę dostępu bezkluczykowego.
Bez żadnych dopłat otrzymujemy też np. pełny pakiet elektryczny (szyby i lusterka), podgrzewane fotele i “pakiet komfort”. Ten ostatni obejmuje m.in. system ostrzegający o pojazdach znajdujących się w martwym polu, podłokietnik przednich foteli z niewielkim schowkiem, czujniki parkowania (przód, tył i tylna kamera) czy automatyczny hamulec ręczny. Muszę przyznać, że poziom “wypasu” dobrano optymalnie.
Drażnić mogą oszczędności pokroju automatycznej szyby tylko dla kierowcy czy braku tapicerowanych wstawek na boczkach tylnych drzwi, ale wciąż rozmawiamy o aucie, które – w tym segmencie cenowym – nie ma sobie równych. Wszystko jest i działa dokładnie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Nieco wydajniejsza mogłaby być jedynie klimatyzacja. W szybkim schłodzeniu wnętrza przeszkadza jednak brak jakichkolwiek nawiewów na tylną kanapę.
Trzy cylindry, strome góry i zapakowane “pod dach” auto długości 4,5 m nie wróżą nic dobrego. Błąd. Granica z Czechami przy Przełęczy Okraj wymaga pokonania stromych i krętych podjazdów. Zapakowane auto (trzy osoby, pełny bagażnik, dwa zbiorniki “pod korek”), nie miało z nimi żadnego problemu. Auto bardzo dobrze spisywało się też w Dalmacji, w tym na stromych podjazdach masywu Biokovo. Moment obrotowy jest na tyle duży, że na niższych biegach zaskakująco łatwo skrócić życie oponom.
Jeszcze kilka lat temu … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS