LKS Dąb Barcin, który ma już 61 lat – a nawet 62, jeśli weźmiemy pod uwagę moment ukonstytuowania się pierwszego zarządu, nie zaś tylko startu do pierwszego sezonu – wziął swoją nazwę od jednego z głównych symboli miasta, o którym młodsze pokolenia barcinian niewiele wiedzą. Czas zatem przypomnieć tę historię.
Kilka dni temu informowaliśmy o gali jubileuszowej 60-lecia Dębu Barcin. Dąb jest popularną nazwą dla klubów sportowych, ale dlaczego LKS z Barcina taką nazwę otrzymał? Otóż drzewo to było i jest jednym z najważniejszych symboli tego nadnoteckiego miasta.
Nazwa klubu wzięła się od drzewa, które według legendy posadził w 1410 r. król Władysław Jagiełło. Obecnie drzewa tego już w Barcinie nie ma. Jak opowiada Ewa Mazur, miłośniczka Barcina, kolekcjonerka wspomnień oraz materialnych śladów jego przeszłości, obok dębu rosła też lipa. Młodzież w tamtych czasach mówiła, umawiając się pod tymi drzewami, że spotkają się pod dębami., W rzeczywistości był to właśnie dąb i lipa. Rosły na łąkach, za zabudową starego Barcina. Na wschód od obecnego placu w Parku Wolności, na którym odbywają się imprezy kulturalne i festyny, jak np. Dni Miodu. Około pół wieku temu w tamtej okolicy dębu i lipy już nie było, ale jeszcze istniało oczko wodne, nazywane potocznie przez ówczesne dzieci i młodzież z Barcina Kaczym Dołkiem. Na środku tego akwenu dryfowała duża opona, która była wykorzystywana podczas zabaw kąpiących się tam dzieci w upalne dni. Do Kaczego Dołka można było dojść ścieżką od ul. 4 stycznia, która schodziła zaraz za mostem przez ciek wodny. Przed II wojną światową mówiono o nim Struga. Tak go nazywa choćby Wanda Brzeska w swoim opowiadaniu Pali się, drukowanym w odcinkach w Dzienniku Kujawskim, a ostatnio opublikowanej przez Miejski Dom Kultury w Barcinie, w formie książeczki. Obecnie teren, na którym rosły wiekowe drzewa jest porośnięty wysoką trzciną. Dawna Struga została w II połowie XX w. określona przez mieszkańców Sraliwką i ta nazwa została. Owa Struga de facto stanowiła granicę Barcina. Tereny w kierunku Rydzka oraz obecnej ul. Pakoskiej to było już dominium Brzeskich, a wieki wcześniej – Krotoskich. Zaznaczmy, że obecne położenie Barcina – w większości na lewym brzegu Noteci – jest takie od drugiej połowy XiX w. Otóż od 1859 r do 1874 r. zaborcy pruscy przeprowadzili regulację rzeki. Dokonany przekop zlikwidował zakole wrzynające się w łąki i spowodował, że tak, jak kiedyś Barcin niemal w całości leżał na prawym brzegu rzeki, tak od tamtej pory rozpościera się przede wszystkim po stronie lewobrzeżnej Noteci.
Na zdjęciu Halina Dylewiczówna, później Pilch i Mirka Dylewiczówna przy dębie w Barcinie. fot. z archiwum Ewy Mazur znajdujące się w Barcińskiej Izbie Tradycji
Ewa Mazur odnalazła jakiś czas temu zdjęcia archiwalne z dębem i lipą. Są najpewniej z początku lat sześćdziesiątych ub.w. Widać na nich, że obecne nieużytki stanowiły wówczas dobrze utrzymane łąki. Jedno ze zdjęć pokazuje drzewa, a w dalszym planie panoramę starego miasta. Na zdjęciach robionych z innej perspektywy, a mianowicie patrząc w kierunku lasu krotoszyńskiego widać, że potężny dąb nie był w dobrym stanie. Drzewo miało duży ubytek w pniu, który ktoś wypełnił murem z cegieł. Te czerwone cegły (pamięta je Janina Drążek, prezeska Stowarzyszenia Ekologicznego w Barcinie) były wymurowane w dolnej części pnia. Później na górze zaczęła się ta dziupla powiększać i tam już nie było wypełniacza w postaci cegieł. Ta wymurówka została wykonana dla celów ochronnych.
Obydwa drzewa były elementami otoczenia dworku, który kiedyś tam istniał. Lokalizacja ta była poza obszarem historycznego Barcina, na terenie Krotoszyna. Jak opowiada nam Bartłomiej Buzała, miłośnik historii tej miejscowości, dworek powstał najprawdopodobniej jeszcze w XVI lub XVII w., gdy cały ten obszar wraz z miastem Barcinem (podówczas miastem pańskim) należał do rodu Krotoskich. Przetrwał ten dworek kilka stuleci i zmiany właścicieli majątku. Nie stanowił jednak z pewnością głównej siedziby rodowej, nawet nie Krotoskich, ale i kolejnych ziemian, którzy przejęli majątek. Oni tam raczej rezydowali odwiedzając swoje ziemie. Dworek znajdował się jakieś 80 metrów od dawnego sądu, który był zlokalizowany w obiekcie na terenie sąsiadującym z obecną przepompownią Wodbaru. Co to mógł być za sąd – nie do końca wiadomo. Być może chodzi o sąd ławniczy. Przy dworku rosły wspomniane: lipa i dąb. Bartłomiej Buzała o historii dworku dowiedział się z opowiadania swego dziadka, Feliksa Buzały, obecnie nieżyjącego.
To zdjęcie robione od strony dzisiejszej ul. Pakoskiej. W tle panorama starego Barcina. Zdjęcie wykonane 19 marca 1937 r., jak wynika z opisu z tyłu fotografii. fot. z archiwum rodziny Jasińskich znajdujące się w Barcińskiej Izbie Tradycji
Po II wojnie światowej dworek został poddany rozbiórce, Była ona wymuszona złym stanem technicznym obiektu. Ale jeszcze wcześniej, zapewne przed II wojną światową, gdy dworek należał do majątku Erazma Brzeskiego, były dokonane rozbiórki zabudowań folwarcznych. Tak wynika ze wspomnień Feliksa Buzały, które przekazał on swemu wnukowi. Dziadek naszego rozmówcy wspominał ten dworek jako niewielki, dwuizbowy budynek, kryty słomą. Rozbiórka dworku nie objęła jego piwnic. Początkowo jeszcze one istniały i były odkryte. Nawet w latach po II wojnie światowej ówczesne dzieci z Barcina, czy Krotoszyna bawiły się w tych piwnicach. Później zostały one zasypane. Istnieje obraz autorstwa barcińskiego artysty Jana Fritza, który przedstawia wizję dworku na łąkach. Na obrazie ukazane są też dwa drzewa przed frontem dworku. W rzeczywistości lipa i dąb nie rosły przed wejściem do obiektu, a raczej za nim. Piękne drzewa przed frontem dworku to wyidealizowana wizja artysty. Jest w zbiorach Barcińskiej Izby Tradycji zdjęcie – chyba jedyne obecnie funkcjonujące w przestrzeni publicznej, a być może w ogóle jedyne, które przedstawia dworek jeszcze przed rozbiórką. Lipa i dąb nie znalazły się w tamtym kadrze. Musiały więc być w pewnym oddaleniu od obiektu.
Barciński dąb i lipa. W tle skraj lasu krotoszyńskiego Zdjęcie wykonane 19 marca 1937 r., jak wynika z opisu z tyłu fotografii. fot. z archiwum rodziny Jasińskich znajdujące się w Barcińskiej Izbie Tradycji
Dworek i dorodne drzewa w jego otoczeniu stanowiły jedyne ciekawe elementy w samym starorzeczu Noteci. Wokół były tylko łąki, bagna, cieki wodne i zarośla. Dworek według opowieści starszych wiekiem barcinian był modrzewiowy z charakterystycznym, czwórspadzistym dachem. Wiekowe drzewa, w tym ów dąb rzekomo posadzony przez Jagiełłę były fragmentem dawnego ogrodu. O dworku, który miał być własnością samego Jana Krotoskiego seniora, który był forowany przez część szlachty na króla przed pierwszą wolną elekcją po śmierci króla Zygmunta Augusta, mówiono, że był połączony podziemnym tunelem pod Notecią z dworem w Barcinie Wsi. Taka legenda krążyła w Barcinie nawet jeszcze w latach osiemdziesiątych XX w.
Janina Drążek doskonale pamięta drzewa, które rosły przy dworku. Gdy zamieszkała na ul. Pakoskiej, one jeszcze stały, natomiast dworek był już przeszłością. Jedno z najboleśniejszych wspomnień Janiny Drążek dotyczy właśnie spalonego dębu. Otóż widziała ona pożar, który strawił wspaniałe drzewo. Oglądała to z wysokości swego balkonu. Roztaczała się z niego doskonała, otwarta panorama na łąki i stare miasto w Barcinie, gdyż nie było żadnych zabudowań po drugiej stronie tejże ul. Pakoskiej. Nie było marketów, ani parku, a jedynie otwarta łąka, a w tle kamienice Barcina i wieża kościoła św. Jakuba.
Artystyczna wizja dworku na barcińskim starorzeczu pędzla Jana Fritza
Przez około 70 lat na przestrzeni XX w. południowa panorama Barcina robiła wrażenie, ponieważ miasteczko było doskonale widoczne dla zmierzających w kierunku nadnoteckiej doliny przybyszów z kierunku Mogilna, czy Inowrocławia. Już z górki widzieli oni szeroką połać łąk, dwa olbrzymie drzewa, malowniczy dworek i zabudowę starego miasta w oddali.W tym nie tylko wieżę kościoła rzymskokatolickiego pw. św. Jakuba, ale do końca lat 60-tych również kościoła ewangelickiego pw. św. Marcina, który na polecenie władz komunistycznych został rozebrany.
W latach 70-tych widok z balkonu Janiny Drążek wciąż był malowniczy, choć kościoła poewangelickiego już nie było. Powstała natomiast obwodnica Barcina przecinająca wschodnią część łąk starorzecza. Janina Drążek miała też więc otwarty widok na ruch samochodowy, w oddali za lipą i dębem. Pożar tego drugiego drzewa powstał w wyniku najprawdopodobniej podpalenia przez bawiącą się tam młodzież. Mogło to być późną wiosną lub latem, już o zmierzchu. Pożar, jak opowiada Janina Drążek wyszedł z dziupli nad murem wzmacniającym wydrążony pień. Ogień piął się w górę przez miąższ drzewa i dopiero po jakimś czasie objął dwa rozpostarte, duże konary. Widok był bardzo przejmujący, niczym z horroru.
W latach 70-tych ówczesny nauczyciel w Szkole Podstawowej nr 1 Bronisław Strach wyszedł z pomysłem stworzenie w tamtym miejscu, gdzie był dworek i dąb, domu kultury. Pamięta to bowiem Janina Drażek, która pełniła funkcje kierownicze w barcińskiej oświacie w drugiej połowie XX w. – w różnych okresach zarówno w SP 1 na rynku, jak i w nowej podówczas szkole dwójce na ul. Polnej. Tamten pomysł Bronisława Stracha nie przebił się wśród lokalnych decydentów. Także próba posadzenia nowego dębu na tamtej łące spełzła na niczym. Powstało tam boisko i nie było miejsca na te plany. Po latach i boisko przeszło do historii, a w miejscu tym znajduje się trawiasty plac w obrębie parku miejskiego. Barciński dąb obecnie jest już tylko w nazwie klubu.
Karol Gapiński
Aktualizacja: 05/03/2024 12:51
Autor: Pałuki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS